środa, 29 kwietnia 2015

Anna Wojtacha, Zabijemy albo pokochamy. Opowieści z Rosji




Anna Wojtacha, Zabijemy albo pokochamy. Opowieści z Rosji, wyd. Znak Literanova

Czytałam już wiele książek o Rosji i ciągle mi mało. Trudno chyba znaleźć inny kraj i naród tak obcy i swojski zarazem. Książka napisana przez dziennikarkę Annę Wojtachę jest kolejną wariacją na rosyjskie tematy. Napisaną zręcznie, z podziwu godną lekkością. Bez powtarzania wciąż tych samych informacji, którymi w dobrej wierze raczą nas podróżnicy wybierający wschodni kierunek włóczęgi. Opowieści Wojtachy nie są typowymi reportażami choćby ze względu na ich zbeletryzowany charakter. Sprawiają one wrażenie, jakby powstały wyłącznie z tych przeżyć i doświadczeń Anny Wojtachy, które miały miejsce przy okazji jej pracy reporterki. Co do charakteru tejże, to nie dowiemy się zbyt wielu szczegółów na jej temat. Nie będziemy znać celów, w jakich dziennikarka wyruszała do Rosji, prócz tych dyktowanych własną potrzebą. W tym sensie opowieści z „Zabijemy lub pokochamy” nie stanowią ściśle reporterskiego materiału. Mogły się wydarzyć (i tak z pewnością było), ale mogły również powstać wyłącznie dzięki wyobraźni. Mają jeszcze to do siebie, że przypominają poufne pogaduchy przyjaciółki, która dzieli się historiami przeznaczonymi tylko dla naszych uszu. Albo zapiski w pamiętniku, chociaż na to są zbyt starannie opracowane.

Każdy rozdział „Zabijemy lub pokochamy” to inni ludzie, których spotyka Wojtacha, i inne życiowe opowieści. Jej bohaterowie rzadko wygłaszają polityczne uwagi, zbyt zajęci codziennością i wiązaniem końca z końcem. Aczkolwiek pewne sprawy można wyraźnie odczytać z kontekstu sytuacji, w jakiej się znaleźli. Wyjątkiem jest tu Ninoczka, prostytutka, której losy mogłyby dziać się chyba w każdym miejscu na ziemi, niekoniecznie w Moskwie. I być może jeszcze Igor, bezdomny, którego nikt nie chce przyjąć do pracy z powodu pobytu w więzieniu. Jedyna osoba, która co jakiś czas przewija się przez książkę, to Ogi. Uprzedzam, że poświęconą mu część czyta się jak płomienny romans! A sama autorka nie należy do osób pruderyjnych czy wstydliwych, także na innych polach niż uczuciowe.

Anna Wojtacha nie jest bierną słuchaczką, ale aktywnym uczestnikiem wydarzeń. Lubi wciągać napotkanych ludzi w swoją orbitę, darzy ich szczerą sympatią. Nie zajmuje się ich obserwacją, ale staje się – przynajmniej na jakiś czas - częścią ich życia. Opisane przez nią sytuacje bardziej podkreślają charakter narodowy Rosjan oraz ich stosunek do życia (a czasem i do swoich władz) niż powiedzą o Rosji coś nowego, czego by nie wiedział czytelnik nawet luźno zainteresowany tym krajem. Niemniej książka „Zabijemy lub pokochamy” potrafi do siebie przekonać. Zaletami tego tytułu są szczerość, bezpośredniość i atmosfera zażyłości, którą autorka tworzy w relacjach ze swoimi bohaterami i którą się wyczuwa w stosunku do czytelników. Oraz dobre pióro, które sprawia, że „Zabijemy lub pokochamy” czyta się naprawdę bardzo szybko.

3 komentarze :

  1. Jestem zainteresowana Rosją, więc i książką, zatem chętnie ją przeczytam :)!

    OdpowiedzUsuń
  2. A widziałaś "Inny punkt widzenia"? Tam też poczułam tę atmosferę zażyłości. Równa babka z tej Wojtachy :)

    OdpowiedzUsuń