Karen Mack, Jennifer
Kaufman, Kochanka Freuda, tłum. Adriana Sokołowska-Ostapko, wyd.
Znak Literanova
Zarówno tytuł, jak
okładka książki sugerują, że będziemy mieli do czynienia z
przewidywalnym romansem obficie podlanym historycznym sosem i
okraszonym płytkimi spekulacjami dotyczącymi życia intymnego
Sigmunda Freuda. Na szczęście autorki wybrały mniej romantyczną,
za to bardziej prawdopodobną wersję przebiegu emocjonalnego związku
Freuda z jego szwagierką. A literacką wyobraźnię podbudowały
odkryciami pewnego niemieckiego socjologa (o brzmiącym swojsko
nazwisku Maciejewski) oraz lekturą publikacji na temat nastrojów
panujących w Wiedniu końca 19. wieku, a także – co jest
najcenniejsze – wiele mówiącymi o cechach charakteru twórcy
psychoanalizy, poznanymi dogłębnie przez jego domowników i
przyjaciół. Właśnie one okazują się kluczowe dla takiego, a nie
innego przebiegu akcji, są niespodzianką dla nas, czytelników, a
także dla samej Minny Bernays. To ona jest narratorką tej powieści,
to ją zaskakują i własne uczucia i zachowania męża siostry.
Niezamężna Minna,
zmuszona okolicznościami życiowymi, mieszkała z Freudami ponad 40
lat i pomagała w opiece nad szóstką ich dzieci. „Kochanka
Freuda” opowiada o pierwszych latach życia pod wspólnym dachem,
które dla Minny okażą się huśtawką emocji pomieszanych z
wyrzutami sumienia i... odczuwaniem zwykłego, pierwotnego szczęścia.
Mack i Kaufman kreślą jej sylwetkę jako osoby niezależnej,
oczytanej i obeznanej w wielu dziedzinach. Minna dla Freuda jest
równoprawnym partnerem do dyskusji, który chętnie zaznajamia ją
(a przy okazji i nas) ze swoimi teoriami dotyczącymi seksualności
człowieka i zaburzeń powstających na ich tle, dzieli się z nią
rozczarowaniami na gruncie naukowo-towarzyskim, jak i małżeńskim.
Minna jest zmuszona przyznać się przed sama sobą, że mąż Marthy
zawsze fascynował ją intelektualnie, a teraz uczucia te uległy
zintensyfikowaniu i zaczęły się przeradzać się w coś więcej.
Zdaję sobie sprawę, że brzmi to jak zapowiedź łzawego
romansidła. Mogę jednak zapewnić, że ciąg dalszy nie jest
stereotypowy, jak mogłoby się wydawać.
Z jednej strony powieść
porusza problem kobiet takich, jak Minna, które męski świat
traktował jak interesujące kuriozum, ale nie miał dla nich
poważnej propozycji wykorzystania ich intelektu i wrodzonych
zdolności. Przedsmak tego, że może być inaczej, dał Minnie
związek z Freudem, który jednak okazał się ślepą uliczką. Z
drugiej strony opowiada o takich kobietach jak Martha, stojących na
przegranych z góry pozycjach, zmęczonych chorobami dzieci,
wielokrotnymi porodami i prowadzeniem domu. Oczekiwano od nich, że
będą się słodko uśmiechać i haftować urocze serwetki, a gdy to
robiły, okazywały się mało atrakcyjnymi rozmówczyniami. A jednak
to do Marthy należy ostatni głos w tej powieści i nie jest on
bynajmniej głosem osoby przegranej. Trzecią sprawą jest osobowość
jednostki przekonanej o swej wyjątkowości, która jest jednocześnie
równie mocno zainteresowana pracą badawczą, co obojętna wobec
codziennych spraw najbliższych, jednostki nieustannie poszukującej
nawet wątpliwych sojuszników swoich teorii i nieprzyjmującej uwag,
które by do nich nie pasowały.
Niby to nic nowego w historii nauki
i sztuki, że postać wybitna – a tego Freudowi mimo wszystko nie
można odmówić – okazuje się obdarzona ludzkimi słabościami i
nie ma nic wspólnego z ideałem, który tworzymy na własny użytek.
Ale odkrycie to rzadko bywa przyjemne i tak też jest w tym wypadku.
Rozczarowanie i zawód stają się uczuciami, które uderzają w nas
obuchem i które dzielimy razem z Minną. Tym bardziej zagadkowy jest
dla mnie jej dalszy los. Jak poukładała się wewnętrznie? Jak
znosiła kolejne lata u boku szwagra bez prawa do utyskiwań i żalów,
które swobodnie mogła okazywać jej siostra? Czy miała w nim nadal
partnera do wymiany przemyśleń i rozważań na temat otaczającego
świata? Czy zastąpił go w tej roli ktoś inny? Te znaki zapytania
mnie drażnią, a jednocześnie świadczą o tym, że literacka
rekonstrukcja wydarzeń Karen Mack i Jennifer Kaufman przekonała
mnie do siebie. Autorkom nie tylko udało się uniknąć romansowego
szablonu (Minna nie jest głupią gęsią, która dowartościowuje
się związkiem z kontrowersyjnym lekarzem), ale nawet poddać w
wątpliwość fabularne korzyści płynące z kontrastu pomiędzy
dwoma siostrami.
Czytałam "Martę F." zbeletryzowaną biografie żony Freuda. Tam także jest wspomniane o niezwykłym związku Freuda ze szwagierką. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPodaj, proszę, autora tego tytułu. Chętnie przeczytam :)
Usuń