wtorek, 10 czerwca 2014

Marco Malvaldi, Gra w ciemno



Marco Malvaldi, Gra w ciemno, tłum. Paweł Bravo, wyd. Oficyna Literacka Noir sur Blanc

Za niepozorną okładką „Gry w ciemno” kryje się klasyczna powieść kryminalna, w której największe znaczenie ma spostrzegawczość, inteligencja i umiejętność wyciągania wniosków. Te walory reprezentuje sobą barman Massimo, który przez przypadek bierze udział w odkryciu zwłok młodej dziewczyny, podrzuconych do kontenera na leśnym parkingu. Powieść zaczyna się właśnie od tej sceny, a potem... trzeba trochę poczekać, wczuć się w specyfikę włoskiego baru w niewielkiej nadmorskiej miejscowości.

W dzień to miejsce świeci pustkami, chyba że akurat okupują je złaknieni słońca turyści z północnej Europy. Wieczorami tętni życiem aż do późnych godzin nocnych. Jednak nie ci goście są obiektem uwagi Malvaldiego, który umieszcza ich w bardzo dyskretnym tle, lecz czterech krzepkich staruszków. Jeden jest nadal aktywny zawodowo - prowadzi restaurację, inny znowu jest rodzonym dziadkiem Massima, co wprowadza między ich relacje dodatkowe smaczki. Czas upływa starszym panom przy filiżankach czarnego espresso, czytaniu gazet, wymienianiu plotek i grze w karty. Bez ich uwag Massimo również doszedłby prawdy, ale muszę przyznać, że ich obecność po pierwsze nie odbiera książce tempa, a po drugie dodaje jej nieodzownego kolorytu.

Akcja książki jest poprowadzona prosto aż do punktu kulminacyjnego, w którym wszystko zaczyna nabierać sensu. Jedyną retrospekcję znajdziemy na samym jej początku. Powieść nie jest tak skonstruowana, by to czytelnicy mieli odkryć sprawcę (aczkolwiek mogę się mylić i komuś to się to uda). Nie mają też wglądu we wszystkie myśli głównego bohatera. Jego działania i wnioski mogą zaskakiwać, dopóki ich nie wyartykułuje. Warstwa psychologiczna i opisowa „Gry w ciemno” jest zredukowana do niezbędnego minimum. I chociaż dowiemy się tego i owego o Massimie, jego przeszłości i cechach charakteru (nie jest aniołkiem!), najważniejsza okaże się jego błyskotliwość – coś czego brakuje komisarzowi Fusco, przedstawicielowi miejscowej policji. Właśnie to wszystko sprawia, że uważam „Grę w ciemno” za przykład klasycznego kryminału.

Chociaż lubię, gdy powieść kryminalna staje się czymś więcej niż poszukiwaniem sprawcy zbrodni, muszę przyznać, że Malvaldi, wracając do źródeł tego gatunku, zrobił dobry ruch. Jego książkę czyta się świetnie i szybciutko. Jest jeszcze coś. Podglądanie czyjegoś sprawnie działającego i logicznego umysłu jest dla mnie zawsze wielką frajdą. "Gra w ciemno" ją daje.

PS. Skąd tłumacz wytrzasnął słowo „bryzka”? O ile „balony” na określenie dużych piersi mogę wytłumaczyć stylem, tak od „bryzki” bolą mnie zęby. W moich słownikach PWN-owskich go nie znalazłam.

http://www.zbrodniawoficynie.pl/

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz