Fiona McFarlane, Nocny
gość, tłum. Katarzyna Bieńkowska, wyd. Warszawskie Wydawnictwo
Literackie MUZA SA
Okładka z zachodem słońca
i delikatną postacią młodej kobiety sugeruje, że mamy do
czynienia z historią miłosną. A jednak „Nocny gość” nie ma z
tym rodzajem opowieści nic wspólnego. Jedynie morze jest tym, co
łączy ten romantyczny obrazek z treścią książki. To właśnie
niedaleko morskiego wybrzeża, w samotnie stojącym na wydmach domu
mieszka starsza kobieta imieniem Ruth. Jej codzienności i nocnym
lękom przyglądamy się z zewnątrz, płynnie dopuszczani do jej
myśli i wspomnień. Nie ma znaczenia, jak głęboko sięgają one w
przeszłość. Nawet im dalej, tym bardziej stają się klarowne,
intensywne, jakby nie dzieliły ich upływające lata. W umyśle Ruth
współistnieją obok siebie chwile zachowane z dzieciństwa
spędzonego na Fidżi, pierwsza miłość - uczucie do młodego
lekarza, urywki ze szczęśliwego i nieskomplikowanego związku z
mężem, dotyk dziecięcej rączki któregoś z synów Ruth w jej
dłoni. To, z czym starsza kobieta ma kłopot, to teraźniejszość,
samotność i podstępna starość, która powoli i nieubłaganie
odbiera jej rozeznanie między jawą a snem i przywidzeniem.
Pojawienie się w domu
Ruth pracownicy opieki społecznej, Fridy, siedemdziesięciolatka
przyjmuje ze zdziwieniem, ale i zadowoleniem. Potężna i solidna
Frida stanowi oparcie dla starszej pani, staje się niezbędnym
punktem odniesienia do tego, co dzieje się w jej życiu, a w końcu
– tą, od której wszystko zaczyna zależeć, także postanowienia
Ruth. Siła nacisku Fridy jest subtelna, z czasem przybiera bardziej
złowrogi charakter. Ruth zaczyna się gubić pomiędzy potrzebą
samodzielnego decydowania o swoich poczynaniach a zależnością od
emanującej fizyczną siłą Fridy. Sytuacja staje się zagmatwana,
niekiedy nieprzyjemna, a nawet groźna. Ponieważ obserwujemy ją z
punktu widzenia Ruth, nie wiadomo, na ile odczucia i obserwacje
starszej kobiety są jej urojeniem, nadinterpretacją faktów,
efektem nie tak sprawnej już pamięci czy rzeczywiście prawdą.
Fiona McFarlane stworzyła
niepokojącą, psychologiczną prozę o próbach utrzymania
niezależności i głębokiej potrzebie czyjeś obecności – dwóch
pragnieniach, które zdają się nawzajem wykluczać. Przypadek Ruth
jest tym szczególniejszy, że nie ma ona wystarczającej mocy
przeciwstawienia się Fridzie i utrzymania zdrowych granic w
relacjach z nią. Jej wrogami są zaawansowany wiek, mieszkanie w
odludnym miejscu i brak stałej obecności synów w pobliżu.
Podoba mi się, że
McFarlane kreśląc postać Ruth, nie odbiera jej apetytu na życie,
na oczekiwanie dalszego ciągu, snucie planów i marzeń. Starsza
pani nie szykuje się na śmierć, jak w naszym mniemaniu robią
wszystkie babcie. W Ruth wciąż tkwi dziecko wychowane w
egzotycznym miejscu, młoda dziewczyna po pierwszym pocałunku, żona
i matka, która planowała życie rodzinne i osiągała każdy cel,
nawet tak banalny jak zrobienie zakupów w sąsiednim miasteczku (co
w pewnym momencie stanie się dla niej nieosiągalne).
„Nocny gość” to
powieść obyczajowa, ale skonstruowana z takim napięciem, które
ciągle każe nam czekać na moment zagrożenia. Mówi nam o
bezradności, która przychodzi z wiekiem i bezsilności wobec faktu,
że coraz bardziej stajemy się zależni od innych. To dużo gorsze
niż tygrys, którego buszowanie w domu słyszy w niektóre noce
Ruth...
Nie sądziłam, że TAKA książka kryje się za taką okładką. Nie jest brzydka, ani kiczowata, nic z tych rzeczy, ale jednak sugeruje, że książkę można w pewnej szufladce umieścić. Nie dziwi mnie Twoja uwaga na początku tekstu :)
OdpowiedzUsuńA temat bardzo, bardzo dla mnie. Przemawia do mojej wyobraźni/wrażliwości. Zwłaszcza ta bezradność.
Tak, okładka jest kompletnie nietrafiona. Na szczęście treść książki wszystko wynagradza :)
UsuńNajbardziej podoba mi się pokazanie Ruth jako kogoś, kto mógłby wiele zdziałać, gdyby nie słabnący umysł i niedomagające ciało. To musi być okropne, gdy te dwa czynniki, które wspomagały nas całymi latami, stają się zawodne i nie możemy już zawojować świata... Albo przynajmniej żyć po swojemu i samodzielnie.
Życzę jak najszybszej lektury :)
Mam bardzo podobne przemyślenia. A co do lektury, to jak zwykle - gdyby doba była dłuższa tyyyyyyyle bym przeczytała. Dobre książki czyhają wszędzie, a ja ciągle nie nadążam ;)
UsuńTo na 100% książka dla mnie! Dzięki za recenzję.
OdpowiedzUsuń