piątek, 7 sierpnia 2015

Michael Crummey, Sweetland




Michael Crummey, Sweetland, tłum. Michał Alenowicz, wyd. Wiatr od Morza

Sweetland to nazwa miejsca, małej wysepki u wybrzeży Kanady, będącej częścią Nowej Fundlandii. Sweetland to także nazwisko Mosesa, głównego bohatera powieści. Poznajemy go w chwili, gdy rząd postanawia przenieść za sowitą rekompensatę mieszkańców wyspy na stały ląd. Warunkiem wypłaty pieniędzy jest zgoda całej wyspiarskiej społeczności. Moses należy do tych, których nie pociąga myśl o przeprowadzce. Mimo anonimowych pogróżek. Mimo milczącej dezaprobaty większości sąsiadów, a nawet bliskich. Sweetland dąży do tego, by pozostać w miejscu, w którym się urodził i spędził większość życia. Osiąga cel, ale nie od razu zdaje sobie sprawę, jakim kosztem.

Michael Crummey poprzez decyzję swojego bohatera wprowadził do opowieści romantyczną nutę niezłomności, pochwałę twardego charakteru i harmonijnego zżycia z przyrodą. Buntowniczość Sweetlanda, jego milczenie i życie pozbawione pustych gestów budzą w nas odruchową sympatię i poparcie dla jego wyboru. Jest jednak coś, czego Moses Sweetland nie przewidział w swoim planie. Innych ludzi. Zagrożenie z ich strony jest jednak innego rodzaju niż moglibyśmy się spodziewać. Polega nie na fizycznej obecności, ale na jej coraz dotkliwszym braku.

Od początku do końca powieści poznajemy w urywkach wspomnień przeszłość Sweetlanda. I ten zabieg nie służy, jak to zazwyczaj bywa w książkach, odkrywaniu rodzinnych sekretów (chociaż kilka oczywiście się znajdzie). Raczej pokazuje Mosesa jako część większej całości. I nie jest w stanie przekreślić tego jego milczenie ani pociąg do samotności, którą pozwalał zakłócać jedynie dzieciom. Ani pozorna samowystarczalność, która szybko okazuje się fikcją. Tak jak przodkowie Sweetlanda, tak on sam ma niewielkie szanse na przeżycie w pojedynkę. Nie zmieniły tego anomalie pogodowe, nowoczesny sprzęt, lepsze sposoby komunikacji. Bez przyjaciół, sąsiadów, znajomych życie Mosesa ulega jakby zawieszeniu, sprowadzone do najprostszych czynności w celu zapewnienia sobie jedzenia i ciepła. Moses sam zaczyna w pewnym momencie postrzegać siebie jako coś, nie człowieka.

Chociaż nie nazwałabym „Sweetland” powieścią z dreszczykiem ani tym bardziej powieścią akcji, budzi ona w czytelniku pewne napięcie co do ostatecznych losów jej najważniejszej postaci. W międzyczasie poznajemy Mosesa coraz lepiej. Powoli traci on cechy bohatera, szlachetne, ale mało ludzkie na rzecz słabości, niekonsekwencji, a nawet wad. Staje się prawdziwszy dzięki przeszłości, w której nie brak i dobrych chwil i zmarnowanych szans. Paradoksalnie przywiązujemy się do niego coraz bardziej.

Sweetland” opowiada o tak wielkiej samotności, że wchłania ona człowieka, unicestwia jego ślad na ziemi, wymazuje z życia innych. I chociaż była upragnionym wyborem, okazała się pułapką. Czy bez wyjścia? Michael Crummey, autor „Dostatku” i „Pobojowiska”, których akcja również rozgrywa się na Nowej Fundlandii, nie od razu daje odpowiedź na to pytanie. I na tym polega wielkość jego prozy. Polecam, zwłaszcza tym, którzy lubią ciekawe portrety psychologiczne i wolą innego rodzaju dramatyczne zwroty akcji.