czwartek, 20 lutego 2014

Marek Pindral, Chiny od góry do dołu




Marek Pindral, Chiny od góry do dołu, Biblioteka Poznaj Świat, wyd. Bernardinum

Nigdy nie byłam w Chinach. Ale jeśli kiedyś tam trafię, chciałbym pojechać do miejsc opisanych przez Marka Pindrala. Nie tych, które zwiedził niejako z obowiązku *, gdyż bez nich trudno sobie wyobrazić jakąkolwiek wycieczkę do Chin, czyli Pekin z Zakazanym Miastem, klasztor Shaolin, olśniewający Szanghaj. Ani też do wielkich przemysłowych i zanieczyszczonych miast południa, gdzie w jednym z nich przydzielono mu mieszkanie na 16. piętrze wieżowca. Ale do tych, które opisał z takim zachwytem, napawając się ich pięknem, wspaniałą przyrodą i ludźmi, którzy umieją żyć z nią w zgodzie od setek lat. Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że w rozwijających się błyskawicznie Chinach takie miejsca jeszcze w ogóle istnieją. Akurat tak się składa, że autor miał do nich przysłowiowego nosa. Kto nie wierzy, niech obejrzy zdjęcia zamieszczone w książce *. Są po prostu bajeczne!
Marek Pindral przez dwa lata uczył chińskich studentów języka angielskiego. Przez ten czas przytył z dziesięć kilo na specjałach chińskiej kuchni. I zasiał trochę wątpliwości w niektórych chińskich głowach co do kryształowego wizerunku rządzącej krajem partii. Jedno i drugie wyszło mu mimochodem. Kulinarnym przysmakom po prostu nie potrafił się oprzeć. Nie dziwię mu się, gdyż dość apetycznie opisuje zwyczaje kulinarne różnych części Chin. Co do drugiego, to było tak:
Okazję pracy w kraju tak egzotycznym i niemożliwym do ogarnięcia Marek Pindral potraktował jako przygodę, niecodzienną możliwość poznania jednej z najstarszych kultur świata. Od początku podróży towarzyszyła mu jego prywatna mantra: „Bądź otwarty, bądź otwarty”, która pomagała mu uporać się ze zjawiskami dziwnymi dla obcokrajowca, a normalnymi dla Chińczyka. O części z nich można przeczytać na okładce książki, więc nie będę ich powtarzać, a rzeczywiście bywają... zaskakujące. Od zdziwienia, że można jeść surową marchewkę po dezaprobatę wobec wycierania nosa w chusteczkę (a te przykłady to mały pikuś).
Jednak pewne symptomatyczne zachowania i rozmowy nie były częścią dziedzictwa po przodkach, ale zwykłej rządowej indoktrynacji, rodzajem rafy, na którą autor wpadał co i rusz podczas nauczania i prywatnych rozmów. Nie tylko upraszczała ona widzenie świata, ale wymazywała z niego niektóre fakty, zwyczaje i nazwiska osób z przeszłości i współczesności. Pindrala fascynowały te luki i rozbieżności w wiedzy, próbował je sondować, a nawet zmniejszać. Stąd część rozdziałów opowiada o chińskich studentach, przytacza ich anonimowe komentarze, podczas pisania których część z nich pozwalała sobie na wątpliwości lub myślenie po swojemu. Była ich jednak tylko garstka.
Mimo to Marek Pindral bardzo miło wspomina swoich uczniów, wystawia im laurkę za pracowitość, a przede wszystkim za dyplomację i uprzejmość: „To danie jest zbyt oryginalne jak na moje podniebienie” (to o jedzeniu przygotowanym przez autora), „Mark, ale ty jesteś silny” (czyli gruby) lub „Mark, ale ty masz piękne niebieskie oczy” (co można było usłyszeć także od studenta płci męskiej).
Chiny od góry do dołu” czyta się płynnie i z ciekawością. Jest to – czego autor nie ukrywa - całkiem subiektywna relacja z pobytu w Chinach, zapis z wypraw w miejsca nieznane reszcie świata, próba uchwycenia chińskiej mentalności i warunków życia. To wszystko dzięki temu, że Marek Pindral ma niesamowity dar obserwacji połączony z pociągiem do chodzenia własnymi drogami i nieutartymi szlakami. Podoba mi się jego humor i dystans wobec własnej osoby, skłonność do zachwytu i szczere zainteresowanie Chinami, ich przeszłością oraz legendami, którymi lubi raczyć czytelników. A przede wszystkim – ogromna sympatia wobec zdecydowanej większości Chińczyków, którzy stanęli na jego drodze. Nie licząc nadgorliwych urzędników.

* Skąd wiem, że z obowiązku? Po prostu w ich opisie brak entuzjazmu, tak wyczuwalnego w innych rozdziałach.

* Na zachętę można zajrzeć do galerii na stronie autora http://marekpindral.com/menu/photo-gallery-china

1 komentarz :

  1. Zgadzam się z Tobą, warto było sięgnąć po tę książkę, bo to opis podróży bardzo nietypowej i chwilami rzeczywiście niezwykle zaskakującej, przez co autor ciągle zadawał sobie, a przy okazji i nam wiele pytań, mnie to wciągnęło

    OdpowiedzUsuń