poniedziałek, 24 września 2012
Sensacja może być też niesensacyjna!
Ann Patchett, Stan zdumienia, tłum. Anna Gralak, Literanova, wyd. Znak
Bycie laureatką nagród literackich Orange Prize i PEN/Faulkner Award zobowiązuje. Nie znam wcześniejszych książek Ann Patchett, ale po przeczytaniu „Stanu zdumienia” jej dotychczasowe osiągnięcia wydają się jak najbardziej uzasadnione. „Stan zdumienia” to gąszcz emocji i pragnień, duszna atmosfera nieznanego i przytłaczająca przyroda, w które zagłębiamy się wraz z farmakolożką Mariną Singh. Wyrwana z rozległych przestrzeni Minnesoty Marina jedzie do świata obcego jej pod każdym względem. Jednak nie puszcza amazońska napawa ją niepokojem, ale możliwość spotkania z dawną mentorką, niedościgłym wzorem naukowca i lekarza – Annick Swenson. To ten typ nauczyciela akademickiego, który budzi podziw, onieśmiela i daje do zrozumienia, że nikt nie jest dość dobry, by zasłużyć na jego uwagę.
Teraz doktor Swenson pracuje w Brazylii nad przełomowym lekarstwem na niepłodność kobiet. Jednak wszelkie próby kontaktu, pytania o postępy prac ze strony opłacającej jej badania firmy farmakologicznej są traktowane przez Annick Swenson jako zbyteczne zakłócanie spokoju. To dlatego Marina Singh jest już drugim pracownikiem Vogla, który jedzie do Brazylii, by odnaleźć jej umiejscowione w dżungli laboratorium.
Od początku widzimy świat oczami Mariny, poznajemy jej wstydliwy sekret z przeszłości, uczuciowe związki oraz najwcześniejsze wspomnienia z dzieciństwa. Od razu ją lubimy: za jej niepewność, którą umie tak dobrze maskować, za wewnętrzne ciepło, którym promieniuje, za głęboko ukryte poczucie klęski, za to, że ludzie jej ufają. Nie jest tak kategoryczna jak Annick Swenson, nie zadaje tylu pytań co Anders Eckman, a to sprawia, że ludzie się przed nią otwierają. Podczas lektury łatwo ulec złudzeniu, że ma się do czynienia z postacią z krwi i kości, z taką tylko różnicą, że w rzeczywistości tak pełny dostęp do czyjejś psychiki jest niemożliwy.
„Stan zdumienia” opowiada o tym, jak otaczające warunki wpływają na ludzi, którzy znaleźli się w innym środowisku. Marina daje się nieść okolicznościom, nie walczy z obezwładniającym upałem, akceptuje potoki wody spadające z nieba podczas tropikalnych ulew. Razem z nią wchłaniamy obcość amazońskiej puszczy i jej zagrożeń, aż stają się swojskie i zrozumiałe, niezbędne jak rytuały, którymi żyje plemię Lakaszich. Inaczej naukowcy, których miała odnaleźć. Dla nich, którzy znaleźli się na skraju cywilizacji, pokusa wykorzystania miejscowych do badań jest zbyt silna, by zastanawiać się nad etyką. Łatwo się mogą rozgrzeszać, bo i tak w porównaniu z apodyktyczną doktor Swenson ich działania mają pozór szlachetności. Co do samej pani doktor, w jej zamyśle kategoryczność sądów świadczy o sile charakteru, samozaparciu naukowca i świadomym podejmowaniu wyborów. Podczas gdy tak naprawdę maskują one jej egoizm i bezduszność.
Akcja powieści toczy się nieśpiesznie, jak przystało na tropiki i odizolowanych od wielkiego świata ludzi nauki. Autorce udaje się uśpić naszą czujność, by potem zaskoczyć kilkoma zwrotami akcji. Nie jest ich wiele, ale napięcie z nimi związanie ma wpływ na wnętrze i dalsze losy bohaterów. Bo także na krańcu świata, daleko od wielkich miast i zdobyczy cywilizacji nasze czyny mogą pociągać za sobą niewybaczalne skutki. Nawet gdy tylko naprawiamy czyjś błąd. Albo ratujemy życie przyjaciela.
Lektura „Stanu zdumienia” to prawdziwa przyjemność dla wrażliwego i wymagającego czytelnika, który nie lubi gotowych formułek i natrętnego wskazywania, co jest dobre, a co złe. To wspaniała, psychologiczna powieść z treścią, która budzi wiele przemyśleń, z zakończeniem, które nie daje spokoju. I mam nadzieję, że nie da Wam go również.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Znak.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
kobieta napisała, kobieta przetłumaczyła a Ty umiesz tak podszczuć człowieka, że nie myśli o remoncie i sprzątaniu tylko chce czytać i powiedzieć wszystkim GO TO HELL. J'M READING
OdpowiedzUsuńkto czyta, ten żyje :)))
Usuń"Stan zdumienia" to książka na moją listę lektur obowiązkowych. Po całkiem średnim "Biegnij" i rewelacyjnym "Belcanto" czuję, że ta książka mnie zachwyci. A Twoja recenzja tylko mnie w tym utwierdza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
PS. Bardzo ładna okładka
Taką mam nadzieję. Poczytałam trochę innych recenzji i dużo osób (ku mojemu zdumieniu!) określa tę powieść jako nudną. Być może wynika to z tego, że spodziewają się literatury sensacyjnej - zajawka na okładce mylnie to sugeruje. Ty jednak bardziej wiesz, czego się spodziewać, znając wcześniejsze powieści autorki. Dla mnie to było odkrycie! Również pozdrawiam :)
Usuń