poniedziałek, 19 maja 2014

John Green, Gwiazd naszych wina




John Green, Gwiazd naszych wina, tłum. Magda Białoń-Chalecka, wyd. Bukowy Las

Powieść ta nie należy już do gorących, książkowych nowości. Niemniej mam nadzieję, że nie przepadnie w zalewie nowych tytułów, że obroni się swoją oryginalnością i szczerością. To kolejna pozycja skierowana do nastolatków (i nie tylko), ale tych wrażliwszych, wyczulonych na fałsz i potrzebujących czegoś tchnącego autentyzmem. „Gwiazd naszych wina” właśnie coś takiego w sobie ma.

Gwiazd naszych wina” nie wpisuje się w kanon lekkich w treści książek młodzieżowych. Nie dodaje też otuchy, nie jest przesadnie optymistyczna, ale też nie wpędza w najczarniejszą rozpacz. Opowiada o kilkorgu bliskich sobie młodych ludzi, których z tzw. normalnego otoczenia wyróżnia choroba. Często śmiertelna, czasem podstępna, zawsze wyniszczająca. Rak.

Nie jest to jednak historia o bohaterstwie – na nie można sobie pozwolić dobrowolnie, a nowotworów przecież nikt o zdrowych zmysłach nie chce mieć; ani o jakiś wyjątkowych czynach – trudno o nie, gdy trzeba za sobą ciągnąć za sobą butlę z tlenem, a w piersiach brak tchu; ani o szczególnych przeżyciach, jakie powinny się przytrafić komuś żyjącemu w cieniu śmierci (jako zadośćuczynienie za niefortunnie szybki koniec). Jej bliskość nie jest zresztą żadną taryfą ulgową dla nastolatka – może nie musi on uczęszczać do szkoły, ale o trzaśnięciu drzwiami ze złości (to Hazel), uprawianiu koszykówki (Augustus) czy o krótkim wypadzie na miasto bez powiadamiania rodziców (oboje) może zapomnieć. „Gwiazd naszych wina” opowiada o życiu pełnym ograniczeń i bezsilności, z niemożliwie krótkim terminem ważności, o przedwczesnej dojrzałości, która ciąży i uwiera, ale ze względu na rodziców, dawnych znajomych i umierających przyjaciół trzeba ją dźwigać niczym tarczę. Bo jej brak nie uzdrowi, a może zranić innych.

Zdaję sobie sprawę, że jak dotąd wszystko to brzmi dość przygnębiająco. A jednak „Gwiazd naszych wina”, począwszy od urzekającego tytułu (nawiązującego do cytatu z Szekspira), jest jedną z ważniejszych i piękniejszych historii, jakie znam. Jej bohaterom udaje się niełatwa sztuka - we wzajemnych relacjach są przede wszystkim sobą, liczy się ich osobowość, inteligencja, spojrzenie na świat. Nie ignorują choroby, jest ona w końcu częścią ich samych i chcąc nie chcąc wpływa na ich odbiór rzeczywistości. Ale dla Hazel i Augustusa rak przestaje być taflą odgradzającą od tego prawdziwszego życia, toczącego się tylko dla tych, którzy mają przed sobą przyszłość nieograniczoną lękiem przed śmiercią. Hazel i Augustus tworzą swój własny, intymny świat. Ich rozmowy są pozbawione czułostkowości i obłudy. To one moim zdaniem są siłą napędową całej powieści, czynnikiem decydującym, że sięgamy po daną historię więcej niż raz i za każdym razem znajdujemy w niej coś prawdziwego i zarazem świeżego. Żeby nie było zbyt monotonnie, John Green wprowadza wątek, który dodaje akcji dynamizmu. Dotyczy on autora ulubionej książki Hazel, mieszkającego w Holandii Petera van Houtena. Zdradzę tylko, że także ten motyw wymyka się schematom myślowym i do końca nadaje tekstowi inną jakość.

W podziękowaniach na końcu książki John Green wspomina między innymi Esther Earl i jej rodziców. Mogę się tylko domyślać, że „Gwiazd naszych wina” powstała dzięki inspiracji jej życiem, a jego znajomość z pewnością nie była powierzchowna. Że to Esther zawdzięczamy nie tylko drugie imię bohaterki, ale też wyjaśnienie zjawiska tzw. bonusów rakowych, nazywanie raka „efektem ubocznym”, a może nawet i przemyślenia samej Hazel. Jakkolwiek było, John Green uniknął banału, stworzył wartościową historię, która wzrusza i która nie zasługuje na zapomnienie.

PS. Znalazłam trailer filmu, który powstał na podstawie książki, a w amerykańskich kinach ma się pojawić w czerwcu tego roku. Jest więc jeszcze trochę czasu, by zapoznać się bezpośrednio z książką. To tego typu literatura, której najlepsza część może zniknąć z filmowego obrazu. Zachęcam zatem do czytania!




Trailer do filmu "Gwiazd naszych wina"

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz