Mira Jakowienko, Żona
enkawudzisty. Spowiedź Agnessy Mironowej, tłum. Dorota Bal, wyd. Znak Horyzont
Agnessie Mironowej, żonie
jednego z wielu funkcjonariuszy radzieckiej NKWD, przypadł w udziale
los na pewno niezwykły, ale czy aż tak wyjątkowy w porewolucyjnej
Rosji, żeby go uwieczniać? Nie należała ani do osób
decydujących, ani zaangażowanych politycznie, a jej wpływy
ograniczały się do możliwości wysłania paczki z żywnością
rodzinie czy do tego, kogo ze sobą zabierze pociągiem do Moskwy.
Nie próbowała zmieniać świata, tylko zręcznie się do niego
dostosowywała, korzystając z wszelkich udogodnień bez oglądania
się na ogół. A jednak to niezależna duchem Agnessa Mironowa stała
się jednym z tych wiarygodnych i spostrzegawczych świadków epoki,
która zanim odeszła do przeszłości, pociągnęła za sobą tak
wiele ofiar. Uprzywilejowana pozycja żony wysokiego rangą
funkcjonariusza okazała się tylko odroczeniem tego, co stało się
udziałem milionów obywateli sowieckiej Rosji. A wiadomo – upadek
z wysoka jest bardziej dotkliwy i pociąga za sobą inne
konsekwencje.
Agnessa Mironowa jest
szczera, swobodna, pozostaje sobą do ostatniej strony –
inteligentna, ale zdecydowanie nie intelektualistka, wielbicielka
pięknych przedmiotów, romantyczka w sferze uczuć (ale tylko do
pewnego momentu), obojętna na ideologię, pełna życiowej energii i
pragmatyczna w sposób wstrząsający dla kogoś, kto nie przeżył
rosyjskiej rewolucji, lat Wielkiego Terroru, wojennej biedy, zesłania
do łagru. Owszem, szuka usprawiedliwień dla ukochanego męża, jest
za to zapiekłą antystalinistką. Gwałtownie protestuje, gdy
słyszy, że „najgenialniejszy” - jak nazywa z przekąsem Stalina -
nic nie wiedział o przeprowadzanych czystkach i sfingowanych
wyrokach.
Wspomnienia Agnessy
Mironowej utrzymane są w bardzo intymnym, czasem niemal frywolnym
tonie. Pozbawione dystansu, jaki wkrada się pomiędzy dziennikarza a
osobę, z którą przeprowadzany jest wywiad. Z wtrętami, które
mają wartość tylko dla samej rozmówczyni (np. opisy sukien), a
jednocześnie nadają szczególny rys opowiadanej przez nią
historii, nie zacierając jej uniwersalności. Łatwo ulec wrażeniu,
jakby siedziała tuż obok i snuła swoje opowieści tylko dla nas.
Ma to swoją przyczynę. Mira Jakowienko, jak się okazało pod
koniec lektury, nie była dziennikarką poszukującą tematu, ale
uzdolnioną literacko przyjaciółką Agnessy, zaangażowaną w
spisywanie wspomnień ludzi wywożonych nocą do aresztów śledczych,
a potem do łagrów. Przyznaję, że zabrakło mi tej informacji na
początku książki. Tak, jak tego, kim jest Irina Szerbakowa, która
omawia walory tekstu Jakowienki, uwzględniając historyczną
perspektywę. Oraz skąd w książce dodatkowy rozdział poświęcony
stowarzyszeniu Memoriał, które zajmuje się prawami człowieka i
ofiarami radzieckich represji. Przy pomocy internetu ustaliłam, że
Szerbakowa jest pracownicą Memoriału, a metodą dedukcji doszłam
do tego, że wspomnienia Mironowej należą do archiwum tej
organizacji. To tylko szczegół techniczny, ale przydałby się choć
jedna strona wprowadzenia, która połączyłaby te części książki
w całość. Zwłaszcza rozdział o Memoriale wydaje się zupełnie
przypadkowo dołączony do reszty.
Niemniej jest to wspaniała
lektura! Życiorys Agnessy długo czyta się jak romans, w którym
dla głównej bohaterki najważniejsze jest, by błyszczeć,
przyciągać męskie spojrzenia, kochać i być kochaną, gorąco i
namiętnie. Tyle że w tle są trupy wieszanych (przez białych),
rozstrzeliwanych (przez czerwonych), zmarłych podczas wielkiego
głodu i obgryzanych przez jeszcze żyjących. Wreszcie aresztowanych
w nocy, wywożonych, skazywanych na obozy pracy lub rozstrzelanie.
Przez takich jak drugi mąż Agnessy, enkawudzista. Ona sama przez
dłuższy czas żyje w komunistycznym raju, pośród obfitości
rozrywek, jedzenia, upojona władzą, jaką daje jej pozycja
Mironowa, jej największej miłości. Nie interesuje się
„obowiązkami” męża, woli go rozśmieszać.
Ta romantyczna historia ma
jednak ciąg dalszy, już nie tak radosny. A jednak rozpieszczana
przez los, niekiedy kontrowersyjna z punktu widzenia moralności
Agnessa imponuje hartem ducha i zaradnością – i wtedy, gdy
dowiaduje się o wyroku Mironowa, gdy musi dzielić pokój z obcymi
ludźmi i gdy na skutek donosu trafia do kazachskiego łagru. W jakiś
sposób opowieść Agnessy Mironowej jest triumfem życia i
pierwotnych instynktów, które przeprowadziły bohaterkę przez
zdradliwe meandry historii, które pochłonęły tak wielu innych
(chciałoby się powiedzieć, słusznie czy nie, lepszych,
mądrzejszych i zdolniejszych). Polecam - w duchu Agnessy – z
całego serca!
Fantastycznie jest móc poznać historię kobiety takiej jak Agnessa Mironowa. Jestem zafascynowana Twoją recenzją i książką i choć pierwszy raz słyszę o tym tytule będę go szukać... No i świetna okładka!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię zachęciłam. Wydawca, całkiem słusznie, porównuje postać Agnessy do Scarlett O'Hary. Z tym, że Agnessa żyła naprawdę.
Usuń