czwartek, 4 września 2014

Grażyna Plebanek, Bokserka




Grażyna Plebanek, Bokserka, Seria z miotłą, wyd. W.A.B.

Od czasu „Nielegalnych związków” i „Córki Rozbójniczki” Grażyna Plebanek znajduje szczególne miejsce na mojej półce z ulubionymi książkami. „Bokserka” to jej najnowsza powieść. Zastanawiam się, czy powstałaby w ogóle, gdyby autorka nadal mieszkała w Polsce, a nie od kilku lat w Belgii. Nie ma w tej powieści bicia w piersi, poczucia winy. Kobiecość pokazana została w niej w sposób najpełniejszy (także pod względem seksualnym), ale nie ograniczający się do erotyki i nie spłycony do treści uczuciowo-romantycznych. Nie znaczy to, że moim zdaniem takich kobiet jak Lu w Polsce nie ma. Raczej brakuje klimatu, by o nich pisać tak szczerze i bez wstydu, niejako na przekór tradycji, która tak dokładnie określa miejsce kobiety, że jakakolwiek inna opcja nie wchodzi w grę. Przynajmniej oficjalnie. „Bokserka” nie jest przy tym przeładowanym ideologią manifestem. Najnowsza powieść Plebanek to bardzo uczciwie opowiedziana historia o człowieczym losie i poszukiwaniu swojego miejsca. Tyle, że jej bohaterką jest kobieta, która nie daje się wtłaczać we wzory matki, żony, a nawet kochanki, chociaż długi czas jest „tą trzecią”. Bo Lu zostawia za sobą długoletni związek i wyjeżdża do Belgii za żonatym mężczyzną. Ich romans nie jest jednak ważniejszy od innych powieściowych wątków.

Historia Lu przybiera formę intymną, przeznaczoną do uszu osoby zaufanej, najbliższej przyjaciółki. I rzeczywiście Lu snuje opowieść o swoim życiu innej kobiecie, Sprite. Gdy tej brakuje, adresatem wspomnień Lu staje się ona sama. Młoda kobieta konfrontuje przeszłość i życiowe doświadczenia swojej matki oraz jej przyjaciółki, mieszkającej w Szwecji malarki Duni, ze swoim obecnym życiem. Każdy etap i inny mężczyzna to inne imię. Paradoksalnie to nadane na treningach kick-boxingu oznacza ten wycinek codzienności, w którym Lu nie jest zależna od kogokolwiek. Znajomości, które nawiązuje na ringu mają koleżeński charakter, nie są zaborcze, pozostawiają dość swobody. Nie mówiąc o tym, że spotykające się na treningach towarzystwo jest międzynarodowe. Tym samym klub bokserski staje się niechcący przestrzenią przenikania różnych (sub)kultur, wzajemnego poznawania i prób akceptacji. Tych cech, których brak żywiącej się plotkami i żyjącej swoimi sprawami ambasadzie, miejscu pracy Lu. Zresztą wielokulturowość i intensywne tempo życia w Brukseli Plebanek pomysłowo obrazuje nowymi nazwiskami osób z całego świata, które Lu co jakiś czas odczytuje z domofonu w bramie swojego domu.

Przekaz Plebanek jest prosty – zdradzić można tylko samą siebie. Wystarczy, żyjąc dla kogoś i przez czyjś pryzmat - zapomnieć o sobie. Lu bokserskimi rękawicami wywalcza dla siebie własną przestrzeń. Czuje pot, swoje ciało, pulsowanie krwi w skroniach. Mierzy się z własną siłą i słabością innych. Poszukuje granic. By potem umieć stawiać je innym. Tym „Bokserka” mnie ujęła. I jeszcze wielopłaszczyznowością. I tym, że choć scen erotycznych w tekście jest dosyć dużo, ani razu nie odniosłam wrażenia, by służyły one do odwracania uwagi czy „urozmaicania” akcji. „Nielegalne związki” wywołały we mnie większą burzę emocji – to prawda. Ale to dalsze losy Lu chciałabym poznać. Mam nadzieję, że będzie okazja.

Tu znajdziesz recenzję "Córek Rozbójniczki" Grażyny Plebanek
http://lowiskoksiazek.blogspot.com/2013/12/grazyna-plebanek-corki-rozbojniczki.html 

2 komentarze :

  1. "Bokserka" czeka w mojej kolejce razem z "Rówieśniczkami" Tubylewicz od czasu Drugiego śniadania mistrzów, w którym autorki wystąpiły. Nie znałam wcześniej Plebanek, a teraz jestem bardzo zaintrygowana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Nielegalne związki" i "Córki Rozbójniczki" koniecznie dorzuć do listy!!! Ta druga nie jest akurat powieścią, ale jest bardzo, bardzo interesująca. Też ją u siebie zrecenzowałam, więc zachęcam tym bardziej.

      Usuń