Grażyna Plebanek,
Bokserka, Seria z miotłą, wyd. W.A.B.
Od czasu „Nielegalnych
związków” i „Córki Rozbójniczki” Grażyna Plebanek znajduje
szczególne miejsce na mojej półce z ulubionymi książkami.
„Bokserka” to jej najnowsza powieść. Zastanawiam się, czy
powstałaby w ogóle, gdyby autorka nadal mieszkała w Polsce, a nie
od kilku lat w Belgii. Nie ma w tej powieści bicia w piersi,
poczucia winy. Kobiecość pokazana została w niej w sposób
najpełniejszy (także pod względem seksualnym), ale nie
ograniczający się do erotyki i nie spłycony do treści
uczuciowo-romantycznych. Nie znaczy to, że moim zdaniem takich
kobiet jak Lu w Polsce nie ma. Raczej brakuje klimatu, by o nich
pisać tak szczerze i bez wstydu, niejako na przekór tradycji, która
tak dokładnie określa miejsce kobiety, że jakakolwiek inna opcja
nie wchodzi w grę. Przynajmniej oficjalnie. „Bokserka” nie jest
przy tym przeładowanym ideologią manifestem. Najnowsza powieść
Plebanek to bardzo uczciwie opowiedziana historia o człowieczym
losie i poszukiwaniu swojego miejsca. Tyle, że jej bohaterką jest
kobieta, która nie daje się wtłaczać we wzory matki, żony, a
nawet kochanki, chociaż długi czas jest „tą trzecią”. Bo Lu
zostawia za sobą długoletni związek i wyjeżdża do Belgii za
żonatym mężczyzną. Ich romans nie jest jednak ważniejszy od
innych powieściowych wątków.
Historia Lu przybiera
formę intymną, przeznaczoną do uszu osoby zaufanej, najbliższej
przyjaciółki. I rzeczywiście Lu snuje opowieść o swoim życiu
innej kobiecie, Sprite. Gdy tej brakuje, adresatem wspomnień Lu
staje się ona sama. Młoda kobieta konfrontuje przeszłość i
życiowe doświadczenia swojej matki oraz jej przyjaciółki,
mieszkającej w Szwecji malarki Duni, ze swoim obecnym życiem. Każdy
etap i inny mężczyzna to inne imię. Paradoksalnie to nadane na
treningach kick-boxingu oznacza ten wycinek codzienności, w którym
Lu nie jest zależna od kogokolwiek. Znajomości, które nawiązuje
na ringu mają koleżeński charakter, nie są zaborcze,
pozostawiają dość swobody. Nie mówiąc o tym, że spotykające
się na treningach towarzystwo jest międzynarodowe. Tym samym klub
bokserski staje się niechcący przestrzenią przenikania różnych
(sub)kultur, wzajemnego poznawania i prób akceptacji. Tych cech,
których brak żywiącej się plotkami i żyjącej swoimi sprawami
ambasadzie, miejscu pracy Lu. Zresztą wielokulturowość i
intensywne tempo życia w Brukseli Plebanek pomysłowo obrazuje
nowymi nazwiskami osób z całego świata, które Lu co jakiś czas
odczytuje z domofonu w bramie swojego domu.
Przekaz Plebanek jest
prosty – zdradzić można tylko samą siebie. Wystarczy, żyjąc
dla kogoś i przez czyjś pryzmat - zapomnieć o sobie. Lu
bokserskimi rękawicami wywalcza dla siebie własną przestrzeń.
Czuje pot, swoje ciało, pulsowanie krwi w skroniach. Mierzy się z
własną siłą i słabością innych. Poszukuje granic. By potem
umieć stawiać je innym. Tym „Bokserka” mnie ujęła. I jeszcze
wielopłaszczyznowością. I tym, że choć scen erotycznych w
tekście jest dosyć dużo, ani razu nie odniosłam wrażenia, by
służyły one do odwracania uwagi czy „urozmaicania” akcji.
„Nielegalne związki” wywołały we mnie większą burzę emocji
– to prawda. Ale to dalsze losy Lu chciałabym poznać. Mam
nadzieję, że będzie okazja.
Tu znajdziesz recenzję "Córek Rozbójniczki" Grażyny Plebanek
http://lowiskoksiazek.blogspot.com/2013/12/grazyna-plebanek-corki-rozbojniczki.html
Tu znajdziesz recenzję "Córek Rozbójniczki" Grażyny Plebanek
http://lowiskoksiazek.blogspot.com/2013/12/grazyna-plebanek-corki-rozbojniczki.html
"Bokserka" czeka w mojej kolejce razem z "Rówieśniczkami" Tubylewicz od czasu Drugiego śniadania mistrzów, w którym autorki wystąpiły. Nie znałam wcześniej Plebanek, a teraz jestem bardzo zaintrygowana :)
OdpowiedzUsuń"Nielegalne związki" i "Córki Rozbójniczki" koniecznie dorzuć do listy!!! Ta druga nie jest akurat powieścią, ale jest bardzo, bardzo interesująca. Też ją u siebie zrecenzowałam, więc zachęcam tym bardziej.
Usuń