sobota, 19 listopada 2011

Nauka, technika i inne cuda


Andrzej Pilipiuk, Aparatus, wyd. Fabryka Słów

Nie wiem, czy istnieje dziedzina, której Andrzej Pilipiuk by nie zgłębił, szczególnie gdy rzecz dotyczy historii, biologii i techniki. Wie, jak robiono kable przed pierwszą wojną światową i dlaczego są one wytrzymałe, z jakich cegieł budowano kamienice, jaka zastawa była modna w międzywojniu, dlaczego do kotła parowca nie można dawać wody morskiej, z jakich elementów konstruowano pierwsze zegary z kukułką dla zamożniejszych, niemieckich chłopów czy też jakie drewno jest odpowiednie do wyrobu skrzypiec. Minerały, skamieliny, dziwne zarazy, ekspedycje ratunkowe i szpiegowskie, trochę legendy, trochę prawdy historycznej, cuda techniki, zaginione wynalazki i szczypta, zaledwie szczypta fantastyki. W opowiadaniach z tomu „Aparatus” znajdziemy to wszystko, a nawet jeszcze więcej. Akcja części z nich ma miejsce jeszcze na początku dwudziestego wieku, często w takich miejscach jak Syberia czy Ziemia Świętego Franciszka, bardziej dla nas nierzeczywistych i owianych złą sławą niż Dziki Zachód czy Puszcza Amazońska. Dzikie ostępy, tajga, wieczna zmarzlina i schyłek carskiego imperium okazują się atrakcyjną scenerią dla opowiadań, których bohaterem jest lekarz Paweł Skórzewski – poszukiwacz rozbitków, zaginionego klasztoru i świadek wydobycia przeklętego Dzwonu Wolności. Inną, często się przewijającą w tomie postacią (i bardziej współczesną) jest Robert, kolekcjoner, badacz, swoisty detektyw tropiący pozostałości po odchodzących w zapomnienie rzemiosłach i ich wytworach. Całkiem innych bohaterów mają tylko dwa opowiadania. Patriotyczne (ale w taki fajny, niepatetyczny, pilipiukowski sposób) „Za kordonem. Lwów” oraz jedyny słaby tekst „Apartausa” o tytule „Staw”. Problem z tym opowiadaniem polega na tym, że nie zostało ono dostatecznie dopracowane. Zabrakło mi w nim lepszego rozwinięcia postaci trochę demonicznego profesora Apfelbauma, skąd się wziął, jak doszedł do takich wyników naukowych, przeciw komu je kierował i dlaczego. Inne to przykład dobrej pisarskiej roboty, gdzie solidna dawka wiedzy uzupełniona została wyobraźnią i przygodowym zacięciem. A ponieważ Pilipiuk jako jeden z nielicznych polskich autorów swobodnie wykorzystuje nasze dziejowe zawirowania do tworzenia awanturniczych fabuł, z „Aparatusa” wyszła książka naprawdę warta przeczytania.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz