piątek, 21 grudnia 2012

Marcin Bruczkowski, Bezsenność w Tokio


Marcin Bruczkowski, Bezsenność w Tokio, Literanova, wyd. Znak

Jeszcze kilka lat temu wyjazd do Japonii był w Polsce równoznaczny z lotem na Księżyc – niby możliwy, ale nieosiągalny. Teraz nadal dla wielu pozostaje w sferze marzeń, ale coraz większa liczba relacji z Kraju Kwitnącej Wiśni pokazuje, że ten stan rzeczy powoli się zmienia. „Bezsenność w Tokio” jest świetnym uzupełnieniem książek „Japoński wachlarz” Joanny Bator czy „Życie jak w Tochigi. Na japońskiej na prowincji” Anny Ikedy (i vice wersa). Wszystkie te trzy pozycje różnią się od siebie sposobem przedstawienia tematu, co innego jest przedmiotem ich zainteresowania, ich autor i autorki mają zupełnie inne przeżycia i inne przyświecają im cele. Wspólnym punktem odniesienia jest jednak osobista perspektywa i bezpośrednie doświadczenie w poznawaniu pewnych aspektów japońskiego stylu życia. Bazująca na faktach z życia autora „Bezsenność w Tokio” może przy tych dwóch książkach trącić pewną myszką – Marcin Bruczkowski spędził w Japonii 10 lat, z których większość przypadła na lata 90. Jego historie dotyczą więc Japonii, która częściowo już nie istnieje. Nie uważam tego za wadę – zawsze jest ciekawie skonfrontować takie starsze relacje z nowymi, zobaczyć, co się zmieniło, a co nadal jest stałe mimo zmian obyczajowości, pędu nowoczesności i nowinek technicznych (np. kapcie do WC). Pewne przemiany zauważył już sam autor, który zastał Japonię niechętną do wynajmowania mieszkań cudzoziemcom, a zostawił coraz częściej poszukującą tego typu lokatorów, gdyż.... gajdzini okazali się czyściejsi i bardziej dbali o cudze dobro niż rodowici Japończycy. Dlatego jeśli czegoś mi brak w tej książce, to konkretnych dat, których nie ma również na skrzydełkach okładki. Tylko pewne wydarzenia – jak trzęsienie ziemi w Kobe czy atak gazowy w tokijskim metrze – pomagają wyznaczyć ramy czasowe.

Bezsenność w Tokio” to przemyślany, wzbogacony dialogami, pełen polotu i dobrego humoru zapis życia studenta i nauczyciela angielskiego, następnie pracującego w biurze salarymana (pracownik umysłowy w garniturze – definicję tego słowa lepiej przedstawił autor w zabawnym i jednocześnie bardzo rzeczowym słowniczku na końcu książki), a w końcu beztroskiego konsultanta komputerowego, którego zawodową sielankę przerwał dotkliwie kryzys gospodarczy. Narratora, jak każdego dwudziestokilkulatka, poza przeżyciem do dnia wypłaty interesowały kontakty towarzyskie, szczególnie z płcią piękną, oraz imprezy. Nie obawiajmy się jednak opisów alkoholowych libacji. Marcin Bruczkowski co prawda nie przeciągnie nas po świątyniach i muzeach ani nie będzie próbował zaszczepić w nas miłości do ćwiczonego przezeń kendo, za to przedstawi praktyczny przewodnik po gajdzińskim życiu w nowoczesnej, a jednocześnie bardzo zamkniętej społeczności, kierującej się wieloma niepisanymi regułami i nakazami. Autor wpomaga nam zrozumieć, jak można było uczciwie i bez pieniędzy zdobyć nowy telewizor, co kradli uczciwi Japończycy i jak pozbywali się starych samochodów, by uniknąć opłat za zezłomowanie, dlaczego tak naprawdę noszą maseczki podczas przeziębień i jak serdeczni potrafią być, gdy na drodze spotkają swojego pierwszego w ogóle i to jeszcze gajdzińskiego autostopowicza. I skąd wziął się pomysł na elektrycznie składane lusterka samochodowe. Bruczkowski wyłapał różne absurdy, ale nie skupiał się tylko na nich. Nie postrzegał Japonii jako jednorodnej krainy, gdzie wszyscy są tacy sami. W „Bezesenności ...” oddaje też głos swoim przyjaciołom - gajdzinom i Japończykom. Wyszło mu to tak dobrze, że przez trzy dni kursowałam z jego książką po domu i podczytywałam ją przy każdej możliwej okazji. Nawet podczas gotowania :)

Za książkę dziękuję wydawnictwu Znak.

P.S. „Bezsenność w Tokio” w tej oto postaci to wznowienie książki, która po raz pierwszy została wydana w 2004 roku

4 komentarze :

  1. Bardzo fajna książka musi być. Zwłaszcza, że Japonia to jeden z niewielu miejsc, które chciałabym w życiu zobaczyć. O autorze pierwszy raz słyszę, ale fajnie że polski autor pisze o tak odległym świecie. Rozejrzę się za tą książką :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to także był pierwszy kontakt z tym pisarzem, który ma już na koncie kilka książek. Jestem ciekawa innych, bo ta reczywiście jest bardzo fajna!

      Usuń
  2. Czytałem tę książkę jakiś czas temu i jak na razie jest to moja ulubiona pozycja podróżnicza! Po "Japoński wachlarz" też zamierzam sięgnąć :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Japoński wachlarz" jest bardzo dobry, ale zupełnie inaczej napisany. Mam nadzieje, że również się spodoba :)
      Pozdrawiam świątecznie :)

      Usuń