czwartek, 6 czerwca 2013

Shelley Emling, Maria Skłodowska-Curie i jej córki




Shelley Emling, Maria Skłodowska-Curie i jej córki. Opowieść o najsłynniejszej w dziejach rodzinie naukowców, tłum. Wojciech Górnaś, wyd. Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA

Książkę Shelley Emling nie czyta się, lecz połyka. Niemal trzysta stron ujętych w solidne okładki - naszpikowanych informacjami, faktami, datami, urywkami listów - przelatuje przed oczami czytelnika w błyskawicznym tempie. Na pewno ma na to wpływ wyczuwalny w tekście entuzjazm i ogromny podziw autorki wobec osoby Marii Skłodowskiej-Curie, jej naukowych dokonań i wpływu, który ta skromna kobieta miała nie tylko na swoich bliskich, ale i na całokształt znanego nam świata. Szczerze mówiąc, dopiero ta książka uświadomiła mi, jak wielki był ten wpływ. Jak jedno odkrycie, którego skutków – tych pozytywnych i negatywnych - Skłodowska nie mogła przewidzieć, pociągało za sobą kolejne i zmieniało ludzkie rozumienie praw rządzących przyrodą. Doprowadziło do powstania bomby atomowej, ale też pomogło wielu chorym na raka i rannym w wyniku działań wojennych. Przyczyniło się do pozyskania nowego źródła energii elektrycznej. Nie bez powodu to Francja, przybrana ojczyzna Skłodowskiej-Curie, jest drugim na świecie producentem energii jądrowej.
Autorka celowo pomija szeroko opisywane w innych biografiach lata jej dzieciństwa i młodości, a skupia się na drugiej połowie życia uczonej. Pasjonująco przedstawia jej pracę i pasję w połączeniu z życiem rodzinnym i osobistym. Nie pomija rozterek, chwil zniechęcenia, zwłaszcza po prasowej nagonce, jaka nastąpiła po ujawnieniu jej prywatnej korespondencji z Paulem Langevinem. Pisze o lęku przed publicznymi wystąpieniami, z którym musiała walczyć w entuzjastycznie przyjmującej ją Ameryce (Emling porównuje euforię Amerykanów wobec osoby Marii Skłodowskiej-Curie i Alberta Einsteina do tej, z którą w latach 60. witano Beatlesów). O osobach, które ją wspierały i bezinteresownie pomagały, zwłaszcza dziennikarka Missy Meloney. I oczywiście córki. Te, których mama więcej czasu spędzała w laboratorium niż przy nich, okazały się jej największym oparciem.
Shelley Emling jednak nie poprzestaje tylko na osobach Ireny Joliot-Curie i Ewy Curie, pisze również o ich mężach i dzieciach. A swoją wiedzę o losach dalszych członkach rodziny opiera na wspomnieniach i wiedzy Hélène Langevine-Joliot, wnuczki Marii, z którą spotkała się osobiście. Dzięki temu możemy sobie wyrobić pogląd na rodzinę, w której równouprawnienie na polu zawodowym było faktem dokonanym na długo, nim Francuzki otrzymały prawa wyborcze (w 1944 roku!). O stosowanym przez nią modelu wychowawczym, który zakładał, że ważne są nie wyniki w szkole, ale rozwój umysłowy i fizyczny (Maria i Irena wysyłały w listach do dzieci zadania matematyczne, zachęcały do uprawiania sportu). Dzieci nie zmuszano do pójścia w ślady rodziców, tylko zachęcano do podjęcia zajęcia zgodnego z zainteresowaniami i poważnego traktowania pracy. A i tak potomkowie Marii i Piotra Curie to w większości naukowcy zajmujący się naukami ścisłymi.
Wyjątkowość książki Shelley Emling polega na wszechstronnym ujęciu sylwetki Marii Skłodowskiej-Curie i jej rodziny. Bez wywlekania brudów, ale też bez ukrywania pewnych postaw czy sympatii, które współczesnych mogą wprawiać w zakłopotanie (jak komunistyczne ciągoty Ireny i Frédérica Joliot-Curie oraz ich zachęty pod adresem Chińczyków do zbudowania własnej bomby wodorowej i atomowej). Były one znakiem tamtych czasów i skutkiem inaczej rozumianych okoliczności, które na szczęście nie przyniosły złych owoców. Mimo nich rodzina Curie pięknie zapisała się na kartach historii. I robi to nadal.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz