piątek, 5 października 2012

Średniowieczne intrygi


 
Viviane Moore, Okręt przeklętych. Rycerze Sycylii, ks. III, tłum. Szymon Żuchowski, wyd. W.A.B.

Królestwo Sycylii, Księstwo Apulii, Księstwo Kapui – nazwy te brzmią nieco bajecznie, a jednak rzeczywiście te państwa istniały naprawdę, miały swoich królów, diuków, książąt, zawierały sojusze i musiały uważać na takie potęgi, jak Bizancjum czy Cesarstwo Niemieckie. Cyklem Rycerze Sycylii – od „Ludzi wiatru”, „Dzikich wojowników” po najnowszy (i nie ostatni!) tom, którym jest „Okręt przeklętych” - Viviane Moore barwnie i z rozmachem przywołuje odległe czasy późnego średniowiecza. Potrafi zachować równowagę pomiędzy wiedzą o epoce a jej atrakcyjnym przekazem w formie powieści detektywistycznej. Zdarza się, że jej bohaterowie cytują klasyków i odnoszą się do historycznych postaci im współczesnych (jak np. święta Hildegarda z Bingen). W ich codziennym menu brak amerykańskiego ziemniaka (jeszcze nie przypłynął do Europy), do mycia używają czarnego mydła (bo jego kolor zależał od znanego wtedy sposobu produkcji), a podczas walki na morzu boją się greckiego ognia – najbardziej tajemniczej i najgroźniejszej broni masowego rażenia jaką znało średniowiecze i starożytność. Jednocześnie, mimo wszystkich szczegółów świetnie obrazujących ten okres historii, autorka stawia na naturalny, pozbawiony archaizmów język. Owszem, zdarza się, że natrafiamy na jakieś nieznane nam słowo (jak np. falaryka lub dawne określenie epilepsji). Jego znaczenie znajdziemy razem z indeksem postaci historycznych na końcu książki, gdzie naprawdę warto zajrzeć.

Viviane Moore nie poprzestaje na znajomości minionych wieków. Wykreowani przez nią główni bohaterowie budzą sympatię, mężnie stawiają czoła okolicznościom, używają nie tylko siły mięśni, ale i rozumu. Łączy ich głęboka więź, jaka wytwarza się pomiędzy mistrzem a uczniem, jedynym opiekunem a powierzonym jego pieczy dzieckiem, w końcu młodzieńcem. W dodatku przeszłość obu – i stopniowo poznającego swoją prawdziwą tożsamość Tankreda, i uczonego Hugona z Tarsu – owiana jest tajemnicą, co samo w sobie dodaje tej opowieści smaczku. W trzeciej części serii Tankred i Hugo kontynuują swoją podróż na Sycylię. Statek, którym płyną, wiezie skarb – prezent angielskiego króla dla sycylijskiego władcy i jednocześnie łakomy kąsek dla piratów wszelkiej maści, także tych, których rejonem działania jest Morze Śródziemne. Bohaterom przyjdzie się także zmierzyć z dziwną atmosferą lęku i śmierci na pewnej nieprzyjaznej wysepce, która stała się siedzibą zakonników.

Pod względem fabuły „Okręt przeklętych” jest raczej przedłużeniem poprzedzającego go tomu niż odrębną częścią. Być może z tego powodu na początku nie porywa tak mocno, jak pierwsze dwa tomy. Dotąd bowiem od pierwszych stron książek Vivian Moore mieliśmy do czynienia z kryminalną intrygą. Teraz trzeba na nią trochę poczekać. Na to odczucie na pewno też ma wpływ dłuższa przerwa między ukazaniem się „Okrętu przeklętych” a poprzedzającym go tomem. W zamian czytelników czekają opisy średniowiecznych bitew morskich, których przebieg i ostateczny wynik zależą od wielu czynników, nie tylko od siły.

Opowieści Viviane Moore pulsują rytmem przygody. Jednak ze względu na to, że są pełne ciekawych szczegółów i odniesień do faktów, którymi przenoszą prosto w 12. wiek, należą do rozrywki z wyższej półki. Najlepiej czytać je jedna po drugiej. Aż żal, że na kolejne cztery tomy przyjdzie nam jeszcze poczekać!

Za książkę dziękuję wydawnictwu W.A.B.

2 komentarze :