czwartek, 6 października 2016

Marta Guzowska, Chciwość




Marta Guzowska, Chciwość, wyd. Burda Książki


Dawno temu pewien marzyciel uwierzył, że Troja, miasto opisane w „Illiadzie” istniało naprawdę. Była druga połowa 19. wieku, gdy Heinrich Schliemann, niemiecki archeolog amator udowodnił, że przeczucie go nie myliło. W Turcji, na wzgórzu Hirssalik odnalazł pozostałości starożytnego miasta. Oraz skarb nazwany skarbem Priama, w tym diademem Heleny, w którym sfotografował swoją grecką żonę Sophię. Kosztowności zostały wywiezione do Berlina, a po wojnie trafiły w ręce Rosjan jako wojenny łup. Ale czy wszystkie? Autorka „Chciwości” potrafi obudzić w czytelnikach wątpliwości. Na nich opiera fabułę swojej powieści i bardzo fajnie jej to wychodzi.

Biorąc pod uwagę, jak niewiele mam czasu na czytanie, z radością odkryłam, że „Chciwość„ Marty Guzowskiej należy do tych książek, które same się czytają. Niby brałam ją na chwilkę do ręki, a tu bach! nagle jestem kilka rozdziałów dalej. Nawet na moment nie wpadałam w rozkojarzenie porwana akcją, jej nagłymi zwrotami i wiedzą z pierwszej ręki na temat wykopalisk archeologicznych, zabytków sprzed tysięcy lat i towarzystwa naukowców. Bo Marta Guzowska nie tylko jest autorką świetnych kryminałów (i laureatką nagrody Wielkiego Kalibru), ale również archeologiem.

Chciwość” ma bardziej sensacyjny charakter niż dotychczasowe książki Guzowskiej. Bliżej mu do thrillera niż kryminału. Postać kontrowersyjnego antropologa Mario Ybla zastępuje doktor Simona Brenner, specjalistka od starożytnej biżuterii i... złodziejka, która wpada w tarapaty podczas wykonywania kolejnego zlecenia. Którego przedmiotem jest wspomniany wcześniej diadem Heleny. Simona jest równie wyrazistą postacią co Mario Ybl (tyle, że bardziej społeczną), inteligentną i szybko reagującą na zmiany, co tylko dodaje smaczku lekturze. Wie, kiedy może sobie pozwolić na docinki, a kiedy dyplomatycznie milczeć (to akurat rzadko kiedy ma okazję demonstrować). A przede wszystkim – w jej otoczeniu ciągle coś się dzieje.

Nie wiem, jak to się Guzowskiej udało, ale mimo szybkiego tempa akcji, oddała atmosferę tureckiej prowincji i greckich wysepek, a upał, o którym pisze, wręcz fizycznie odczuwa się na własnej skórze. Tło powieściowe jest równie dopracowane, jak pierwszy plan. Informacje historyczne są podane w sam raz, na tyle, by uwierzyć w profesję głównej bohaterki i zainteresować czytelnika. Grono naukowców i studentów zostało przedstawione realistycznie jako zbiorowisko ludzi z krwi i kości, zdolnych także do złego (to akurat dla powieści Guzowskiej typowe). Za każdym razem mnie to szokuje, chociaż tak naprawdę nie ma w tym nic dziwnego. Pęd do wiedzy i naukowe tytuły nie są przecież równoznaczne z szlachetnością czy przyzwoitością.

Sophia Schliemann w tzw. diademie Heleny (wikipedia)


Książka Guzowskiej ma właściwie tylko dwie wady, których łatwo było uniknąć – nieciekawą okładkę, która łatwo może zniknąć w gąszczu innych powieści oraz... ogólnikowy tytuł. Aż się prosi, by nawiązywał do Troi i diademu Heleny! Osobiście nie pogardziłabym także zdjęciem Sophii Schliemann w tej złotej ozdobie głowy. Na szczęście można je sobie „wygooglować”.

Mimo tych drobiazgów polecam jak najbardziej, bo świetnie się z „Chciwością” bawiłam.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz