Sue Monk Kidd, Czarne
skrzydła, tłum. Marta Kisiel-Małecka, wyd. Wydawnictwo Literackie
Jeśli opierać się na
pierwszych skojarzeniach, jakie przyjdą nam na myśl, to
dziewiętnastowieczne amerykańskie południe to oczywiście
niewolnictwo, pola bawełny i ludzka krzywda. Ale także bajeczne
suknie, bale, południowa wytworność, bujna przyroda, które
równoważą brzydotę pierwszego wrażenia. Jak bardzo jest to
uproszczony obraz, widać po „Czarnych skrzydłach” Sue Monk
Kidd, którą zainspirowało życie Sary Grimké.
Kobiety, dla której rodzajem niewoli było robienie robótek, nauka
gry na fortepianie, strojenie się i szukanie kandydata na męża -
jedyne formy aktywności dozwolone w pierwszej połowie 19. wieku dla
kobiet z jej sfery i o jej pozycji. Sara Grimké
razem z młodszą siostrą zapisały się jednak w historii jako
aktywne działaczki na rzecz zniesienia niewolnictwa, równości
rasowej i... praw kobiet! Sara doświadczyła bowiem na własnej
skórze, że występowanie w jakiejkolwiek sprawie jest wielokroć
trudniejsze, gdy wychodzi z ust kobiety, bez względu na jej
pochodzenie czy majątek. Sprzeciwienie się silnie zakorzenionym
obyczajom nie było ani czymś łatwym, ani czymś, co przyniosło
tylko pozytywne konsekwencje. „Czarne skrzydła” tego nie
ukrywają. Co prawda autorka nie opiera się ściśle na faktach z
biografii Sary Grimké,
niemniej wykorzystuje te najbardziej wymowne i znaczące dla jej
losów (szczegółowo przytacza je w w rozdziale „Od autorki”).
Monk Kidd wybrała jednak
nie tylko osobę Sary na swoją główną bohaterkę. Połowa
narracji „Czarnych skrzydeł” należy do niewolnicy Hetty, zwanej
Szelmą, którą Sara otrzymuje w prezencie na jedenaste urodziny.
Głos każdej z dziewczynek, dziewcząt, a w końcu dorosłych kobiet
to inne ujęcie mieszkania pod tym samym dachem, inny brak możliwości
w dysponowaniu swoją wolą i – mimo wzajemnej sympatii – opis
przepaści między człowiekiem wolnym a zniewolonym. Delikatność
Sary, jej troska o Szelmę i szacunek wobec jej uczuć to za mało.
Przyjaźń, która istnieje w ukryciu, tylko za zamkniętymi drzwiami
pokoju, nie może być prawdziwą przyjaźnią. Chociaż i Sara i
Szelma żyją w obrębie tych samych murów, ich światy są zupełnie
różne.
W kręgu towarzyskim Sary
czarny człowiek liczy się w zależności od tego, ile ma lat i czy
jest jeszcze użyteczny. Ona sama ma praktyczny problem z
traktowaniem Szelmy jak równego jej człowieka, choć w głębi
duszy nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Na przykładzie
Szelmy widać, jak silna jest potrzeba niezależności, do jakich
sztuczek posuwają się jej pozbawieni, żeby stworzyć choć jej
namiastkę, by znaleźć lukę w represyjnym systemie. I by nie
zapomnieć o swoich korzeniach. Tym, co łączy obie bohaterki, jest
silna wola i wyczekiwanie chwili, gdy będą mogły ją
zamanifestować. Mimo rozczarowań, bólu, źle pojmowanej tradycji.
Sue Monk Kidd stworzyła
fascynującą opowieść o fałszu i krzywdzie, jakie wynikają z
pozbawienia innego człowieka należnych mu praw. Nie ma znaczenia,
czy jest to ktoś (jak Szlema i jej matka), komu odebrano całkowitą
wolność, czy ktoś, komu zabrania się podejmowania określonych
decyzji, co do jego przyszłości (jak Sara, która marzyła o
zostaniu prawnikiem). Historia Sue Monk Kidd jest napisana wartko, z
psychologicznym zacięciem oraz przesłaniem, które mówi, że bunt
wobec zastanego porządku rzeczy może dużo kosztować. Więcej niż
możemy znieść. Ale warto się go podjąć.
Lektura obowiązkowa!
Lektura obowiązkowa!
To takie bardziej realistyczne spojrzenie na epokę, która nam kojarzy się z pięknem, elegancja i romantycznością.
OdpowiedzUsuń