Michael Crummey,
Sweetland, tłum. Michał Alenowicz, wyd. Wiatr od Morza
Sweetland to nazwa
miejsca, małej wysepki u wybrzeży Kanady, będącej częścią
Nowej Fundlandii. Sweetland to także nazwisko Mosesa, głównego
bohatera powieści. Poznajemy go w chwili, gdy rząd postanawia
przenieść za sowitą rekompensatę mieszkańców wyspy na stały
ląd. Warunkiem wypłaty pieniędzy jest zgoda całej wyspiarskiej
społeczności. Moses należy do tych, których nie pociąga myśl o
przeprowadzce. Mimo anonimowych pogróżek. Mimo milczącej
dezaprobaty większości sąsiadów, a nawet bliskich. Sweetland dąży
do tego, by pozostać w miejscu, w którym się urodził i spędził
większość życia. Osiąga cel, ale nie od razu zdaje sobie sprawę,
jakim kosztem.
Michael Crummey poprzez
decyzję swojego bohatera wprowadził do opowieści romantyczną
nutę niezłomności, pochwałę twardego charakteru i harmonijnego
zżycia z przyrodą. Buntowniczość Sweetlanda, jego milczenie i
życie pozbawione pustych gestów budzą w nas odruchową sympatię i
poparcie dla jego wyboru. Jest jednak coś, czego Moses Sweetland nie
przewidział w swoim planie. Innych ludzi. Zagrożenie z ich strony
jest jednak innego rodzaju niż moglibyśmy się spodziewać. Polega
nie na fizycznej obecności, ale na jej coraz dotkliwszym braku.
Od początku do końca
powieści poznajemy w urywkach wspomnień przeszłość Sweetlanda. I
ten zabieg nie służy, jak to zazwyczaj bywa w książkach,
odkrywaniu rodzinnych sekretów (chociaż kilka oczywiście się
znajdzie). Raczej pokazuje Mosesa jako część większej całości.
I nie jest w stanie przekreślić tego jego milczenie ani pociąg do
samotności, którą pozwalał zakłócać jedynie dzieciom. Ani
pozorna samowystarczalność, która szybko okazuje się fikcją. Tak
jak przodkowie Sweetlanda, tak on sam ma niewielkie szanse na
przeżycie w pojedynkę. Nie zmieniły tego anomalie pogodowe,
nowoczesny sprzęt, lepsze sposoby komunikacji. Bez przyjaciół,
sąsiadów, znajomych życie Mosesa ulega jakby zawieszeniu,
sprowadzone do najprostszych czynności w celu zapewnienia sobie
jedzenia i ciepła. Moses sam zaczyna w pewnym momencie postrzegać
siebie jako coś, nie człowieka.
Chociaż nie nazwałabym
„Sweetland” powieścią z dreszczykiem ani tym bardziej powieścią
akcji, budzi ona w czytelniku pewne napięcie co do ostatecznych
losów jej najważniejszej postaci. W międzyczasie poznajemy Mosesa
coraz lepiej. Powoli traci on cechy bohatera, szlachetne, ale mało
ludzkie na rzecz słabości, niekonsekwencji, a nawet wad. Staje się
prawdziwszy dzięki przeszłości, w której nie brak i dobrych chwil
i zmarnowanych szans. Paradoksalnie przywiązujemy się do niego
coraz bardziej.
„Sweetland” opowiada o
tak wielkiej samotności, że wchłania ona człowieka, unicestwia
jego ślad na ziemi, wymazuje z życia innych. I chociaż była
upragnionym wyborem, okazała się pułapką. Czy bez wyjścia?
Michael Crummey, autor „Dostatku” i „Pobojowiska”, których
akcja również rozgrywa się na Nowej Fundlandii, nie od razu daje
odpowiedź na to pytanie. I na tym polega wielkość jego prozy.
Polecam, zwłaszcza tym, którzy lubią ciekawe portrety
psychologiczne i wolą innego rodzaju dramatyczne zwroty akcji.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz