środa, 3 sierpnia 2016

Magdalena Parys, Biała Rika



Magdalena Parys, Biała Rika, wyd. Znak Literanova

Była sobie raz dziewczynka rozdarta między obcy Szczecin, w którym musiała zamieszkać, a ukochany Gdańsk, z którego ją zabrano. Była też mama, tata, nie-tata, przyszywana babcia Niemka i jeszcze jedna, tym razem prawdziwa babcia, mnogość cioć, kuzynów, nie-kuzynów. Zawrót głowy. Kto jest kim? Magdalena Parys, laureatka Europejskiej Nagrody Literackiej, wprowadza nas stopniowo w rodzinne powiązania swojej bohaterki, jej własne alter ego. To Dagmara, raz mała dziewczynka, która jest tu i teraz w swym dziecięcym świecie, raz dorosła osoba snująca wspomnienia w towarzystwie dopowiadających swoje zdanie krewnych. Tym, co pragnie Dagmara, jest dotarcie do prawdy, a osobą, która intryguje ją innością i niedopowiedzeniem jest Rika, niemiecka nie-babcia.

Tu, gdzie mieszkam, nie jest niczym niezwykłym dziadek, pradziadek służący w Wehrmachcie. Mam koleżankę o węgierskich korzeniach i taką, która za nic nie przyzna się do łemkowskiego pochodzenia. Znajomych, których babcie na nowo układały sobie życie w poniemieckich domach. Kiedyś nawet rozmawiałam z panią, która twierdziła, że sąsiedzi ją szykanują, bo ona jest Polką ze wschodu, a oni przyjechali z Francji *. Historie opowiedziane w „Białej Rice” wpisują się w wojenne i powojenne zawirowania wielu polskich rodzin. O ich wyjątkowości decyduje przede wszystkim to, jak zostały opowiedziane.

Warsztat pisarski Magdaleny Parys jest dopracowany, staranny w każdym calu, a przy tym naturalny. To z niego bierze się wyjątkowe postrzeganie świata przez chłonące wszystko jak gąbka dziecko. By potem płynnie przejść do perspektywy dorosłej kobiety, skupionej na wybranych szczegółach, dążącej do klarowności i prawdy przekazu. Na tyle, na ile to możliwe, ponieważ po latach faktom nie towarzyszą myśli i emocje ludzi, których dotyczyły. Dagmara stara się je odtworzyć, dojść do ich sedna, co jest niełatwe, gdy członkowie rodziny nadają im różną wagę. To dlatego „Biała Rika” jest opowieścią o kapryśności pamięci, o pytaniach, których nikt zadał, gdy jeszcze był na to czas, i o pytaniach, na które nie dostało się wystarczająco satysfakcjonującej odpowiedzi.

Dagmara drąży sprawy z przeszłości, a jednocześnie wyraźniej odciska swój ślad w strumieniach czasu. Nie będzie tak anonimowa jak Rika, nie przybędzie znikąd. Nikt nie będzie musiał dociekać, jaką była uczennicą, kogo lubiła i co sprawiło, że los rzucił ją do kolejnego, trzeciego ważnego miasta w jej życiu. Istnienie Riki i jej owiane milczeniem pochodzenie stają się dla Dagmary pretekstem do opowiadania o sobie samej. O tych wszystkich drobiazgach, które zaświadczają o naszej osobowości i przeżyciach. Jak dla mnie, Magdalenie Parys udało się to wybornie.

* Chodzi o polskich górników i ich rodziny zaproszonych przez powojenne władze Polski do powrotu z Francji, gdzie mieszkali wiele lat, w celu odbudowy kraju. Oczywiście bez możliwości powrotu.