czwartek, 6 lutego 2014

Karen Mack, Jennifer Kaufman, Kochanka Freuda




Karen Mack, Jennifer Kaufman, Kochanka Freuda, tłum. Adriana Sokołowska-Ostapko, wyd. Znak Literanova

Zarówno tytuł, jak okładka książki sugerują, że będziemy mieli do czynienia z przewidywalnym romansem obficie podlanym historycznym sosem i okraszonym płytkimi spekulacjami dotyczącymi życia intymnego Sigmunda Freuda. Na szczęście autorki wybrały mniej romantyczną, za to bardziej prawdopodobną wersję przebiegu emocjonalnego związku Freuda z jego szwagierką. A literacką wyobraźnię podbudowały odkryciami pewnego niemieckiego socjologa (o brzmiącym swojsko nazwisku Maciejewski) oraz lekturą publikacji na temat nastrojów panujących w Wiedniu końca 19. wieku, a także – co jest najcenniejsze – wiele mówiącymi o cechach charakteru twórcy psychoanalizy, poznanymi dogłębnie przez jego domowników i przyjaciół. Właśnie one okazują się kluczowe dla takiego, a nie innego przebiegu akcji, są niespodzianką dla nas, czytelników, a także dla samej Minny Bernays. To ona jest narratorką tej powieści, to ją zaskakują i własne uczucia i zachowania męża siostry.
Niezamężna Minna, zmuszona okolicznościami życiowymi, mieszkała z Freudami ponad 40 lat i pomagała w opiece nad szóstką ich dzieci. „Kochanka Freuda” opowiada o pierwszych latach życia pod wspólnym dachem, które dla Minny okażą się huśtawką emocji pomieszanych z wyrzutami sumienia i... odczuwaniem zwykłego, pierwotnego szczęścia. Mack i Kaufman kreślą jej sylwetkę jako osoby niezależnej, oczytanej i obeznanej w wielu dziedzinach. Minna dla Freuda jest równoprawnym partnerem do dyskusji, który chętnie zaznajamia ją (a przy okazji i nas) ze swoimi teoriami dotyczącymi seksualności człowieka i zaburzeń powstających na ich tle, dzieli się z nią rozczarowaniami na gruncie naukowo-towarzyskim, jak i małżeńskim. Minna jest zmuszona przyznać się przed sama sobą, że mąż Marthy zawsze fascynował ją intelektualnie, a teraz uczucia te uległy zintensyfikowaniu i zaczęły się przeradzać się w coś więcej. Zdaję sobie sprawę, że brzmi to jak zapowiedź łzawego romansidła. Mogę jednak zapewnić, że ciąg dalszy nie jest stereotypowy, jak mogłoby się wydawać. 
Z jednej strony powieść porusza problem kobiet takich, jak Minna, które męski świat traktował jak interesujące kuriozum, ale nie miał dla nich poważnej propozycji wykorzystania ich intelektu i wrodzonych zdolności. Przedsmak tego, że może być inaczej, dał Minnie związek z Freudem, który jednak okazał się ślepą uliczką. Z drugiej strony opowiada o takich kobietach jak Martha, stojących na przegranych z góry pozycjach, zmęczonych chorobami dzieci, wielokrotnymi porodami i prowadzeniem domu. Oczekiwano od nich, że będą się słodko uśmiechać i haftować urocze serwetki, a gdy to robiły, okazywały się mało atrakcyjnymi rozmówczyniami. A jednak to do Marthy należy ostatni głos w tej powieści i nie jest on bynajmniej głosem osoby przegranej. Trzecią sprawą jest osobowość jednostki przekonanej o swej wyjątkowości, która jest jednocześnie równie mocno zainteresowana pracą badawczą, co obojętna wobec codziennych spraw najbliższych, jednostki nieustannie poszukującej nawet wątpliwych sojuszników swoich teorii i nieprzyjmującej uwag, które by do nich nie pasowały.
Niby to nic nowego w historii nauki i sztuki, że postać wybitna – a tego Freudowi mimo wszystko nie można odmówić – okazuje się obdarzona ludzkimi słabościami i nie ma nic wspólnego z ideałem, który tworzymy na własny użytek. Ale odkrycie to rzadko bywa przyjemne i tak też jest w tym wypadku. Rozczarowanie i zawód stają się uczuciami, które uderzają w nas obuchem i które dzielimy razem z Minną. Tym bardziej zagadkowy jest dla mnie jej dalszy los. Jak poukładała się wewnętrznie? Jak znosiła kolejne lata u boku szwagra bez prawa do utyskiwań i żalów, które swobodnie mogła okazywać jej siostra? Czy miała w nim nadal partnera do wymiany przemyśleń i rozważań na temat otaczającego świata? Czy zastąpił go w tej roli ktoś inny? Te znaki zapytania mnie drażnią, a jednocześnie świadczą o tym, że literacka rekonstrukcja wydarzeń Karen Mack i Jennifer Kaufman przekonała mnie do siebie. Autorkom nie tylko udało się uniknąć romansowego szablonu (Minna nie jest głupią gęsią, która dowartościowuje się związkiem z kontrowersyjnym lekarzem), ale nawet poddać w wątpliwość fabularne korzyści płynące z kontrastu pomiędzy dwoma siostrami.

2 komentarze :

  1. Czytałam "Martę F." zbeletryzowaną biografie żony Freuda. Tam także jest wspomniane o niezwykłym związku Freuda ze szwagierką. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podaj, proszę, autora tego tytułu. Chętnie przeczytam :)

      Usuń