Marco Malvaldi, Gra w
ciemno, tłum. Paweł Bravo, wyd. Oficyna Literacka Noir sur Blanc
Za niepozorną okładką
„Gry w ciemno” kryje się klasyczna powieść kryminalna, w
której największe znaczenie ma spostrzegawczość, inteligencja i
umiejętność wyciągania wniosków. Te walory reprezentuje sobą
barman Massimo, który przez przypadek bierze udział w odkryciu
zwłok młodej dziewczyny, podrzuconych do kontenera na leśnym
parkingu. Powieść zaczyna się właśnie od tej sceny, a potem...
trzeba trochę poczekać, wczuć się w specyfikę włoskiego baru w
niewielkiej nadmorskiej miejscowości.
W dzień to miejsce świeci
pustkami, chyba że akurat okupują je złaknieni słońca turyści z
północnej Europy. Wieczorami tętni życiem aż do późnych godzin
nocnych. Jednak nie ci goście są obiektem uwagi Malvaldiego, który
umieszcza ich w bardzo dyskretnym tle, lecz czterech krzepkich
staruszków. Jeden jest nadal aktywny zawodowo - prowadzi
restaurację, inny znowu jest rodzonym dziadkiem Massima, co
wprowadza między ich relacje dodatkowe smaczki. Czas upływa
starszym panom przy filiżankach czarnego espresso, czytaniu gazet,
wymienianiu plotek i grze w karty. Bez ich uwag Massimo również
doszedłby prawdy, ale muszę przyznać, że ich obecność po
pierwsze nie odbiera książce tempa, a po drugie dodaje jej
nieodzownego kolorytu.
Akcja książki jest
poprowadzona prosto aż do punktu kulminacyjnego, w którym wszystko
zaczyna nabierać sensu. Jedyną retrospekcję znajdziemy na samym
jej początku. Powieść nie jest tak skonstruowana, by to czytelnicy
mieli odkryć sprawcę (aczkolwiek mogę się mylić i komuś to się
to uda). Nie mają też wglądu we wszystkie myśli głównego
bohatera. Jego działania i wnioski mogą zaskakiwać, dopóki ich
nie wyartykułuje. Warstwa psychologiczna i opisowa „Gry w ciemno”
jest zredukowana do niezbędnego minimum. I chociaż dowiemy się
tego i owego o Massimie, jego przeszłości i cechach charakteru (nie
jest aniołkiem!), najważniejsza okaże się jego błyskotliwość –
coś czego brakuje komisarzowi Fusco, przedstawicielowi miejscowej
policji. Właśnie to wszystko sprawia, że uważam „Grę w ciemno”
za przykład klasycznego kryminału.
Chociaż lubię, gdy powieść kryminalna staje się czymś więcej niż poszukiwaniem sprawcy zbrodni, muszę przyznać, że Malvaldi, wracając do źródeł tego gatunku, zrobił dobry ruch. Jego książkę czyta się świetnie i szybciutko. Jest jeszcze coś. Podglądanie czyjegoś sprawnie działającego i logicznego umysłu jest dla mnie zawsze wielką frajdą. "Gra w ciemno" ją daje.
Chociaż lubię, gdy powieść kryminalna staje się czymś więcej niż poszukiwaniem sprawcy zbrodni, muszę przyznać, że Malvaldi, wracając do źródeł tego gatunku, zrobił dobry ruch. Jego książkę czyta się świetnie i szybciutko. Jest jeszcze coś. Podglądanie czyjegoś sprawnie działającego i logicznego umysłu jest dla mnie zawsze wielką frajdą. "Gra w ciemno" ją daje.
PS. Skąd tłumacz
wytrzasnął słowo „bryzka”? O ile „balony” na określenie
dużych piersi mogę wytłumaczyć stylem, tak od „bryzki” bolą
mnie zęby. W moich słownikach PWN-owskich go nie znalazłam.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz