poniedziałek, 17 czerwca 2013

Jeanne Bourin, Sekrety kobiet złotnika




Jeanne Bourin, Sekrety kobiet złotnika, tłum. Anna Michalska, wyd. Oficyna Literacka Noir sur Blanc

Trzynastowieczny Paryż uchwycony w „Sekretach kobiet złotnika” jest miejscem tętniącym życiem, przyciągającym do siebie kupców, studentów i trubadurów, na których pieśni czekał przychylny dwór. Z rozległymi ogrodami przy domach, w których hodowano własne kwiaty, zioła i warzywa. Z czystą Sekwaną, która oferowała zaciszne zatoczki i niewielkie piaszczyste plaże. Z działającymi łaźniami, w których zmywano powszechny w naszym przekonaniu średniowieczny brud. Ze szpitalami, w których otaczano najlepszą możliwą opieką chorych i ciężarne (oczywiście w zgodzie z ówczesną wiedzą medyczną). Z królem, do którego mogła się bezpośrednio udać na skargę zwykła mieszczka. Ku mojemu zdziwieniu był to też Paryż kobiet, które zajmowały się leczeniem chorych, układaniem poezji, projektowaniem wyrobów złotniczych, kopiowaniem ksiąg. Za to, że ten tak różnorodny i niekiedy zdumiewający obraz był prawdą, poręczyła Régine Pernoud, nieżyjąca już francuska mediewistka, autorka m.in. takich książek, jak „Kobieta w czasach wypraw krzyżowych”, „Kobieta w czasach katedr” czy „Inaczej o średniowieczu”. O tym, że nie był to świat idealny świadczy fabuła powieści, której najważniejszymi bohaterkami są kobiety, a jej podstawą - ich troski, sercowe rozterki, życiowe problemy.
Tytułowe kobiety złotnika pochodzą z zamożnej rodziny, ale nawet pozycja nie jest w stanie uchronić je przed wszystkimi zagrożeniami i pułapkami. Zwłaszcza, gdy niebezpieczeństwo czai się w nich samych, ich myślach i pragnieniach. Ciekawie jest obserwować, jak walczą z pokusami, z pragnieniami ciała niemożliwymi do urzeczywistnienia poza związkiem małżeńskim. Jak zmagają się z nimi nie ze względu na możliwość kary. Problem ten dotyka je, gdy są już dojrzałe, świadome swoich potrzeb jak Matylda, czy tak niedoświadczone jak córka Matyldy, Florina. Chociaż nie są to jedyne ciekawe kobiece postacie w tej powieści, losy matki i córki zostały zaakcentowane najmocniej, ich przebieg (zwłaszcza w przypadku Floriny) jest najdramatyczniejszy i najbardziej przyciąga uwagę. Czytając o ich perypetiach, zapominałam momentami o rzeczywistości. To, co im się przytrafiało, traktowałam tak, jakby dotykało osobiście mnie lub kogoś mi bliskiego. A przecież na początku nie spodziewałam się, że w ogóle wczuję się tego rodzaju historię. Nie przepadam za określeniem „literatura kobieca”, ale w tym wypadku nie sądzę, by „Sekrety kobiet złotnika” mogły tak samo poruszyć czytelnika-mężczyznę jak czytelniczkę.
Lektura „Sekretów...” pozwala nam podglądnąć, jak pewne sprawy rozstrzygano osiem stuleci temu. Zwłaszcza, że autorka postarała się o zachowanie wiarygodności w warstwie obyczajowej i sposobie myślenia ludzi żyjących w 13. wieku. Nie daje nam zapomnieć, że jej bohaterowie nie mieli możliwości wzięcia rozwodów i wiedzieli, że zdrada małżeńska skutkuje społecznym ostracyzmem. Religia w o wiele większym stopniu niż dziś służyła jako środek pomagający godzić się z losem, dawała impuls do zmian w życiu, a nawet, jeśli można tak powiedzieć, pełniła funkcje terapeutyczne. Tło obyczajowe i historyczne jest tym, co pięknie odróżnia tę powieść od typowych romansów. Dla mnie okazało się szczególnie interesujące, bo np. nigdy wcześniej nie słyszałam o wyborze królowej maja i związanych z tym zwyczajem frywolnych rozrywkach. Ani o szarym winie, które obecnie produkuje się w Maroku. Nie jestem osobą szczególnie religijną, dlatego tak szczere rozliczanie się ze sobą i kierowanie w moralnych dylematach wiarą bez hipokryzji i świętoszkowatości było dla mnie czymś naprawdę frapującym. Zwłaszcza, że Jeanne Bourin nie pisze o wydumanych problemach, tylko o sprawach, które dotykają kobiety z krwi i kości. Dlatego tak dobrze czytało mi się jej książkę.

PS. Premiera „Sekretów kobiet złotnika” jest przewidziana na 20 czerwca.

1 komentarz :

  1. koniecznie do przeczytania, następna w mojej książkowej kolekcji

    OdpowiedzUsuń