niedziela, 29 marca 2015




Garth Nix, Clariel, tłum. Agnieszka Kuc, wyd. Wydawnictwo Literackie

Książki Gartha Nixa są idealne dla lubiących fantasy – pomysłowe i jedyne w swoim rodzaju, napisane z rozmachem i wprowadzające do światów, w których nie będziemy po raz setny czytać o elfach i krasnoludach. I to bez względu na to, czy sięgniemy po serię „Klucze do Królestwa” czy po któryś z tomów „Starego Królestwa” (wbrew podobieństwu nazw stanowią one odrębne całości i opierają się na innym założeniu fabularnym). Z powieściami obu cyklów Nixa zapoznałam się już kilka lat temu i pamiętam, jak dobrze i przyjemnie mi się je czytało (chociaż klasyfikowane są jako literatura młodzieżowa). Dlatego z wielką ochotą sięgnęłam po najnowszą książkę australijskiego pisarza, czyli właśnie po „Clariel”, tematycznie należącą do „Starego Królestwa”, a której akcja rozgrywa się sześćset lat wcześniej niż w „Sabriel”, pierwszej części tej serii.

Garth Nix ma to do siebie, że jeśli nawet sięga po jakiś motyw częsty w literaturze popularnej, potrafi nadać mu nową jakość, nie zatrzymuje się w pół kroku, jak przytrafia się to niestety wielu autorom fantasy. Weźmy jako przykład samą Clariel. Jest młoda, niezależna, ma swój pomysł na życie. Nie interesuje ją moda ani ewentualne zamążpójście. Swoje miejsce widzi w lesie, na samotnych polowaniach. Prawda, że aż za dobrze przypomina inne młode gniewne? Z tym, że w trakcie lektury książki Nixa wychodzi na jaw, że upodobania Clariel nie biorą się z powietrza (bo tak napisał autor i nie ma dyskusji), tylko wynikają z cech odziedziczonych po przodkach. Do nich należy również wpadanie w bojowy szał czy wyczuwanie tzw. Magii Kodeksu. Są to jednak zdolności, którymi Clariel, podobnie inni bohaterowie wywodzący się z jej rodziny, jest obdarzona nierówno. Podczas gdy jedne ją fascynują i chce je rozwijać, inne nie budzą w niej emocji i nie ma na ich polu większych sukcesów. Na jej przykładzie widać, że Nix nie upraszcza swoich postaci. Nie będę przekonywać, że zostały one przedstawione z psychologiczną głębią, bo to jednak literatura przygodowa i nie ma tu miejsca na podobne portrety. Ale mogę zaręczyć, że bohaterowie Niksa są wiarygodni, mają swoje mocne i słabe strony, targają nimi różne pragnienia i ambicje, nie są papierowi. Dlatego ich perypetie są takie wciągające i jest w nich zawsze element niepewności, zaskoczenia. Co ciekawe nie tylko Clariel nie ma ochoty na wypełnianie powinności, które na niej ciążą jako bliskiej krewnej rodziny królewskiej i rodu Abhorsenów, z których wywodzą się obrońcy ludzi i życia przed Wolną Magią i zmarłymi.

No właśnie, kwestia magii, czarów i zaklęć. Oryginalność powieści „Starego Królestwa” zasadza się właśnie na podziale magii, ale nie na dobrą, złą, białą czy czarną. Raczej na taką, która służy życiu i je chroni (Magia Kodeksu). I na taką, która wykorzystuje emocje, instynkty, a także różnego rodzaju magiczne istoty. To Wolna Magia, łatwiejsza w użyciu, a zarazem niebezpieczna, bo wykorzystująca najmniejszą słabość jej użytkowników i błyskawicznie zwracająca się przeciw nim. Jeden rodzaj magii oznacza porządek, bezpieczeństwo i przewidywalność, drugi – wolność, chaos i anarchię.

Clariel żyje w świecie, w którym nie wierzy się już w niszczycielską moc Wolnej Magii ani nie poważa Magii Kodeksu. Nie przeciwstawia się temu stanu rzeczy ani ród Abhorsenów, którego głowa oddaje się rozrywkom zamiast obowiązkom, ani król, który wycofał się z zarządzania krajem. Problem w tym, że są ludzie ambitni, którzy chcą wypełnić powstałą próżnię i przejąć pełnię władzy. A rodzina Clariel, ze względu na swoje rodzinne koneksje, może być w tym użyteczna, jak i stanąć im drodze. W dodatku pewien rybak znajduje na morskim brzegu dziwną, zapieczętowaną srebrem butelkę. Otwiera ją i... wypuszcza na świat dawno tu niewidzianego ducha Wolnej Magii. I to są najpoważniejsze niebezpieczeństwa, którym musi stawić czoło Clariel wbrew swoim marzeniom o cichych leśnych ostępach.

Chciałbym napisać, że „Clariel”, jak i pozostałe książki Nixa, to pozycje obowiązkowe dla każdego miłośnika fantasy. Oraz dla każdego innego czytelnika, który pragnąłby się przekonać, że także i ten typ literatury ma do zaoferowania coś więcej niż szablonowe rozwiązania i schematycznie potraktowane postacie. Ale nie napiszę. Bo czytanie Nixa to przyjemność i świetna przygoda, nie obowiązek :)



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz