poniedziałek, 6 października 2014

Dariusz Zaborek, Czesałam ciepłe króliki. Rozmowa z Alicją Gawlikowską-Świerczyńską



Dariusz Zaborek, Czesałam ciepłe króliki. Rozmowa z Alicją Gawlikowską-Świerczyńską, wyd. Wydawnictwo Czarne

Wywiad z Alicją Gawlikowską-Świerszczyńską jest zdumiewający pod każdym względem. To, że Dariusz Zaborek natrafił na naprawdę niezwykłą rozmówczynię, wiedziałam od chwili, gdy zapoznałam się z jej notatką biograficzną. 12 lat – śmierć matki, 16 lat – śmierć ojca, 18 lat – wybuch wojny, praca w konspiracji, wpadka i cztery lata obozu koncentracyjnego. Wystarczy jedna nieszczęśliwa okoliczność, by złamać osobę tak młodą i niedojrzałą. Ale nie Alicję Gawlikowską-Świerszczyńską, obecnie dziewięćdziesięcioletnią staruszkę o łagodnych niebieskich oczach, które wpatrują się w nas z okładki.

Pytana o czteroletni pobyt w obozie dla kobiet Ravensbrück, zaprzecza, by było to piekło. Ani razu nie uderza w lament, chociaż wspomina rzeczy wstrząsające. Stara się wciąż na trzeźwo patrzeć na swoją przeszłość i teraźniejszość – bez rozczulania, z akceptacją faktów, których nie miała i nie ma mocy zmienić. Nie jest osobą bez serca, bez emocji, też miewa problemy, by nad nimi zapanować, co słychać szczególnie, gdy wspomina przedwcześnie zmarłą córkę. Uważa jednak, że można sobie wyćwiczyć psychikę w unikaniu trudnych wspomnień i rozmyślań o rozpaczliwym położeniu. A nawet, że można się nauczyć skupiać na tym, co w danej sytuacji jest ładne i daje przyjemność, np. wschód słońca w Ravensbrück. Prócz łutu zwykłego szczęścia to właśnie takie podejście pozwoliło jej przetrwać obóz koncentracyjny i ułatwiło powrót do domu.

Alicja Gawlikowska-Świerszczyńska zdaje sobie sprawę, że takim sposobem myślenia wyróżnia się z tłumu. Niejako prowokacyjne (choć w końcu zgodnie z prawdą) wspomina, jak to z obozu przywiozła sobie porządny damski płaszcz, który służył jej jeszcze lata po wojnie. Wciąż docenia dużo lepsze warunki, które miała jako więźniarka z dłuższym stażem w porównaniu do kobiet, które trafiły do Ravensbrück przed końcem wojny. Wie, że uśmiech na jej twarzy stwarza wrażenie, jakby omijały ją zwykłe ludzkie przypadłości – śmierć w rodzinie, choroby, osobiste porażki. A jednak wciąż konsekwentnie dystansuje się wobec jęków, narzekań i nie pozwala traktować siebie wyłącznie jako ofiary. Bo się nią nie czuje.

Może nie każdy musi się zgadzać z wyborami życiowymi bohaterki wywiadu „Czesałam ciepłe króliki”, ale przyznaję, że jej sposób na radzenie sobie z kłopotami jest najbardziej sensowny ze wszystkich porad, jakie kiedykolwiek zdarzyło mi się słyszeć lub czytać. A na pewno stanowi świetne antidotum na otaczające nas morze malkontenctwa i pesymizmu. Co lepsze – jak świadczą o tym wspomnienia Alicji Gawlikowskiej-Świerszczyńskiej – nie wyklucza on obecności bliskich ludzi w naszym życiu. Jestem jak najbardziej pod wrażeniem!

4 komentarze :

  1. O, jaka świetna książka! Widuję ją na stronach księgarń, które regularnie nawiedzam i za każdym razem zastanawiam się: kupić, nie kupić? Jest w niej coś baaardzo kuszącego, chyba ta siła Alicji Gawlikowskiej-Świerszczyńskiej! Myślałam, że sobie w końcu odpuszczę tę książkę, ale nie mogę, no nie mogę po prostu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tak uwiodła od pierwszego spojrzenia na okładkę. Ten dziwny, ale przyciągający tytuł, ta notka biograficzna, po przeczytaniu której ugięły się pode mną nogi. Jednak można przetrwać najgorsze. Jak? Jakim kosztem? Musiałam się dowiedzieć!!!

      Usuń
  2. Jestem w trakcie czytania, przyznam się, że jestem na takim życiowym zakręcie, że dla zdrowia psychicznego unikam trudnych i smutnych tematów, filmów....ale z tą książką jest inaczej. Temat nie jest łatwy, życie Pani Alicji nie rozpieszczało, ale wyrobiła w sobie jakąś nadzwyczajną moc dystansowania się od otaczającej ją beznadziei, ta kobieta przekazuje nam swoją receptę na przetrwanie, na przeżycie, na to żeby się cieszyć mimo wszystko. To jest bardzo mądra i pouczająca opowieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie na wszystko mamy w życiu wpływ, na własna psychikę jak widać - tak. Dla mnie ta książka jest drogowskazem.

      Usuń