poniedziałek, 16 grudnia 2013

Grażyna Plebanek, Córki Rozbójniczki




Grażyna Plebanek, Córki Rozbójniczki, Seria z miotłą, wyd. W.A.B.

Dotąd z nazwiskiem Grażyny Plebanek kojarzyłam tylko „Nielegalne związki”, lekturę wypełnioną niepokojącą erotyką, z takim zapleczem psychologicznym, że dyskusje na jej temat długo nie przestawały milknąć w gronie moich najbliższych znajomych. Każda z nas wyciągała z tej książki coś zupełnie odmiennego, inaczej interpretowała zachowania jej bohaterów, innej poddawała je ocenie. W „Córkach Rozbójniczki” upatrywałam czegoś w rodzaju kontynuacji „Nielegalnych związków” - tak silne wrażenie zrobił na mnie ten tytuł. Pierwszy rzut oka w treść okazał się jednak rozczarowaniem, gdyż nie znalazłam tam tej Plebanek, którą przyszło mi poznać wcześniej. „Córki Rozbójniczki” leżały więc z boku, zapomniane, czekały na swój moment. Kiedy w końcu po nie sięgnęłam, zrozumiałam, że omal nie straciłam szansy na kolejną intelektualną przygodę w wydaniu Grażyny Plebanek. Która jak widać nie lubi wracać do sprawdzonych rozwiązań, za to chętnie wydeptuje nowe ścieżki.
Z listy lektur, a także filmów autorka tworzy bardzo intymną autobiografię, w której nie liczy się data urodzenia, skończone szkoły i pierwsze miłości, ale literatura, muzyka, film. Nie ma znaczenia, czy dana historia wydarzyła się naprawdę, ale jakie wiążą się z nią emocje i przemyślenia. W „Córkach Rozbójniczki” widać jak na dłoni, jak bardzo czytanie ma wpływ na rozwój osobowości, jak potrafi wniknąć do krwiobiegu, inspirować i prowadzić w kierunkach nawet nie przeczuwanych przez pisarzy, reżyserów i... życie, o którym się mówi, że pisze najlepsze scenariusze. Obiektem fascynacji Plebanek są postacie fikcyjne i te istniejące naprawdę, których życiorysy przyswaja poprzez lekturę ich biografii oraz dzienników. Fantastyczne, jak kobieta zmieniona w lisa czy czarownice z powieści Pratchetta, a nawet zwierzęce, jak wilcza rodzina z książki Farleya Mowata. Ten przypadek jest tym bardziej interesujący, że Plebanek jest wyraźnie pod wrażeniem osoby samego Mowata, pisarza i kanadyjskiego obrońcy przyrody. A przecież pisze przede wszystkim o kobietach.
Córki Rozbójniczki” są zbiorem refleksji i odczuć, osobistym odczytaniem wielu tekstów, wcale nie hermetycznych i wcale nie przeznaczonych tylko dla wybranych skoro znalazła się wśród nich m.in. zapamiętana przeze mnie z dzieciństwa „Godzina pąsowej róży” Marii Krüger czy „Szara Wilczyca” Curwooda. Treść „Córek ...” bywa feministyczna, ale w najlepszym tego słowa znaczeniu. Stawia na pierwszym miejscu kobiecość w różnych jej przejawach i w różnych okresach życia. Na pewno nie jest wymierzona przeciwko mężczyznom, jak mogłoby się wielu wydawać (dlaczego coraz częściej feministka znaczy tyle samo co pospolita obelga?). Plebanek tylko raz ujawnia swoją pogardę – jej przedmiotem nie jest ród męski jako taki, ale... Stanisław Przybyszewski, którego żonie, Dagny Juel, poświęciła cały rozdział (jeden z najlepszych zresztą).
Generalnie jestem urzeczona „Córkami Rozbójniczki”, chociaż uczciwie dodam, że było kilka rozdziałów, które nie wciągnęły mnie tak głęboko, jak stało się to udziałem większości z nich. Czy to z racji tego, że mam już pewne tematy przerobione sama z sobą, czy dlatego, że czasami lepiej samemu czytać (oglądać, słuchać czy smakować!) i odkrywać coś tylko dla siebie. Choćby kredo życiowe Isadory Duncan, która mawiała: „Kocham ziemniaki i młodych mężczyzn”.


4 komentarze :

  1. brzmi całkiem ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. brzmi bardzo interesująco, ciekawi mnie czy kobieta w moim wieku, która już b.wiele tematów "przerobiła" też się zafascynuje? Napiszę Ci po przeczytaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie! Jestem bardzo ciekawa Twojej opinii :)

      Usuń