Jean-Claude
Carrière, Krąg łgarzy.
Powiastki filozoficzne z całego świata, t. 1, tłum. Wiktor Dłuski,
wyd. Drzewo Babel
„Krąg
łgarzy” to zbiór powiastek z całego świata - filozoficznych,
próbujących wytłumaczyć świat, wychwalających mądrość i
przenikliwość. Czasem śmiesznych, nawet frywolnych, a czasem
refleksyjnych, a jeszcze niekiedy powstających z potrzeby snucia
historii dla niej samej. Autor czerpie tak samo chętnie z podań
afrykańskich, chińskich, indyjskich, ze świata arabskiego, jak z
Ameryki Łacińskiej, z Dalekiej Północy i z Europy – tej
współczesnej i tej średniowiecznej. Nie zastanawiałam się na
przyporządkowaniem tych historyjek do poszczególnych rozdziałów.
Czytałam je bez bez narzuconego z góry porządku i myślę, że sam
autor nie miałby nic przeciwko temu. Zaletą tego zbioru jest jego
nieskończoność, mimo zaznaczenia na okładce, że mamy do
czynienia z tomem pierwszym. Z potrzeby chwili możemy przeczytać po
raz kolejny tę samą opowiastkę o pochodzeniu dnia i nocy
(odmienianej przez wszystkie ludy świata!) lub o tym, kiedy zaczyna
się prawdziwe życie i... w danym momencie zrozumieć ją inaczej,
zrozumieć w końcu albo ponownie - wcale. Albo jeszcze – zaśmiać
się głośniej niż wcześniej. Tym, co łączy te anegdoty, jest
konkret, odniesienie do tego, co znane i widziane, i umieszczenie
pośrodku wszystkiego człowieka jako świadka lub sprawcy. Bo nawet
afrykańskie lelki nie piją wody z rzek, tylko zaspakajają
pragnienie rosą za sprawą ludzi, których ostrzegły przed
kajmanami.
Powiastki
zgromadzone w „Kręgu łgarzy” są przewrotne, zaskakujące.
Jedne bardziej lubiane od drugich (i to nie zawsze z konkretnej
przyczyny), wędrują z ust do ust moich domowników, wzbogacają
spotkania z przyjaciółmi. Odkładane na półkę i ponownie
wyciągane. Są próbą przeniknięcia tajemnic przyrody, powolnym
rozgryzaniem sekretu przemijania i sztuki dobrego życia. A wśród
nich jest ta moja ulubiona o mistrzu zen, którego spokój i
opanowanie postanowili wypróbować onieśmieleni jego postawą
uczniowie. Przebrani za potwory nastraszyli mistrza niosącego
filiżankę herbaty przez ciemny korytarz. Te bez drżenia doszedł
do końca korytarza, odstawił filiżankę w bezpieczne miejsce i
dopiero wtedy zaczął krzyczeć. Morał (według mnie) – boimy się
wszyscy, ale mistrzostwo polega na wybieraniu chwil, kiedy możemy
sobie pozwolić na okazanie strachu. Przytaczam tę historię bez
zaglądania do książki. Jej zasadniczy trzon pozostał bez zmian,
ale opowiedziałam ją po swojemu, swoimi słowami, skróciłam ją,
bo tak było mi wygodniej. To także nie wywołałby protestów
autora, gdyż opowiastki z „Kręgu łgarzy” są czymś żywym, co
możemy wciąż stwarzać na nowo, równie starym jak ludzkość i
należą do każdego z nas. Dlatego jak najbardziej - polecam!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz