czwartek, 5 grudnia 2013

Michał Kruszona, Kawior astrachański. Podróż kryminalno-kulinarna




Michał Kruszona, Kawior astrachański. Podróż kryminalno-kulinarna, wyd. Wydawnictwo Tamaryn

Chociaż to sam autor, Michał Kruszona, nazwał „Kawior astrachański” powieścią kryminalno-kulinarną, w moim odczuciu ta książka podczas lektury wciąż wymyka się tym określeniom, nie daje się łatwo się wtłoczyć w jakiekolwiek ramy i charakterystyki. Historia Okonia, polskiego płatnego mordercy, który uciekł do nadwołżańskiego Astrachania, płynnie przechodzi od kwestii obyczajowych po te bardzo osobiste. Od tropienia śladów przeszłości i szukania historycznych ciekawostek po mafijne rozgrywki i układy, których istoty Okoń, mimo kryminalnego doświadczenia, jako człowiek z zewnątrz nie do końca pojmuje i do których próbuje się zaadoptować. Pojawiają się oczywiście i kulinarne smaczki, Okoniowe dywagacje na temat kawioru (i nie tylko), z którego słynął i słynie Astrachań, jego badania nad fenomenem rybiej ikry, która z pożywienia rosyjskiej biedoty awansowała na symbol luksusu i całkiem dochodowy towar. Zwłaszcza gdy jest nielegalnie pozyskany. Z taką samą powagą (lecz tym razem bez finansowych inklinacji) Okoń odnosi się do samego Astrachania, jego przeszłości, drewnianych domów i przepięknego kremla, który ustępuje ponoć tylko temu moskiewskiemu. Jednocześnie słucha rozmów astrachańczyków, podgląda ich w codziennych sytuacjach, obserwuje, gdy jedni idą na pochód pierwszomajowy, a drudzy mają za zadanie spacyfikowanie jego uczestników, gdyby doszło do zamieszek. W ich mentalności dostrzega pozostałości kilkudziesięciu lat komunizmu. Jada w rosyjskich knajpach, kupuje w sklepiku, z którego właścicielem, starym Azerem, się zaprzyjaźnia. Z upływem czasu uzurpuje sobie prawo do patrzenia na rosyjską rzeczywistość okiem nie turysty, ale tubylca. Ignorując fakt, że wielu tutejszych, lepiej zorientowanych ginęło w tajemniczych okolicznościach, a wypracowany przez nich majątek przechodził w inne ręce. Nad Okoniem ciąży jakiś fatalizm, jego próby zakorzenienia się w nowym miejscu, a nawet miłość nie powstrzymają go od zguby. A ponieważ wszystko zaczęło się od jednej, niepotrzebnie podjętej decyzji, trudno uniknąć rozmyślań, typu „co było, gdyby”?
Michał Kruszona daje nam poznać taki wycinek Rosji, który zazwyczaj umyka oczom podróżnych, niepokojący i złowrogi świat zależności między zwykłym życiem a zorganizowaną przestępczością. Tam, gdzie znany nam porządek stoi na głowie, gdzie policjant może być zwykłym bandytą, który chroni interesy sobie podobnym. A ciężka praca i dobry pomysł są gwarancją najwyżej tego, że trzeba będzie zatrudnić ochronę i dawać łapówki. Na tym właśnie polega kryminalność „Kawioru astrachańskiego”, podawana powoli, w małych dawkach, lecz nieuchronna.
Autor znalazł jeszcze jeden sposób, by dać nam odczuć astrachańskie realia. Cała jego książka jest bogato zaopatrzona w zdjęcia. Liczy się nie tyle ich uroda, ile różnorodność miejsc i sytuacji, jakie pokazują. Wiele z nich mniej niż luźno wiąże się z fabułą, inne wydają się ją ilustrować, nadają pozór prawdziwości fikcyjnym zdarzeniom, które mogły się wydarzyć, ale czy rzeczywiście miały miejsce? Kruszona lubi pozostawiać nas w niepewności. To podobny chwyt, jak ten, że znajdujący się w wewnątrz powieści portret Okonia do złudzenia przypomina zdjęcie twarzy autora zamieszczone na skrzydełku książki. Podoba mi się ta gra w pomieszanie fantazji i zmyślenia z prawdą, w rozmycie między nimi granic, jak i cała rozmaitość zdarzeń, którą „Kawior astrachański” sobą reprezentuje na przekór podtytułowi. Dla mnie to najważniejszy walor tej powieści.

Kilka słów o Michale Kruszonie:
Dziennikarz, historyk, dyrektor muzeum w Szamotułach, podróżnik, który wybiera różne kierunki – Rumunię, Jutlandię czy odległą od nich Ugandę. Każda z tych aktywności ma wpływ na pisarstwo pisarza, autora kilku książek m.in. nagrodzonego Bursztynowym Motylem 2013 (nagroda im. Arkadego Fiedlera) „Czarnomorza. Wzdłuż wybrzeża, w poprzek gór”.

1 komentarz :

  1. Uwielbiam Twoje książkowe rekomendacje. Jak zwykle mnie zachęciłaś do przeczytania innego rodzaju literatury. Sama bym pewnie tej książki nie wybrała. Dziękuję. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń