czwartek, 20 września 2012
Francuski dreszczowiec
Pierre Lemaitre, Ślubna suknia, tłum. Joanna Polachowska, wyd. Muza
Pierre Lemaitre szybko został okrzyknięty mistrzem francuskiego kryminału. Jego kolejną książkę - „Ślubną suknię” właśnie - uznano za sukces wydawniczy w 2009 roku, kiedy to po raz pierwszy ją wydano. Tym jednak, co wyróżnia „Ślubną suknię” od innych powieści kryminalnych, jest jej konstrukcja wykluczająca typowe śledztwo. Lemaitre zrezygnował ze schematu morderstwo, nieznany sprawca i nieustępliwy detektyw wiążący ze sobą różne fakty. W ogóle nie ma tu osoby, która oficjalnie przywróciłaby ład i tak samo wymierzyła sprawiedliwość. Autor celowo zmienia chronologię wydarzeń, byśmy spojrzeli na główną bohaterkę imieniem Sophie tak, jak przeciętny czytelnik rubryk kryminalnych. Byśmy ją ocenili i wydali szybki wyrok.
Nie jest to trudne, gdyż jej nerwowość, wewnętrzne pogubienie oraz zaniki pamięci budzą współczucie tylko do czasu, dopóki wokół Sophie nie zaczną się pojawiać trupy. Wina Sophie jest pewna. Jej koszmary senne oraz wspomnienia innych, równie niepokojących wydarzeń nie pozostawiają miejsca na jakąkolwiek wątpliwość. Szalona Sophie jest morderczynią i ucieka, żeby uniknąć kary i by samodzielnie spróbować zapanować nad postępującym obłędem. Trudno czuć do niej sympatię. Także w tym punkcie ta powieść różni się od tych, których bohaterami są nie tak pozytywne, często stojące poza prawem postacie. W przeciwieństwie do nich Sophie zabija bez celu, chaotycznie, bez udziału świadomości. Jest wręcz odpychająca w swoim postępowaniu. Dopiero drugi rozdział, którego narratorem jest Frantz, pozwala nam inaczej spojrzeć na osobę Sophie. A nawet poznać ją na nowo.
Lemaitre bardzo wiarygodnie przedstawia obraz niecodziennej, wyrafinowanej zbrodni. Pokazuje, jak łatwo jest zniszczyć drugiemu człowiekowi życie, wmówić obłęd, odebrać resztki szacunku do siebie i zrobić z niego zaszczute zwierzę. Pisarz umiejętnie kreśli relacje między nieświadomą niczego ofiarą a przebiegłym zbrodniarzem, który ma dość czasu i środków, by powolutku, drobnymi kroczkami doprowadzić ją do zguby. To główny powód, który sprawia, że nas, czytelników, podczas tej ponurej lektury przechodzi niejeden dreszcz. W końcu każdemu z nas zdarza się zgubić klucze do domu lub bilet miesięczny, a w portfelu nosić hasło do skrzynki mailowej lub pin do karty bankomatowej. Tak naprawdę nie jesteśmy przygotowani na sytuację, kiedy ktoś zechce wbrew naszej woli zrobić z tych informacji użytek. A przecież wiemy, że pospolita kradzież jest niczym wobec utraty domu, normalności, poczucia bezpieczeństwa i szczęśliwego związku. Lemaitre umie przekonać, że może się to przydarzyć każdemu z nas. I to jest tak wstrząsające w historii Sophie i Frantza.
„Ślubna suknia” na pewno nie została napisana, by komentować współczesność czy panujące stosunki społeczne. Uwaga autora ogniskuje się tylko na dwójce bohaterów, Sophie i Frantzu, ich psychice i doznaniach emocjonalnych. Także tym „Ślubna suknia” po raz kolejny udowadnia, że jest daleka od pisarskiej rutyny i pod znakiem zapytania stawia nasze czytelnicze przyzwyczajenia. Bo nie jest łatwo znaleźć we współczesnej literaturze bohaterów bez tła tak szerokiego, że niemal ich przesłania. Bez tłumu drugoplanowych postaci i zalewu ich przeżyć. „Ślubna suknia” to napięcie, dopracowany szczegół i oryginalnie ujęta fabuła. Jej lektura daje dużo satysfakcji i skłania do zastanowienia, czy jest sens szukać kolejnych królów i królowych skandynawskiego kryminału. Bo może lepiej wystawić się na świeży, francuski powiew?
Za książkę dziękuję wydawnictwu Muza.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz