Romain Sardou, Fräulein
France, tłum. Monika Szewc-Osiecka, wyd. Dom Wydawniczy REBIS
Francuzi nie lubią
pamiętać o tym, jak szybko skończyła się ich obrona przed
wojskami Hitlera. Jak gładko przyszło im współpracować z
okupantem. Tak, ich sytuacja była wyjątkowa i o tym również wspomina
Sardou – Niemcy mieli odgórny rozkaz lepszego traktowania
Francuzów, a ci dawali się nabierać dobre maniery i elegancką
francuszczyznę niemieckich okupantów wyniesioną ze szkół. Tak
samo imponowała im dobra organizacja i oznaki dobrostanu niemieckich
żołnierzy, którzy – jako przegrani w poprzedniej wojnie
światowej – nie mieli przecież do niego prawa.
To tylko niektóre z
powodów, które przytacza Sardou, tłumaczące entuzjastyczną
postawę wobec wroga sporej części swoich rodaków w czasie drugiej
wojny światowej. I chociaż wśród jego bohaterów nie brakuje
przedstawicieli ruchu oporu, na czoło wysuwają się ci, którzy
prowadzą z Niemcami interesy, traktując ich w tym momencie historii
jako użyteczniejszych partnerów, uznając ich wyższość i nowe porządki. To naga prawda o tamtych czasach podana bez upiększeń i
usprawiedliwień. Romain Sardou daje do zrozumienia, że
bezrefleksyjne opowiedzenie się po stronie najeźdźcy jest czymś
obrzydliwym i nagannym. Bo „Fräulein
France” to opowieść o pohańbieniu. Z tym, że gdy jedni bez
mrugnięcia okiem decydują się na życie bez godności, inni je
odrzucają. Choćby jak luksusowa prostytutka France, która, nie mając innych
możliwości, używa go jako maski.
France jest postacią
tajemniczą. Wiemy, że ma związek z tragicznymi wydarzeniami z
początku książki, ale jej tożsamość długo pozostaje zagadką.
Na początku pewne jest tylko to, że France wykorzystuje swoje ciało
i urodę, by uwodzić wyższych rangą niemieckich oficerów. Potem -
że jej cel różni się od tego, który głosi publicznie (ale nadal
nie wiadomo, dlaczego). Ponieważ Sardou prowadzi narrację bez
wglądu w psychikę głównej bohaterki, jej postępowanie bywa dla
nas tajemnicą, nawet pod koniec powieści, gdy wydaje nam się, że
wiemy o niej wszystko. Styl Sardou jest chłodny i mało emocjonalny,
co tylko potęguje wrażenie zagadkowości motywów, którymi kieruje
się France. Nie znam wcześniejszych powieści Sardou, nie wiem
zatem, czy to jest to charakterystyczna cecha jego pisarstwa. Z
pewnością dzięki temu udaje mu się osiągnąć uniwersalny
charakter powieści, bez sprowadzania jej tylko do osobistej relacji
między kilkorgiem ludzi, pozbawionej za to szerszego kontekstu.
Romain Sardou opiera
fabułę „Fräulein
France” na ówczesnych nastrojach z dużym naciskiem na
rozczarowanie sporej części Francuzów swoim demokratycznym
państwem. Oraz na faktach historycznych, chociaż jego postacie to w
większości postacie fikcyjne. Tutaj warto wspomnieć o osobie,
która w minimalnym stopniu pojawia się w powieści, ale jej
przemyślenia i wiedza mają wpływ na jej kształt i wymowę. Niemal
przysłania go sama France, swoim urokiem, smutkiem i tragedią,
która ją bezpośrednio dotknęła. Jednak Jean-Baptiste Meyer to
nie byle kto. To on stworzył idealną w oczach Niemców Francuzkę,
nieświadomych, że dał tej młodej dziewczynie narzędzia i siłę do
walki w tak nietypowym miejscu, jakim jest dom publiczny.
Podsumowując - „Fräulein
France” to niebanalna powieść historyczna o wojnie, w której zemsta odgrywa zasadniczą rolę. Polecam!
Fabuła wydaje się wciągająca. Lubię powieści historyczne, o ile napisane są w niestandardowy, frapujący sposób:)
OdpowiedzUsuń