wtorek, 3 czerwca 2014

Mira Jakowienko, Żona enkawudzisty. Spowiedź Agnessy Mironowej




Mira Jakowienko, Żona enkawudzisty. Spowiedź Agnessy Mironowej, tłum. Dorota Bal, wyd. Znak Horyzont

Agnessie Mironowej, żonie jednego z wielu funkcjonariuszy radzieckiej NKWD, przypadł w udziale los na pewno niezwykły, ale czy aż tak wyjątkowy w porewolucyjnej Rosji, żeby go uwieczniać? Nie należała ani do osób decydujących, ani zaangażowanych politycznie, a jej wpływy ograniczały się do możliwości wysłania paczki z żywnością rodzinie czy do tego, kogo ze sobą zabierze pociągiem do Moskwy. Nie próbowała zmieniać świata, tylko zręcznie się do niego dostosowywała, korzystając z wszelkich udogodnień bez oglądania się na ogół. A jednak to niezależna duchem Agnessa Mironowa stała się jednym z tych wiarygodnych i spostrzegawczych świadków epoki, która zanim odeszła do przeszłości, pociągnęła za sobą tak wiele ofiar. Uprzywilejowana pozycja żony wysokiego rangą funkcjonariusza okazała się tylko odroczeniem tego, co stało się udziałem milionów obywateli sowieckiej Rosji. A wiadomo – upadek z wysoka jest bardziej dotkliwy i pociąga za sobą inne konsekwencje.

Agnessa Mironowa jest szczera, swobodna, pozostaje sobą do ostatniej strony – inteligentna, ale zdecydowanie nie intelektualistka, wielbicielka pięknych przedmiotów, romantyczka w sferze uczuć (ale tylko do pewnego momentu), obojętna na ideologię, pełna życiowej energii i pragmatyczna w sposób wstrząsający dla kogoś, kto nie przeżył rosyjskiej rewolucji, lat Wielkiego Terroru, wojennej biedy, zesłania do łagru. Owszem, szuka usprawiedliwień dla ukochanego męża, jest za to zapiekłą antystalinistką. Gwałtownie protestuje, gdy słyszy, że „najgenialniejszy” - jak nazywa z przekąsem Stalina - nic nie wiedział o przeprowadzanych czystkach i sfingowanych wyrokach.

Wspomnienia Agnessy Mironowej utrzymane są w bardzo intymnym, czasem niemal frywolnym tonie. Pozbawione dystansu, jaki wkrada się pomiędzy dziennikarza a osobę, z którą przeprowadzany jest wywiad. Z wtrętami, które mają wartość tylko dla samej rozmówczyni (np. opisy sukien), a jednocześnie nadają szczególny rys opowiadanej przez nią historii, nie zacierając jej uniwersalności. Łatwo ulec wrażeniu, jakby siedziała tuż obok i snuła swoje opowieści tylko dla nas. Ma to swoją przyczynę. Mira Jakowienko, jak się okazało pod koniec lektury, nie była dziennikarką poszukującą tematu, ale uzdolnioną literacko przyjaciółką Agnessy, zaangażowaną w spisywanie wspomnień ludzi wywożonych nocą do aresztów śledczych, a potem do łagrów. Przyznaję, że zabrakło mi tej informacji na początku książki. Tak, jak tego, kim jest Irina Szerbakowa, która omawia walory tekstu Jakowienki, uwzględniając historyczną perspektywę. Oraz skąd w książce dodatkowy rozdział poświęcony stowarzyszeniu Memoriał, które zajmuje się prawami człowieka i ofiarami radzieckich represji. Przy pomocy internetu ustaliłam, że Szerbakowa jest pracownicą Memoriału, a metodą dedukcji doszłam do tego, że wspomnienia Mironowej należą do archiwum tej organizacji. To tylko szczegół techniczny, ale przydałby się choć jedna strona wprowadzenia, która połączyłaby te części książki w całość. Zwłaszcza rozdział o Memoriale wydaje się zupełnie przypadkowo dołączony do reszty.

Niemniej jest to wspaniała lektura! Życiorys Agnessy długo czyta się jak romans, w którym dla głównej bohaterki najważniejsze jest, by błyszczeć, przyciągać męskie spojrzenia, kochać i być kochaną, gorąco i namiętnie. Tyle że w tle są trupy wieszanych (przez białych), rozstrzeliwanych (przez czerwonych), zmarłych podczas wielkiego głodu i obgryzanych przez jeszcze żyjących. Wreszcie aresztowanych w nocy, wywożonych, skazywanych na obozy pracy lub rozstrzelanie. Przez takich jak drugi mąż Agnessy, enkawudzista. Ona sama przez dłuższy czas żyje w komunistycznym raju, pośród obfitości rozrywek, jedzenia, upojona władzą, jaką daje jej pozycja Mironowa, jej największej miłości. Nie interesuje się „obowiązkami” męża, woli go rozśmieszać.

Ta romantyczna historia ma jednak ciąg dalszy, już nie tak radosny. A jednak rozpieszczana przez los, niekiedy kontrowersyjna z punktu widzenia moralności Agnessa imponuje hartem ducha i zaradnością – i wtedy, gdy dowiaduje się o wyroku Mironowa, gdy musi dzielić pokój z obcymi ludźmi i gdy na skutek donosu trafia do kazachskiego łagru. W jakiś sposób opowieść Agnessy Mironowej jest triumfem życia i pierwotnych instynktów, które przeprowadziły bohaterkę przez zdradliwe meandry historii, które pochłonęły tak wielu innych (chciałoby się powiedzieć, słusznie czy nie, lepszych, mądrzejszych i zdolniejszych). Polecam - w duchu Agnessy – z całego serca!

2 komentarze :

  1. Fantastycznie jest móc poznać historię kobiety takiej jak Agnessa Mironowa. Jestem zafascynowana Twoją recenzją i książką i choć pierwszy raz słyszę o tym tytule będę go szukać... No i świetna okładka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Cię zachęciłam. Wydawca, całkiem słusznie, porównuje postać Agnessy do Scarlett O'Hary. Z tym, że Agnessa żyła naprawdę.

      Usuń