środa, 3 czerwca 2015

Romain Sardou, Fräulein France




Romain Sardou, Fräulein France, tłum. Monika Szewc-Osiecka, wyd. Dom Wydawniczy REBIS

Francuzi nie lubią pamiętać o tym, jak szybko skończyła się ich obrona przed wojskami Hitlera. Jak gładko przyszło im współpracować z okupantem. Tak, ich sytuacja była wyjątkowa i o tym również wspomina Sardou – Niemcy mieli odgórny rozkaz lepszego traktowania Francuzów, a ci dawali się nabierać dobre maniery i elegancką francuszczyznę niemieckich okupantów wyniesioną ze szkół. Tak samo imponowała im dobra organizacja i oznaki dobrostanu niemieckich żołnierzy, którzy – jako przegrani w poprzedniej wojnie światowej – nie mieli przecież do niego prawa.

To tylko niektóre z powodów, które przytacza Sardou, tłumaczące entuzjastyczną postawę wobec wroga sporej części swoich rodaków w czasie drugiej wojny światowej. I chociaż wśród jego bohaterów nie brakuje przedstawicieli ruchu oporu, na czoło wysuwają się ci, którzy prowadzą z Niemcami interesy, traktując ich w tym momencie historii jako użyteczniejszych partnerów, uznając ich wyższość i nowe porządki. To naga prawda o tamtych czasach podana bez upiększeń i usprawiedliwień. Romain Sardou daje do zrozumienia, że bezrefleksyjne opowiedzenie się po stronie najeźdźcy jest czymś obrzydliwym i nagannym. Bo „Fräulein France” to opowieść o pohańbieniu. Z tym, że gdy jedni bez mrugnięcia okiem decydują się na życie bez godności, inni je odrzucają. Choćby jak luksusowa prostytutka France, która, nie mając innych możliwości, używa go jako maski.

France jest postacią tajemniczą. Wiemy, że ma związek z tragicznymi wydarzeniami z początku książki, ale jej tożsamość długo pozostaje zagadką. Na początku pewne jest tylko to, że France wykorzystuje swoje ciało i urodę, by uwodzić wyższych rangą niemieckich oficerów. Potem - że jej cel różni się od tego, który głosi publicznie (ale nadal nie wiadomo, dlaczego). Ponieważ Sardou prowadzi narrację bez wglądu w psychikę głównej bohaterki, jej postępowanie bywa dla nas tajemnicą, nawet pod koniec powieści, gdy wydaje nam się, że wiemy o niej wszystko. Styl Sardou jest chłodny i mało emocjonalny, co tylko potęguje wrażenie zagadkowości motywów, którymi kieruje się France. Nie znam wcześniejszych powieści Sardou, nie wiem zatem, czy to jest to charakterystyczna cecha jego pisarstwa. Z pewnością dzięki temu udaje mu się osiągnąć uniwersalny charakter powieści, bez sprowadzania jej tylko do osobistej relacji między kilkorgiem ludzi, pozbawionej za to szerszego kontekstu.

Romain Sardou opiera fabułę „Fräulein France” na ówczesnych nastrojach z dużym naciskiem na rozczarowanie sporej części Francuzów swoim demokratycznym państwem. Oraz na faktach historycznych, chociaż jego postacie to w większości postacie fikcyjne. Tutaj warto wspomnieć o osobie, która w minimalnym stopniu pojawia się w powieści, ale jej przemyślenia i wiedza mają wpływ na jej kształt i wymowę. Niemal przysłania go sama France, swoim urokiem, smutkiem i tragedią, która ją bezpośrednio dotknęła. Jednak Jean-Baptiste Meyer to nie byle kto. To on stworzył idealną w oczach Niemców Francuzkę, nieświadomych, że dał tej młodej dziewczynie narzędzia i siłę do walki w tak nietypowym miejscu, jakim jest dom publiczny.

Podsumowując - „Fräulein France” to niebanalna powieść historyczna o wojnie, w której zemsta odgrywa zasadniczą rolę. Polecam!