Joanna Bator, Rekin z
parku Yoyogi, seria Terra incognita, wyd. W.A.B.
Książki Joanny Bator
zajmowały specjalne miejsce w mojej biblioteczce, jeszcze zanim
pisarka zdobyła nagrodę Nike za „Ciemno, prawie noc”
(paradoksalnie to jedyny jej tytuł, który dotąd czeka
nieprzeczytany na półce). Wśród nich pierwsze i niepodzielne
miejsce zajmuje „Japoński wachlarz” podsumowujący pierwsze lata
pobytu Joanny Bator w Japonii. „Rekin z parku Yoyogi” jest w
pewnym sensie kontynuacją „Wachlarza”. Felietony w nim zawarte
mają wiele cech wspólnych z tekstami z pierwszego tytułu. Ale są
też różnice. Nie tylko dlatego, że „Rekin ...” zawiera
doświadczenia i spostrzeżenia autorki z innego, późniejszego
okresu (wiele z nich opowiada o tsunami, które pochłonęło tysiące
ofiar i doprowadziło do awarii elektrowni atomowej w Fukushimie). W
moim odczuciu „Japoński wachlarz” jest z góry przemyślaną,
zwartą całością, podczas gdy „Rekin z parku Yoyogi” ma
bardziej przypadkowy charakter. To raczej zbiór tekstów powstałych
w różnych okolicznościach i w wyniku zapotrzebowania na dany
temat. Stąd jego odmienność.
Na pewno nikt nie potrafi
tak opowiadać Japonii (celowo pomijam „o”) jak Joanna Bator.
Patrzy na nią to okiem naukowca (jest w końcu antropologiem
kulturowym z wykształcenia), to okiem wieloletniej mieszkanki Tokio.
Jej najlepsze teksty powstają wtedy, gdy wykorzystuje te spojrzenia
w mniej więcej równych proporcjach, a to zdarza się
satysfakcjonująco często. Bator chwali się i to, że nie
prześlizguje się nad niecodziennymi dla Europejczyka zjawiskami.
Nie traktuje ich wyłącznie jako ciekawostek do odnotowania i
dziwactw do zszokowania czytelników. Nie odbierając im prawa do
egzotyczności, wnikliwie wyjaśnia skąd się wzięły – począwszy
od tortów z bitą śmietaną i truskawkami na Boże Narodzenie,
krzywe zęby przedstawicieli jednego z najzamożniejszych
społeczeństw świata, aż po Godzillę od dziesięcioleci uparcie
burzącą japońską stolicę, czy to w filmach czy w literaturze.
Japonia, jaka wyłania się
z felietonów Joanny Bator, to nie tylko porządek i ład społeczny,
które sprawiają, że ogółowi żyje się wygodniej i bezpieczniej.
To także obraz niezwykle chłonnej kultury, która przyswaja i
przetwarza w niewiarygodnym tempie, tworząc nową jakość i
zachowując ciągłość z przeszłością, której my, Europejczycy,
nie potrafimy dostrzec. Bo dla nas japońska tradycja to nie sposób
myślenia i odbierania świata, ale zazwyczaj rzeczy materialne i
płytkie: piękne kimona, eleganckie gejsze i samurajskie miecze,
czyli tylko rekwizyty.
Wiedza Bator w tej materii
jest głęboka i imponująca, szczególnie gdy pisze ona o zjawisku
otaku, czyli wiecznych chłopcach, którzy nie odczuwają potrzeby
kontaktów z prawdziwymi ludźmi (zwłaszcza z kobietami) i odrzucają
presję zrobienia kariery na rzecz wirtualnego świata gier, mangi i
anime. Część książki im poświęcona, o tytule „Heterotopie”,
ma jednak pewną niewielką wadę – szczegóły, które powtarzają
się po wielokroć w kolejnych rozdziałach. Wynika to najprawdopodobniej z tego,
że część tekstów z „Rekina w parku Yoyogi” była już
wcześniej publikowana w prasie jako odrębne artykuły. Z osobna
każdy z rozdziałów „Heterotopii” to prawdziwa perełka i
kopalnia wiedzy, czytane naraz – mogą znużyć. Lepiej je sobie
dawkować stopniowo, co naprawdę nie jest łatwe po przeczytaniu
„Niesamowitości” i „Alegorii”, dwóch pierwszych części
książki. Bo Bator potrafi uwieść Japonią jak nikt inny!
Muszę przeczytać, bo wiem, że moja siostra nie mogła się od tej książki oderwać.
OdpowiedzUsuńMusisz :)
Usuń