Dionisios Sturis,
Gdziekolwiek mnie rzucisz. Wyspa Man i Polacy. Historia splątania,
seria Terra Incognita, wyd. W.A.B.
Za egzotycznie brzmiącym
imieniem i nazwiskiem Dionisiosa Sturisa kryje się dziennikarz o
grecko-polskich korzeniach, urodzony w Salonikach, ale wychowany w
Polsce. Jego debiut - „Grecja. Gorzkie pomarańcze” - został
nominowany do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż
literacki. W tamtej książce Sturis opowiadał o dziejach greckiej
części rodziny, losach Greków w Polsce, greckich cechach
narodowych, powojennej historii Grecji i pięknie jej zakątków, a
także o kryzysie ekonomicznym i innych współczesnych problemach
tego kraju. Nie na próżno odwołuję się do treści pierwszej
książki Sturisa. Charakteryzujący ją miszmasz, łączenie spraw
prywatnych z wielką historią, widzenie świata przez zwykłych
ludzi z ciekawostkami, spraw wielkich z pozornie małymi – wszystko
to znajdziemy także w „Gdziekolwiek mnie rzucisz”, reportażu o
Man, niewielkiej wyspie leżącej pomiędzy Irlandią a Wielką
Brytanią, politycznie zależnej od tej ostatniej, ale też cieszącej
się sporą autonomią.
Wyspa Man – raz przystań
dla miejscowych przemytników, to znów raj dla bogaczy chcących
uniknąć wysokich podatków. Luksusowe miejsce dla internowanych
podczas obu wojen światowej i miejsce ćwiczeń dla brytyjskiego
RAF-u. Pierwsze miejsce na świecie, gdzie kobiety ruszyły do urn
wyborczych, a zarazem to, gdzie dopiero pod koniec ubiegłego
stulecia zrezygnowano z kary chłosty dla czynnych homoseksualistów.
Wreszcie – punkt docelowy polskich emigrantów, wśród których
znalazł się swego czasu sam Sturis. Co prawda dziennikarz nie
osiadł na stałe na wyspie, ale często tam powracał.
Dwudziesty wyjazd wykorzystał, by spotkać się z przyjaciółmi,
odświeżyć wspomnienia, poznać więcej faktów z przeszłości
wyspy i zebrać materiał do tej właśnie książki.
W ten sposób powstał
nowy reportaż, w którym poszczególne rozdziały są osobistymi
historiami Sturisa, a częściowo należą do innych – polskich
emigrantów, rodowitych Manxów i innych Brytyjczyków, którzy
osiedlali się na wyspie w różnych okresach i z rozmaitych powodów.
Dziennikarza interesują nie tylko znaczące nazwiska czy kluczowe
daty. Równie ważne jest dla niego zdanie przyjaciółek poznanych w
lokalnej małżowni, co przegląd okolicznych pubów i panujące w
nich zwyczaje. Listy od staruszki wciąż zakochanej w polskim
lotniku Stanisławie oraz relacje prasowe z wizyt w Polsce w latach
50., zdawane przez miejscową krawcową, której córka wyszła za
mąż za Polaka. Są osoby i takie
opowieści, do których Sturis wraca co jakiś czas, dorzucając coś
nowego do swojej i naszej wiedzy. Nigdy nie wiadomo, kiedy i czy w
ogóle to nastąpi, o czym przeczytamy w kolejnym rozdziale.
Ten
pozorny chaos i brak porządku wynagradza nam świadomość, że
Dionisios Sturis pisze o tym, do czego sam ma emocjonalny stosunek i
co go naprawdę ciekawi. Włącznie z tym, co potrafi zaobserwować
w najbliższym otoczeniu, wśród zwykłych ludzi. To właśnie jest to, co wyróżnia jego reportaże –
zarówno „Grecję. Gorzkie pomarańcze”, jak i „Gdziekolwiek
mnie rzucisz”. W tym rozumieniu podtytuł drugiej książki
„Historia splątania” nabiera podwójnego znaczenia,
nieograniczonego tylko do obrazu wspólnego życia emigrantów i
miejscowych. To także trafny opis stylu dziennikarza. Aż jestem
ciekawa, ile jeszcze takich bliskich sercu miejsc zna autor? O którym
z nich napisze następną książkę? Chętnie ją przeczytam,
kołysana między faktami a intymnymi historiami, legendami a próbami
uchwycenia tego czegoś, co sprawia, że dane miejsce i jego
mieszkańcy są niepowtarzalni w świecie. Ponieważ Dionisios Sturis
ma dar podawania tego wszystkiego w naprawdę zajmujący sposób.
Recenzja "Grecji. Gorzkich pomarańczy":
http://lowiskoksiazek.blogspot.com/2013/09/dionisios-sturis-grecja-gorzkie.html
Recenzja "Grecji. Gorzkich pomarańczy":
http://lowiskoksiazek.blogspot.com/2013/09/dionisios-sturis-grecja-gorzkie.html
Bardzo zachęcająca recenzja.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Tę książkę po prostu dobrze się czyta, a takie są najlepsze do recenzowania :)
Usuń