Leszek K. Talko, Pitu i
Kudłata w opałach, wyd. Znak Emotikon
Jeśli czytaliście w
prasie jeden z felietonów Leszka Talki lub ich wybór w książce
pod zbiorczym tytułem „Dziecko dla odważnych. Szkoła
przetrwania”, mieliście już do czynienia z Pitu i Kudłatą.
Felietony te dowcipnie i bez lukru pokazują uroki rodzicielstwa
poddawanego najróżniejszym próbom pomysłowego, normalnie się
rozwijającego rodzeństwa. Różnica między nimi a opowiadaniami
zawartymi w tomie „Pitu i Kudłata w opałach” jest taka, że
pierwsze z nich były skierowane do dorosłych, te drugie zaś
przeznaczone są dla młodszych czytelników. Teraz to dzieci, nie
rodzice, są narratorami. Autor sprawiedliwie oddaje głos to Pitu,
to Kudłatej. Brat z siostrą są też doroślejsi, chodzą już do
szkoły, choć ich dokładny wiek pozostaje do końca nieokreślony.
Leszek Talko okazuje się
świetnym obserwatorem współczesnych dzieci (na przykładzie dwójki
własnych). Wie, że z wycieczki szkolnej przywiozą gluty lub
gadżety kopiące prądem kupione na stoisku z pamiątkami, a zamiast
podziwianiem zabytków będą się ekscytować jedzeniem fastfoodów.
Że mogą całą klasą panikować z powodu zgubienia podręcznika
szkolnego, którego... nigdy nie było! I że nowe obyczaje w postaci
Wróżki Zębuszki to prawdziwe pułapki dla rodziców. I czego to
dzieci nie wymyślą, żeby wreszcie porządnie najeść się
chipsów. I jak to jest, że wystarczy jeden mały precedens, by
powstała rodzinną tradycja, z rodzaju tych nie do ruszenia,
oczywiście gdy spodoba się dzieciakom, a niekoniecznie dorosłym.
Pitu i Kudłata opowiadają
o swoich przygodach w drodze do szkoły, na wycieczkach szkolnych i z
rodzicami, o grach komputerowych, imprezach w szkole i świętowaniu
w domu, o przyjacielskich wizytach i mieszkaniu koło lasu, w którym
można spotkać dziki. W tle tych opowieści często widać ich
rodziców usiłujących sprostać różnym sytuacjom, a przede
wszystkim potrzebie sprawiedliwości swoich dzieci, które porównują,
sprawdzają i zawsze pamiętają, co mówią i robią dorośli
(chyba, że chodzi o tak przykre sprawy jak odrabianie lekcji).
Jest w tym tomie kilka
rozdziałów majstersztyków, np. „O tym, jak spędzać święto”
i „O tym, jak rozmawiać z eleganckim dzieckiem”, które są
bardzo zabawnym przytykiem do współczesności. Pierwszy opowiada o
święcie narodowym po kibolsku, które w oczach dziecka jest zwykłą
zabawą w rzucanie przedmiotami i w chowanego z policjantami (a
dziecko wolałoby pokaz sztucznych ogni). Drugi podkpiwa z tresowania
dzieci, które znają po kilka języków obcych, ale nigdy nie bawią
się na dworze, żeby się, broń Boże, nie spocić czy pobrudzić,
a do Barcelony jadą, by szlifować hiszpański, a nie kąpać się w
morzu i zobaczyć stadion, gdzie trenuje Messi. Przebitki
rzeczywistości pojawiają się także w innych rozdziałach, jak
choćby w tym, w którym przebrana z okazji Halloween Kudłata słyszy
od pewnej pani, że ta nie lubi żadnych obcych i zagranicznych...
mumii!
Teraz czas na minusy. Nie
wiem, w jakich okolicznościach Leszek Talko pisał opowiadania do
„Pitu i Kudłata w opałach”. Nie znalazłam żadnej informacji o
tym, by wcześniej były one opublikowane w prasie – a w tym, jak
sądzę, leży przyczyna pewnej niedoskonałości tego zbioru.
Pisanie do gazety wymaga mieszczenia się w określonych ramach,
artykuł często jest pisany z myślą o konkretnej liczbie znaków,
a to wymaga starannego przemyślenia treści tekstu. Tymczasem
historyjki Pitu i Kudłatej są zwyczajnie za długie, niepotrzebnie
rozdmuchane i pełne fragmentów, które można wykreślić bez
wyrzutów sumienia. Oczywiście ten zarzut nie dotyczy wszystkich
rozdziałów, ale niestety większości z nich. Szkoda, bo
rewelacyjny zmysł obserwacji i poczucie humoru autora działają bez
zarzutu, ale bywa że trudno je dostrzec w nużącej rozwlekłości
tekstu. Ponieważ książka była testowana na dziecku, dodam tylko,
że ani razu nie dawało ono oznak znudzenia, a w kilku przypadkach
(m.in. podczas czytania wymienionych z tytułów rozdziałów)
zaśmiewaliśmy się wspólnie do łez. Można zatem świetnie się
bawić podczas czytania tego tytułu, jednak do „Dziecka dla
odważnych” jest mu zdecydowanie daleko.
Zachęcam do przeczytania recenzji "Dziecka dla odważnych"
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz