czwartek, 17 kwietnia 2014

Eric Lomax, Droga do zapomnienia




Eric Lomax, Droga do zapomnienia, tłum. Dorota Malina, wyd. Znak Literanova

Film na podstawie tej książki jest już w kinach. I chociaż go nie oglądałam, a jego zapowiedź mignęła mi przed oczami bodaj tylko raz, to wystarczyło, by w mojej głowie powstały skojarzenia, które dodatkowo podsyciła twarz Nicole Kidman na okładce książki. Ponieważ nastawiłam się na określone treści, pierwsze dwadzieścia stron tej opowieści okazały się męką. Bynajmniej nie z winy autora, a mojej wyobraźni, która nastawiła się na inny odbiór. Nijak nie mogłam dopasować początku tej książki do spodziewanych przez siebie wojennych przeżyć i niesamowitej miłości, którą główny bohater miał otrzymać niejako w nagrodę w zamian za trudy niewoli.

Te pierwsze strony, przez które przebrnęłam z takim trudem, naprowadziły mnie w końcu na właściwe tory. Zaczęłam wreszcie wczytywać się w relację Erica Lomaksa z należną jej uwagą, bez jakichkolwiek oczekiwań i uprzedzania faktów. W rezultacie poznałam jedną z tych tak bardzo poruszających historii niezawinionego cierpienia. Głęboki dramat człowieka, dla którego wojna skończyła się dopiero kilkadziesiąt lat po zakończeniu działań wojennych. Wspomnienia Erica Lomaksa są szczerą, nieupiększoną opowieścią o własnym życiu, spisaną u jego schyłku i z głęboką świadomością co do motywów swojego postępowania i wyborów. Także tych, które okazały się błędne.

Droga do zapomnienia” składa się jakby z trzech, a nawet czterech części. Pierwsza opowiada o dzieciństwie, szkole, pierwszej pracy i uwielbieniu dla wytworów techniki, która w latach przedwojennych była namacalnym dowodem triumfu ludzkiego rozumu i postępu, jeszcze niesplamionym niewolniczą pracą i masowymi ludobójstwami. Dla młodego Erica ukoronowaniem wieku węgla i pary były parowozy. I to do tych rozdziałów najpełniej (ale nie tylko) odnosi się tytuł oryginału - „The railway man”. Kolejna, najbardziej wstrząsająca część opowiada o służbie autora na Malajach, japońskiej niewoli, najpierw stosunkowo znośnej, która jednak później staje się pasmem brutalnych tortur, także psychicznych, ciągłego napięcia i wyniszczenia fizycznego, które nie pozwala w nocy spać, bo nic nie oddziela od gołych desek sterczących kości ludzkiego ciała. Po wyzwoleniu Eric Lomax próbuje żyć tak jak inni. W przekonaniu ogółu on i inni jeńcy japońskiej armii bezczynnie spędzili wojnę w niewoli. W Europie wydarzyło się dość okropności, by ktoś chciał słuchać o kolejnych, mających miejsce na drugiej półkuli. Tysiące mężczyzn powróciło do domu z koszmarami, problemami z wyrażaniem uczuć i psychiką więźniów. Wszystko to niszczy nie tylko Erica.

I tu jest czas na Nicole Kidman, a właściwie na Patti, drugą żonę Erica, pod wpływem której decyduje się on na leczenie jako sześćdziesięciolatek. Bez tej terapii ta książka nie mogłaby powstać, bez niej Eric Lomax nie byłby w stanie opowiedzieć o swoich wypieranych latami ze świadomości przeżyciach. Widać to nie tylko w szczegółach biografii, ale przede wszystkim w trafnych refleksjach jej autora. W całej tej historii, mimo bólu, jaki ze sobą niesie, czuć pogodzenie się z uczuciami bezbronności, lęku i nienawiści, akceptację ich konsekwencji, a także wiedzy, że czasu nie da się cofnąć. Eric Lomax zaczyna patrzeć w przyszłość, nie za siebie. A w przyszłości czeka na niego... jeden z byłych oprawców! Także to spotkanie należy do niełatwych i emocjonujących dla obu stron.

 Eric Lomax i Nagase Takashi podczas II wojny światowej

Drogę do zapomnienia” czytałam ze ściśniętym sercem. Podczas lektury tej książki przychodzi taki moment, gdy każda strona jest niewiadomą i jest tak już niemal do końca. Być może dlatego, że jest to historia autentyczna, a przez to droga do przebaczenia i skruchy, do wyjścia z roli ofiary jest czymś tak złożonym i trudnym. Niestety również dlatego, że ludzie są niewyobrażalnie pomysłowi w okrucieństwie.

Cierpienia nie da się zważyć, nie da się porównać, wątpię, by dało je się zrozumieć. Jeśli jednak ktoś bierze za nie odpowiedzialność i stara się o zadośćuczynienie – jest nadzieja. Wspomnienia Lomaksa ją dają, bo też miał on szczęście poznać swojego wroga jako dręczonego wyrzutami sumienia człowieka.

Eric Lomax i Nagase Takashi podczas spotkania w 1998 roku na moście na rzece Kwai


PS. Książkę polecam szczególnie rozkochanym w kulturze japońskiej, których nie brakuje w naszym kraju (i do których również się zaliczam). Oby poznanie jej ciemnej strony uchroniło ich przed brakiem krytycyzmu i bezmyślnym zachwytem nad wszystkim, co japońskie.

Zdjęcia Erica Lomaxa i Nagase Takashi pobrałam ze strony AITY


3 komentarze :

  1. Książkę zdecydowanie warto przeczytać, bo i historia jest warta opowiedzenia. Za moment kończę lekturę i jestem pod dużym wrazeniem, przymierzam się do recenzji, która na pewno będzie pozytywna. Polecam też film, robi naprawdę duże wrażenie. Chociaż - jak to w ekranizacji - kilku scen brakuje i nie wszystko jest dobrze pokazane, historia opowiedziana jest dobrze i wywołuje emocje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że adaptacja filmowa jest udana, nawet mimo pewnych braków. A książka? Zaskoczyła mnie.

      Usuń
  2. Bardzo chcę to przeczytać! Widziałam kiedyś zapowiedź i filmu i planowałam go obejrzeć, ale książka ma pierwszeństwo! :)

    OdpowiedzUsuń