sobota, 6 września 2014

Michael Katz Krefeld, Wykolejony




Michael Katz Krefeld, Wykolejony, tłum. Elżbieta Frątczak-Nowotny, wyd. Wydawnictwo Literackie

Policjant, który stacza się na dno rozpaczy po morderstwie ukochanej. Dorastający chłopiec, który jest świadkiem rozpadu małżeństwa rodziców. Dziewczyna, która nie gardzi łatwym groszem, ale nie spodziewa się, że zostanie zdradzona i potraktowana jak rzecz. „Wykolejony” to właśnie tych kilka naprzemiennie podanych wątków opowiadających o ludzkich nieszczęściach i o walce z okolicznościami, na które nie mamy wpływu. Jednak to ten dotyczący Maszy przypomina wstępowanie do kolejnych kręgów piekieł, budzi najwięcej współczucia, bo pokazuje, jak stopniowo można coraz bardziej upodlić człowieka. Odebrać mu wolną wolę i prawo do decydowania o sobie.

Kryminały są obecnie najbardziej rozpoznawalnym towarem eksportowym Skandynawii. „Wykolejony” reprezentuje akurat Danię, ale część jego akcji rozgrywa się także w Szwecji i przy okazji jest zawoalowaną krytyką tego państwa, jego prawnych procedur oraz instytucji policyjnych. Inna sprawa, że może to być wynik zwyczajowych sąsiedzkich uprzedzeń. Coś w rodzaju przytyków, które w Polsce kieruje się w stronę Czechów. To tylko przypuszczenie, ale faktem jest, że z czymś podobnym miałam już do czynienia w przypadku innego Duńczyka, Jussiego Adlera-Olsena, autora „Zabójcy bażantów”, też kryminału.

Problematyka „Wykolejonego” jest jednak dużo poważniejsza niż utarczki między dwoma krajami o zbliżonej kulturze i wspólnych historycznych dziejach. I międzynarodowa. Historia pochodzącej z Litwy Maszy jest może banalna, ale nie umniejsza to tragizmu jej losów oraz nie odbiera grozy przeżyć innych młodych kobiet będących zmuszanych do prostytucji i wykorzystywanych za cenę zdrowia, a nawet życia. Krefeld dawkuje ją stopniowo, z przerwami i gdy wydaje się, że już gorzej być nie może, następuje zwrot akcji, który udowadnia, że jednak tak. Na szczęście Masza ma swoich sprzymierzeńców, w tym matkę, która rozpaczliwie pragnie dowiedzieć się czegoś o losie zaginionej córki, oraz detektywa Thomasa Ravnsholdta, drugiego głównego bohatera tej powieści (oraz kolejnych części cyklu napisanego przez Krefelda). Problem w tym, że policjant zwany Ravnem jest na przymusowym urlopie, który upływa mu na pijaństwie i włóczeniu się po knajpach. Determinacja matki Maszy popycha go do działania i robienia tego, w czym jest najlepszy – tropienia.

Każdy wątek powieści Krefeld opisuje bardzo sugestywnie, sceny przedstawiające Ravna, Maszę czy Erika są tak samo wyraziste i działające na wyobraźnię. To duża zaleta „Wykolejonego”, którego dzięki temu bardzo dobrze i szybko się go czyta. Fabuła jest może pod koniec trochę przewidywalna, ale nie przeszkadza to w oczekiwaniu w napięciu na rozwiązanie. Krefeld zresztą ma u mnie dużego plusa za pokazanie prostytucji bez upiększeń i pokrętnych tłumaczeń, w formie najbrutalniejszej, ale też najbardziej odpowiadającej prawdzie. Wstrząsający jest nie tylko cynizm i przemoc gangów, które uczyniły z niej swój główny interes. Ale też niemoc sił porządkowych, ich nieskuteczność i brak chęci w egzekwowaniu prawa (i tu obrywa się Szwedom). Oraz obojętność społeczeństwa, które sankcjonuje de facto niewolnictwo i chętnie z niego korzysta.

Solidny warsztat zawodzi autora dopiero w końcówce powieści, która wydaje się trochę naprędce sklecona i być może stąd wpadka autora, który rodowitemu Duńczykowi pozwala na odczytanie sekretnego dziennika Maszy, pisanego najprawdopodobniej po rosyjsku lub litewsku. Jeśli jednak przymkniemy na to oko, w „Wykolejonym” znajdziemy ciekawą pozycję o ostrej wymowie społecznej, z ciekawie zarysowanymi postaciami i atrakcyjną w przebiegu akcję. Słowem jest to pozycja, która powinna spodobać się miłośnikom kryminałów.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz