Katarzyna Berenika Miszczuk, Ja, anielica, wyd. W.A.B.
Podróż w zaświaty, miłosne komplikacje – można powiedzieć, że to już było, ale „Ja, anielica” i „Ja, diablica” są jak dwie połówki jabłka - każda pełna niespodzianek, dobrego humoru i wartkiej akcji. Można przeczytać tylko jedną z nich, bez sięgania po drugą. Tylko po co pozbawiać się tej przyjemności? Czuć, że Miszczuk miała pomysł na tę historię. A tym co najbardziej mnie zdumiewa, gdy widzę jej datę urodzenia (rocznik 1988), to dojrzały pisarski warsztat. Nie ma tu dłużyzn, niezręczności językowych, braku logiki, przegadania, czyli wszystkiego, czego można by się spodziewać po początkującym pisarzu. Jeśli można takiego określenia użyć w stosunku do autorki, która razem z „Ja, anielica” ma na koncie już cztery napisane powieści.
Wyobraźnia Katarzyny Miszczuk nie zawodzi. Tym razem Wiktoria na skutek podstępu diabłów trafia do nieba, a chyba każdy chciałby wiedzieć, jak tam jest. Ta kraina szczęśliwości ma swoje tajemnice, reguły, których nie można złamać, a nawet... więzienie. W dodatku anioły łączy z braćmi z Niższej Arkadii (czyli z piekła) ambicja, której nadmiar może przynieść czasami opłakane skutki. Dla tych, którzy znają pierwszą część historii cyklu o Wiktorii, to okazja, by porównać styl życia w niebie z piekielnymi imprezami i rezydencjami, a nawet obsługą klienta. Bo i owszem, urzędnicy są także w zaświatach. I tu i tu można poznać prawdziwe oryginały wśród nadprzyrodzonych istot, chociaż dla mnie i tak najbardziej rozbrajającą postacią będzie wiecznie coś knujący diabeł Azazel - tym razem wyjątkowo pozbawiony większej możliwości mieszania i manipulowania. Spokojny pobyt w niebie zmienia się dla Wiktorii w nielegalne przedsięwzięcie za sprawą anioła Moroniego. I przyniesie wiele zmian w jej życiu, zwłaszcza tym osobistym.
Jeśli ktoś chce zaspokoić swoją ciekawość i dowiedzieć się, po co diabłom widły, jaki jest ulubiony sport świętego Piotra i czy w niebie można palić papierosy – ta książka dostarczy odpowiedzi na te pytania! Zwłaszcza, że świeżość pomysłów i żartobliwy ton czynią z „Ja, anielica” idealnie lekką lekturę na każdą porę roku.
Za książkę dziękuję wydawnictwu W.A.B.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz