niedziela, 3 maja 2015

Sue Monk Kidd, Sekretne życie pszczół



Sue Monk Kidd, Sekretne życie pszczół, tłum. Andrzej Szulc, wyd. Wydawnictwo Literackie

Są takie książki, których się nie zapomina. Powieści, które dotykają tematów wydawałoby się opisanych już na wszystkie możliwe sposoby – miłości, śmierci, tęsknoty, poszukiwań swojego miejsca – które mimo to potrafią tchnąć autentycznością. To cudowne i zachwycające niespodzianki! Jest nią na przykład „Gwiazd naszych wina”. Jest nią także „Sekretne życie pszczół” Sue Monk Kidd, tak różniące się od "Czarnych skrzydeł", innej powieści tej autorki, którą również przeczytałam. Chociaż obie dotykają problemu dyskryminacji rasowej i oceniania człowieka na podstawie koloru jego skóry, przedstawiają go zupełnie inaczej. Być może nie bez znaczenia jest tu czas akcji obu powieści. „Czarne skrzydła” to dziewiętnasty wiek, prawnie usankcjonowane niewolnictwo bez nadziei na zmianę tego stanu rzeczy i jedna z głównych bohaterek wzorowana na historycznej postaci. „Sekretne życie pszczół” to czasy nie tak odległe, lata 60. dwudziestego wieku, gdy prezydent USA Lyndon Johnson wprowadził pełne prawa obywatelskie dla kolorowych obywateli.

Bohaterką „Sekretnego...” jest czternastolatka wychowywana przez nieczułego ojca, żyjąca w poczuciu winy z powodu śmierci matki, spragniona jej miłości i obecności. Ta tęsknota naprowadza ją na ślad domu zamieszkałego przez trzy czarnoskóre siostry, z których jedna prowadzi pasiekę. Lily pomaga August przy pszczołach, poznaje tajniki zawodu pszczelarza i ciekawostki z życia pszczół. Przede wszystkim jednak staje się częścią kobiecej wspólnoty (która nie wyklucza mężczyzn!) z jej rytuałami, wiarą daleką od sztywnych, oficjalnych kościelnych kanonów, a ogniskującą się wokół posągu, w którym bohaterki tej książki widzą postać Czarnej Madonny, oraz z drobnymi dziwactwami i cechami osobowości, które nadają siostrom i ich przyjaciółkom indywidualne rysy.

Czytając „Sekretne życie pszczół”, nie opuszczało mnie wrażenie, ze czytam wyjątkową historię. Jednocześnie tak prostą, że niemal ocierającą się o banał, którego Sue Monk Kidd udaje się szczęśliwie uniknąć. Niektóre przemyślenia Lily należą do tych, które tak chętnie podkreśla się ołówkiem w powieściach, żeby w każdej chwili do nich wrócić. Te zdania nie są szczególnie skomplikowane i pasują do stopnia dojrzałości Lily, a jednocześnie uderzają trafnością i przenikliwością jej spojrzenia na otoczenie. W jej ocenie rzeczywistości kolor skóry nie ma znaczenia. I chociaż Lily nie zajmuje się naprawianiem świata, można wyczuć jej konsternację tym, że dorośli ludzie z tak błahego powodu utrudniają innym życie. Podczas gdy tak naprawdę liczą się bliskość, przyjaźń, miłość dające spełnienie i bezpieczeństwo, umacniające poczucie własnej wartości. Czasami miałam wrażenie, że autorka celowo przedłuża dojście do tego momentu, w którym Lily wreszcie odkrywa przed August, co kryje się za jej nagłym pojawieniem się w domu sióstr – i to właściwie był jedyny poważny zgrzyt podczas lektury tej książki.

Sekretne życie pszczół” ma w sobie niezaprzeczalnie to coś. Może jestem naiwna, że temu ulegam, ale szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to. Lubię przekaz tej powieści, który ja odczytuję jako możliwość wyboru bliskich nam ludzi bez względu na więzy krwi i pochodzenie. Tworzenie wokół siebie i nich przyjaznej przestrzeni. Wsparcie, jakie możemy sobie nawzajem dawać. Dodam na koniec, że ten pozytywny efekt udało się osiągnąć pisarce bez sięgania po tani optymizm. A ochronny parasol, który otoczył Lily w domu pszczelarek, nie dla każdej postaci „Sekretnego życia pszczół” okazał się wystarczający...

2 komentarze :

  1. Wszyscy kuszą tą książką, muszę i ja ją w końcu przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytać i podzielić się swoimi wrażeniami - koniecznie :)

      Usuń