Arturo Pérez-Reverte,
Cierpliwy snajper, tłum. Joanna Karasek, wyd. Znak
Był taki czas, że Arturo
Pérez-Reverte stał się
moim odkryciem, prywatną przygodą po świecie tajemnic, sztuki i
sensacji. Może akurat nie wciągnęłam się w jego cykl o kapitanie
Alatriste z gatunku płaszcza i szpady (wyrosłam z takich opowieści,
niestety), ale doskonale pamiętam wrażenie, jakie na mnie zrobiła
choćby „Szachownica flamandzka”, „Ostania bitwa Templariusza”
czy wręcz gotowa do ekranizacji „Królowa Południa”. Zresztą
jedną z jego historii - „Klub Dumas” - wyreżyserował sam Roman
Polański (i zepsuł ją, wycinając połowę wątków). I jeszcze
ten dziwny smutek po lekturze „Batalisty”, w której
Pérez-Reverte zwalnia
rytm, a tematyką nawiązuje do swojego doświadczenia korespondenta
wojennego i dziennikarskiej odpowiedzialności za los drugiego
człowieka.
„Cierpliwy snajper”
wpisuje się w nurt przygodowo-sensacyjny z odniesieniami do
działalności artystycznej, ten sam, który niegdyś tak mocno
zawładnął moją wyobraźnią. Snajperów jest tu dwóch.
Grafficiarz podpisujący swoje malunki tagiem Sniper, od lat
bożyszcze i idol młodych-gniewnych, buszujących nocami po
Madrycie, Lizbonie, Weronie i Neapolu (i nie tylko) z puszkami farby
i próbujących zostawić na ścianach, murach, pociągach czy
posągach swój znak. Drugim można określić główną bohaterkę
tej książki – specjalistkę od sztuki ulicznej i wolnego
strzelca, która na zlecenie pewnego wydawnictwa ma odnaleźć
Snipera i namówić go na zgodę na wydanie zdjęć jego dzieł w
luksusowym albumie. Lex nie jest jedyną osobą, która chce dorwać
Snipera. Jej (a przy okazji i jego) śladem podążają ludzie
wynajęci przez pewnego bogatego i wpływowego mężczyznę, który
obwinia grafficiarza o śmierć syna.
I tu pierwszy zgrzyt –
Lex aż nazbyt łatwo rozbija skorupę nieufności, która
charakteryzuje środowisko writerów (tak nazywają siebie
grafficiarze). Co prawda naszej bohaterce nie od razu udaje się
spotkać z kimś, kto miałby ostatnio ze Sniperem bezpośrednio do
czynienia. Ale jej wysiłki spotykają się z jako takim
zrozumieniem, wreszcie z pomocą. Czego nie można powiedzieć o
agentach od Lorenza Biscarruesa, który stracił syna Daniela dużo
wcześniej niż Lex otrzymała zlecenie. Arturo Pérez-Reverte
nie potrafi mnie przekonać, dlaczego akurat w tej sprawie Lex jest
skuteczniejsza od zawodowców. Drugi zgrzyt – zakończenie, które
wcale a wcale nie zaskakuje. Pod względem nieprzewidywalności
„Cierpliwy snajper” to niestety klapa. Ale ma inny walor, który
sprawia, że mimo wszystko warto przeczytać najnowszą powieść
Péreza-Revertego.
Nigdy wcześniej nie
zaprzątałam sobie głowy sztuką uliczną. Ba, nie miałam
świadomości, że taka w ogóle istnieje. Na bazgroły na ścianach
patrzyłam z niechęcią, nie widząc w nich niczego związanego ze
sztuką, z wolnością wyrażania siebie czy z odrzucaniem
społecznych reguł, które narzucają, co jest ładne i wartościowe,
a więc może się dobrze sprzedać, a co nie. Po przeczytaniu
„Cierpliwego snajpera” może nie zmieniłam do końca zdania na
temat tego, co uważam za wandalizm, ale odkryłam zupełnie dla mnie
nowy, nieznany świat.
Uniwersum młodych i
zbuntowanych, idących pod prąd, negujących komercję,
bezpieczeństwo i jakiekolwiek zasady. Podziemie artystów, nieważne
lepszych czy gorszych, otwarte dla wszystkich, którzy mają odwagę
i chęć. Próbujące się opierać oficjalnemu światu sztuki, który
chce zawłaszczyć graffiti, prezentować je tylko wybranej
publiczności. W końcu sprzedawać je, a zatem wykorzystywać jego
dzikość i nieokiełznanie. „Cierpliwy snajper” opisuje tę
walkę o zawłaszczenie dusz, o wielkie pieniądze, które zabijają
autentyczność. Mocno akcentuje pragnienie zachowania niezależności
za wszelką cenę. Przy okazji podejmuje temat roli autorytetów.
Pyta o granice swobody i nieskrępowania w chwili, gdy prowokują one
ryzykowne zachowania, kończą się tragedią.
Nie skreślam więc
„Cierpliwego snajpera”, ponieważ mówi on tak wiele, tak
wyczerpująco o współczesności i sztuce rozumianej całkowicie
niekonwencjonalnie oraz zrośniętej ze specyficznym stylem życia i
myślenia. Po dreszcz emocji i zaskakującą fabułę odsyłam jednak
czytelników do wcześniejszych powieści Artura Péreza-Revertego.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz