Mariusz Czubaj, Zanim
znowu zabiję, czyta Leszek Filipowicz, wyd. Biblioteka Akustyczna
To już trzeci kryminał z
Rudolfem Heinzem w roli głównej. I muszę przyznać, że w wersji
czytanej jego historia jeszcze bardziej zyskuje. Sprawia to idealnie
dobrany do bohatera głos Leszka Filipowicza - lekko chropowaty i
oddający tłumione z trudem emocje targające Heinzem. Bo w życiu
Rudolfa Heinza następuje poważna zmiana, której skutki trudno
przewidzieć. Po latach milczenia z Rudolfem kontaktuje się jego
zamieszkały w Niemczech ojciec, Józef Heinz. Ten, który wyjechał
i zapomniał o rodzinie zostawionej w Polsce. Ten, który wybrał
karierę piłkarza zamiast nieletniego syna. W dodatku to nie Rudolf
jest powodem spotkania, tylko zagadkowe samobójstwo innego,
młodszego piłkarza. Policjant rozpoczyna śledztwo, nie
spodziewając się, że doprowadzi go ono do dawnej, nierozwiązanej
sprawy... Nie jest to jedyny wątek tej opowieści. Rudolf
rozpracowuje jednocześnie suszarkowego mordercę, a ze szpitala
psychiatrycznego ucieka Inkwizytor, psychopata, który ma z Heinzem
osobiste porachunki do wyrównania. Sandomierz walczy z powodzią, a
sąsiadki komisarza zbierają podpisy w sprawie postawienia krzyża w
intencji upamiętnienia katastrofy smoleńskiej. Potem kolejna osoba
z przeszłości Heinza burzy jego spokój. Tak więc zarówno plan
bliższy, jak tło powieści mają swoje odniesienia do
rzeczywistości i rytmu zgodnego z życiem, w którym nie ma miejsca
na jeden ciąg zdarzeń i proste rozwiązania.
Heinz bez zbędnego
roztrząsania podchodzi do swoich wewnętrznych problemów – z
nutką żalu wspomina kiepskie relacje z synem, nie potrafi
powstrzymać złośliwości i nieufności wobec ojca ani podszytej
zazdrością kąśliwości wobec dawnej kochanki. Pozytywnego rysu
dodaje mu tęsknota za zmarłą żoną, ale nie spodziewajmy się
dowiedzieć się o niej czy ich związku czegoś więcej. Komisarz
Heinz analizuje fakty, nie uczucia. Jego wewnętrzne rozterki
pozwalają nam poznać go jako człowieka, ale nie mają wpływu na
jego pracę. Mariusz Czubaj stworzył bohatera niedoskonałego, a
przez to ludzkiego, który na przekór wewnętrznym rozterkom robi
to, co potrafi jak najlepiej. Nie odpuszcza, śledzi, zadaje pytania,
słucha. Miewa wątpliwości i bywa omylny, niemniej udaje mu się
dojść do celu. Niemal od początku mamy do czynienia tylko z jego
oglądem świata, z jego psychiką, podczas gdy motywy zbrodniarzy
pozostają dla nas niejasne. Aż nastąpią wyjaśnienia profilera
Heinza. Za plus poczytuję Czubajowi, że nie uczynił z profesji
swojego bohatera protezy, na której opiera się cała fabuła.
Zamiast tego postawił na wielowymiarowość i autentyzm.
Chociaż znam wcześniejsze
powieści Mariusza Czubaja, dopiero w tej uderzyło mnie, że opisuje
on męską stronę świata. I nie chodzi mi o to, że komisarz Heinz
wieczorami pije piwo na lepszy sen, a wolny czas spędza na grze w
kapeli rockowej lub trenowaniu karate. Nawet nie o pojawiające się
od czasu do czasu w tekście „kurwy!”. Raczej o rywalizację,
pokazanie się z pozycji silniejszego, o próby zdominowania lub
wręcz przestraszenia tych, którzy pojawiają się nie na swoim
terenie, oraz próby przeciwstawiania się takim naciskom. Heinz ma z
tym zjawiskiem do czynienia nie tylko w półświatku, który bywa
niekiedy źródłem pożytecznych informacji. Ale także w miejscu
pracy, na komendzie policji. Także wszędzie tam, gdzie jest
człowiekiem z zewnątrz – w Sandomierzu i w Warszawie. Jest to
mocno wyczuwalne, gdy prowadzone przez Heinza śledztwo usiłują
przejąć służby specjalne. Co ciekawe, siła fizyczna czy
brutalność są drugorzędne w tej próbie sił. Są stosowane tylko
wobec tych, którym nie wystarczają żelazna logika wywodów, słowne
utarczki i zimna krew.
Słowem pisarstwo Czubaja
nie przestaje mnie zaskakiwać, a jego bohater, Rudolf Heinz, z każdą
nową powieścią staje się coraz bardziej wyrazisty i wciąż ma
dużo do powiedzenia. Podobno w przygotowaniu jest tom czwarty. Już nie mogę się doczekać!
PS. 10 godzin i 20 minut
tego nagrania uratowało mi życie podczas siekania, obierania,
smażenia, gotowania, wycierania, zmywania, prasowania i innych
niekończących się prac domowych :)
Za audiobook dziękuję
wydawnictwu Biblioteka Akustyczna.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz