Tove Alsterdal, Grobowiec
z ciszy, tłum. Mariusz Kalinowski, wyd. Wydawnictwo Akurat
Szwecja ma kolejną obok
Åsy Larsson pisarkę,
którą pociąga daleka Północ, koniec Szwecji, gdzie starsi ludzie
do dziś posługują się fińskim, a rodzice nadają dzieciom
fińskie imiona. Miejsce, gdzie powoli pustoszeją niegdyś pełne
dzieci i gwaru zagrody. Skąd się wyjeżdża, czasem na zawsze,
zmienia nazwisko na bardziej szwedzkie – żeby uciec od
przeszłości, znaleźć lepszą pracę, łatwiejsze życie, a nawet
przygodę w wielkomiejskiej dżungli. To proces, który wciąż trwa.
Tove Alsterdal udało się go uchwycić i uczynić tłem swojej
powieści, w której sekrety rodzinne i brutalność historii idą ze
sobą w parze. Pisarka ma przy tym trzeźwe spojrzenie na region,
który mieszczuchom kojarzy się z romantyczną aurą
samowystarczalności i życia z pracy własnych rąk. Bliskość
przyrody, zwyczaj niezamykania drzwi, społeczna solidarność
wymuszona trudnymi warunkami klimatycznymi nie przesądza o
szlachetnym charakterze mieszkańców rubieży. Zło i obłuda nie
mają jednej szerokości geograficznej i nie są związane tylko z
przyjezdnymi z Rosji, którzy ochoczo wykorzystują otwarcie granic.
W dobrych celach i w tych nielegalnych.
Bohaterką „Grobowca z
ciszy” jest dziennikarka, którą choroba matki zmusza do przyjazdu
do rodzinnego Sztokholmu. Katrine wie, że jej matka pochodzi z
północy Szwecji, ale nigdy wcześniej tam nie była. Nie wie nic o
jakichkolwiek mogących tam żyć krewnych. Nigdy nie słyszała o
ludziach, wśród których dorastała Ingrid. Tym bardziej jest
zaskoczona listami firmy maklerskiej, która proponuje jej matce jako
właścicielce gospodarstwa w Kivikangas dużą sumę pieniędzy za
znajdujący się tam dom. Ponieważ matka Katrine ma postępującą
demencję, a i wcześniej unikała wspomnień o swoim dzieciństwie,
Katrine postanawia pojechać do Kivikangas i trochę się rozejrzeć,
zanim dom zostanie sprzedany. Nie wie, że trafi do miejsca, w którym
bardziej niż cokolwiek innego liczy się, czyi jesteśmy, do jakiej
rodziny należymy. Pozna przyczynę milczenia Ingrid, a zakurzone
pamiątki po babce naprowadzą ją na ślad dramatu, którego
skutkiem było coś więcej niż tylko złamane serce. Katrine nie
spodziewa się jednak, że nie tylko przeszłość ma dla niej
niespodzianki, ale także teraźniejszość.
„Grobowiec z ciszy”
nie jest jednak tylko powieścią obyczajową. Już od pierwszych
stron pojawiają się w nim wątki kryminalne. Oraz inni niż Katrine
narratorzy, m.in. emerytowany policjant z Kivikangas, którego
interesuje morderstwo starszego sąsiada oraz postać rosyjskiego
mafioza, Aleksieja Szaporina. Autorka delikatnie sugeruje powiązania
pomiędzy tymi postaciami a Katrine. Sprytnie wykorzystuje
informację, że zabity mężczyzna również otrzymał taką samą
propozycję, jak matka głównej bohaterki. Chociaż Katrine
umiejętnie łączy pewne fakty i dociera w końcu do całokształtu
prawdy, trudno nazwać ją typowym detektywem. Śmierć
Larsa-Erkkiego Svanberga wstrząsa nią, ale przedmiotem jej śledztwa
nie jest znalezienie sprawców zbrodni. Tylko poznanie powodu
milczenia matki, starannego zacieranie śladów pochodzenia, nie
dzielenia się ze swoją córką i synem bólem i upokorzeniami
nieślubnego dziecka.
„Grobowiec z ciszy”
czyta się jednym tchem, wszystko jest w nim na swoim miejscu, a
jedyna drętwa i papierowa postać jest tylko głosem w słuchawce,
londyńskim narzeczonym Katrine. Zresztą to może być celowe, gdyż
widać wyraźnie, że para przechodzi kryzys. Powieść rewelacyjnie
pokazuje, jak wielka historia udaremnia plany zwykłych ludzi, jak
życie prowadzi ich w nieoczekiwanych kierunkach i jaki ma to wpływ
na następne pokolenia. Tove Alsterdal zdaje się mówić, że
największe emocje budzą przede wszystkim więzy krwi i potrzeba
przynależności. I że nie uciekniemy przed nimi.
Twoja recenzja nastraja mnie pozytywnie jeszcze zanim sama po tę książkę sięgnę. :) Ciesze się bardzo, że powieść wciąga, a także że zgrabnie łączy wątki obyczajowe i kryminalne. Na to się nastawiałam. :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że również i Tobie się spodoba :)
UsuńPolecam - porządne rzemiosło!!!
OdpowiedzUsuń