środa, 3 października 2012

Ścigana!


 
Hanna Winter, Giń, wyd. Fabryka Słów

Giń” to thriller napisany przez niemiecka dziennikarkę i pisarkę. Jego akcja rozgrywa się współcześnie w Niemczech, ale nie dowiemy się niego zbyt wiele o niemieckim społeczeństwie i jego mrocznych sekretach. Także jedna wzmianka o drugiej wojnie światowej jest tylko ciekawostką historyczną, która akurat przyda się do realizacji celów mordercy, niczym więcej. „Giń” jest opowieścią bardzo konkretnie dotyczącą ścigania i ucieczki, relacji prześladowcy i jego ofiary. I jedno i drugie ma swoją historię wyniesioną z dzieciństwa i inne jej konsekwencje. Andreasa prześladować będzie jedno wyjątkowo okrutne wydarzenie, które już na zawsze zmieni jego psychikę i stosunek do pewnej grupy kobiet. Lara założy rodzinę, a źródeł osobistych niepowodzeń nigdy nie będzie szukać w przeszłości, tylko będzie się z nimi na bieżąco mierzyć. Kiedy los zetknie ich ścieżki, będzie się wydawać, że Lara jest kolejną, zupełnie przypadkową kobietą, która stanęła na drodze bestii torturującej i mordującej niewysokie kobiety o sięgających ramion kasztanowych włosach. Na pewno jest pierwszą, która zdołała mu uciec i uratować swoje życie. Jak się okazuje – nie na długo. Andreasem kierują bowiem w stosunku do Lary dużo głębsze motywy...

Bohaterów i ich losy poznajemy stopniowo. Bardziej wyeksponowaną postacią jest osoba Lary. Dzięki niej łatwiej nam sobie wyobrazić, jak gwałtowne może być wykluczenie ze znajomego, bezpiecznego świata, w którym może nie wszystko układa się po naszej myśli, ale większość zdarzeń jest przewidywalna i zwyczajna. Jak trudno zachować równowagę, gdy codziennym obowiązkom towarzyszą wspomnienia pełne grozy i troska o dziecko. Lara na nowo układa sobie życie, a ono daje jej kojącą rutynę, trochę radości i trochę trosk. Do czasu.

Hanna Winter pisze, nie zaciemniając przebiegu fabuły. Jedyne co ukrywa do końca, to tożsamość okrutnego mordercy. Wprowadza na karty książki tak wielu możliwych podejrzanych, że naprawdę trudno wytypować jakiegoś pewniaka. Zwłaszcza że pod koniec powieści autorka podsuwa tyle fałszywych, często podstępnie nachalnych tropów, że łatwo o pomyłkę. Szczerze mówiąc, kiedy zorientowałam się, że dałam się pisarce wodzić za nos, odetchnęłam z ulgą. Koniec „Giń” ma tak szybki przebieg, że sprawia wrażenie mocno niedopracowanego. Nie jest jednak tak źle, gdy to, co wydaje słabością powieści, służy temu, by sprytnie zmylić czytelnika. Zbyt proste rozwiązanie nie dałoby satysfakcji. Niemniej uważam, że zakończenie powieści jest jej najsłabszym punktem. Bo to mało prawdopodobne, by niewielka i w pewien sposób odizolowana społeczność nie wiedziała wszystkiego o rodzinnych więzach swoich członków.

Giń” czyta się szybko, także ze względu na prostą konstrukcję nadającą się na podstawę scenariusza filmowego. Dlatego idealnie sprawdzi się podczas podróży pociągiem, autobusem lub tramwajem. I chociaż czytałam lepsze thrillery, muszę Hannie Winter przyznać, że bez szczegółowych opisów tortur zadawanych przez Andreasa porywanym przez niego kobietom, autorka potrafi świetnie oddać nastrój bezsilności i strachu. Te fragmenty powieści naprawdę przerażają i to przez nie częściej zaczyna się patrzeć nieufnie na nieznajomych.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.

1 komentarz :