środa, 11 czerwca 2014

Joanna Bator, Rekin z parku Yoyogi




Joanna Bator, Rekin z parku Yoyogi, seria Terra incognita, wyd. W.A.B.

Książki Joanny Bator zajmowały specjalne miejsce w mojej biblioteczce, jeszcze zanim pisarka zdobyła nagrodę Nike za „Ciemno, prawie noc” (paradoksalnie to jedyny jej tytuł, który dotąd czeka nieprzeczytany na półce). Wśród nich pierwsze i niepodzielne miejsce zajmuje „Japoński wachlarz” podsumowujący pierwsze lata pobytu Joanny Bator w Japonii. „Rekin z parku Yoyogi” jest w pewnym sensie kontynuacją „Wachlarza”. Felietony w nim zawarte mają wiele cech wspólnych z tekstami z pierwszego tytułu. Ale są też różnice. Nie tylko dlatego, że „Rekin ...” zawiera doświadczenia i spostrzeżenia autorki z innego, późniejszego okresu (wiele z nich opowiada o tsunami, które pochłonęło tysiące ofiar i doprowadziło do awarii elektrowni atomowej w Fukushimie). W moim odczuciu „Japoński wachlarz” jest z góry przemyślaną, zwartą całością, podczas gdy „Rekin z parku Yoyogi” ma bardziej przypadkowy charakter. To raczej zbiór tekstów powstałych w różnych okolicznościach i w wyniku zapotrzebowania na dany temat. Stąd jego odmienność.

Na pewno nikt nie potrafi tak opowiadać Japonii (celowo pomijam „o”) jak Joanna Bator. Patrzy na nią to okiem naukowca (jest w końcu antropologiem kulturowym z wykształcenia), to okiem wieloletniej mieszkanki Tokio. Jej najlepsze teksty powstają wtedy, gdy wykorzystuje te spojrzenia w mniej więcej równych proporcjach, a to zdarza się satysfakcjonująco często. Bator chwali się i to, że nie prześlizguje się nad niecodziennymi dla Europejczyka zjawiskami. Nie traktuje ich wyłącznie jako ciekawostek do odnotowania i dziwactw do zszokowania czytelników. Nie odbierając im prawa do egzotyczności, wnikliwie wyjaśnia skąd się wzięły – począwszy od tortów z bitą śmietaną i truskawkami na Boże Narodzenie, krzywe zęby przedstawicieli jednego z najzamożniejszych społeczeństw świata, aż po Godzillę od dziesięcioleci uparcie burzącą japońską stolicę, czy to w filmach czy w literaturze.

Japonia, jaka wyłania się z felietonów Joanny Bator, to nie tylko porządek i ład społeczny, które sprawiają, że ogółowi żyje się wygodniej i bezpieczniej. To także obraz niezwykle chłonnej kultury, która przyswaja i przetwarza w niewiarygodnym tempie, tworząc nową jakość i zachowując ciągłość z przeszłością, której my, Europejczycy, nie potrafimy dostrzec. Bo dla nas japońska tradycja to nie sposób myślenia i odbierania świata, ale zazwyczaj rzeczy materialne i płytkie: piękne kimona, eleganckie gejsze i samurajskie miecze, czyli tylko rekwizyty.

Wiedza Bator w tej materii jest głęboka i imponująca, szczególnie gdy pisze ona o zjawisku otaku, czyli wiecznych chłopcach, którzy nie odczuwają potrzeby kontaktów z prawdziwymi ludźmi (zwłaszcza z kobietami) i odrzucają presję zrobienia kariery na rzecz wirtualnego świata gier, mangi i anime. Część książki im poświęcona, o tytule „Heterotopie”, ma jednak pewną niewielką wadę – szczegóły, które powtarzają się po wielokroć w kolejnych rozdziałach. Wynika to najprawdopodobniej z tego, że część tekstów z „Rekina w parku Yoyogi” była już wcześniej publikowana w prasie jako odrębne artykuły. Z osobna każdy z rozdziałów „Heterotopii” to prawdziwa perełka i kopalnia wiedzy, czytane naraz – mogą znużyć. Lepiej je sobie dawkować stopniowo, co naprawdę nie jest łatwe po przeczytaniu „Niesamowitości” i „Alegorii”, dwóch pierwszych części książki. Bo Bator potrafi uwieść Japonią jak nikt inny!

2 komentarze :