Michał Kruszona, Kawior
astrachański. Podróż kryminalno-kulinarna, wyd. Wydawnictwo
Tamaryn
Chociaż to sam autor,
Michał Kruszona, nazwał „Kawior astrachański” powieścią
kryminalno-kulinarną, w moim odczuciu ta książka podczas lektury
wciąż wymyka się tym określeniom, nie daje się łatwo się
wtłoczyć w jakiekolwiek ramy i charakterystyki. Historia Okonia,
polskiego płatnego mordercy, który uciekł do nadwołżańskiego
Astrachania, płynnie przechodzi od kwestii obyczajowych po te bardzo
osobiste. Od tropienia śladów przeszłości i szukania
historycznych ciekawostek po mafijne rozgrywki i układy, których
istoty Okoń, mimo kryminalnego doświadczenia, jako człowiek z
zewnątrz nie do końca pojmuje i do których próbuje się
zaadoptować. Pojawiają się oczywiście i kulinarne smaczki,
Okoniowe dywagacje na temat kawioru (i nie tylko), z którego słynął
i słynie Astrachań, jego badania nad fenomenem rybiej ikry, która
z pożywienia rosyjskiej biedoty awansowała na symbol luksusu i
całkiem dochodowy towar. Zwłaszcza gdy jest nielegalnie pozyskany.
Z taką samą powagą (lecz tym razem bez finansowych inklinacji)
Okoń odnosi się do samego Astrachania, jego przeszłości,
drewnianych domów i przepięknego kremla, który ustępuje ponoć
tylko temu moskiewskiemu. Jednocześnie słucha rozmów
astrachańczyków, podgląda ich w codziennych sytuacjach, obserwuje,
gdy jedni idą na pochód pierwszomajowy, a drudzy mają za zadanie
spacyfikowanie jego uczestników, gdyby doszło do zamieszek. W ich
mentalności dostrzega pozostałości kilkudziesięciu lat komunizmu.
Jada w rosyjskich knajpach, kupuje w sklepiku, z którego
właścicielem, starym Azerem, się zaprzyjaźnia. Z upływem czasu
uzurpuje sobie prawo do patrzenia na rosyjską rzeczywistość okiem
nie turysty, ale tubylca. Ignorując fakt, że wielu tutejszych,
lepiej zorientowanych ginęło w tajemniczych okolicznościach, a
wypracowany przez nich majątek przechodził w inne ręce. Nad
Okoniem ciąży jakiś fatalizm, jego próby zakorzenienia się w
nowym miejscu, a nawet miłość nie powstrzymają go od zguby. A
ponieważ wszystko zaczęło się od jednej, niepotrzebnie podjętej
decyzji, trudno uniknąć rozmyślań, typu „co było, gdyby”?
Michał Kruszona daje nam
poznać taki wycinek Rosji, który zazwyczaj umyka oczom podróżnych,
niepokojący i złowrogi świat zależności między zwykłym życiem
a zorganizowaną przestępczością. Tam, gdzie znany nam porządek
stoi na głowie, gdzie policjant może być zwykłym bandytą, który
chroni interesy sobie podobnym. A ciężka praca i dobry pomysł są
gwarancją najwyżej tego, że trzeba będzie zatrudnić ochronę i
dawać łapówki. Na tym właśnie polega kryminalność „Kawioru
astrachańskiego”, podawana powoli, w małych dawkach, lecz
nieuchronna.
Autor znalazł jeszcze
jeden sposób, by dać nam odczuć astrachańskie realia. Cała jego
książka jest bogato zaopatrzona w zdjęcia. Liczy się nie tyle ich
uroda, ile różnorodność miejsc i sytuacji, jakie pokazują. Wiele
z nich mniej niż luźno wiąże się z fabułą, inne wydają się
ją ilustrować, nadają pozór prawdziwości fikcyjnym zdarzeniom,
które mogły się wydarzyć, ale czy rzeczywiście miały miejsce?
Kruszona lubi pozostawiać nas w niepewności. To podobny chwyt, jak
ten, że znajdujący się w wewnątrz powieści portret Okonia do
złudzenia przypomina zdjęcie twarzy autora zamieszczone na
skrzydełku książki. Podoba mi się ta gra w pomieszanie fantazji i
zmyślenia z prawdą, w rozmycie między nimi granic, jak i cała
rozmaitość zdarzeń, którą „Kawior astrachański” sobą
reprezentuje na przekór podtytułowi. Dla mnie to najważniejszy
walor tej powieści.
Kilka słów o Michale
Kruszonie:
Dziennikarz, historyk,
dyrektor muzeum w Szamotułach, podróżnik, który wybiera różne
kierunki – Rumunię, Jutlandię czy odległą od nich Ugandę.
Każda z tych aktywności ma wpływ na pisarstwo pisarza, autora
kilku książek m.in. nagrodzonego Bursztynowym Motylem 2013 (nagroda
im. Arkadego Fiedlera) „Czarnomorza. Wzdłuż wybrzeża, w poprzek
gór”.
Uwielbiam Twoje książkowe rekomendacje. Jak zwykle mnie zachęciłaś do przeczytania innego rodzaju literatury. Sama bym pewnie tej książki nie wybrała. Dziękuję. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń