Michael Capuzzo, Klub koneserów zbrodni, wyd. Wydawnictwo Literackie
„Scena zbrodni przypomina zamalowane płótno - detektyw musi jedynie odczytać podpis autora.”
Przede wszystkim – to nie kryminał ani nie wytwór wyobraźni utalentowanego pisarza. Klub najlepszych specjalistów od rozwiązywania kryminalnych zbrodni i niewyjaśnionych zabójstw istnieje naprawdę. Książka ta nie ma uporządkowanej logiki następujących po sobie wydarzeń typowej dla twórczości fikcyjnej. Życie to spiętrzające się sprawy, problemy osobiste i drobne radości. Michael Capuzzo doskonale uchwycił te zależności, nie szczędząc nam przy tym szczegółów, nazwisk, funkcji dotyczących i członków klubu i morderców, ofiar i członków ich rodzin. Żaden rozdział nie stanowi zamkniętej całości poświęconej tylko jednej zbrodni. Powrót do sprawy może nastąpić nawet kilkadziesiąt stron dalej, w momencie, kiedy wychodzą na jaw kolejne fakty lub w końcu nastąpi rozstrzygnięcie. Autor drobiazgowo zachowuje rzeczywisty przebieg wydarzeń. To ciekawy zabieg, tylko trochę kłopotliwy dla czytelnika, który akurat nie ma możliwości poświęcić kilka godzin bez przerwy jednej książce. Jeśli jest inaczej, trzeba się liczyć z tym, że przez kilka pierwszych minut mogą nam się mieszać nazwiska czy miejsca. A jednak wraca się do przerwanej lektury i zachłannie czyta kolejne strony, mimo że ich treść wywołuje niełatwe emocje.
W książce nie znajdziemy wyjaśnienia czy uzasadnienia istniejącego zła. Jego pochodzenie jest zagadką nawet dla specjalistów, którzy zajmują się codziennie jego efektami. Członkowie Towarzystwa Vidocqa opierają się temu złu, dążą do schwytania i ukarania jego sprawców, stawają całkowicie po stronie ofiar oraz ich rodzin. Nie krytykują rządu, policji czy FBI, ale nie ukrywają, że służby państwowe, w których w końcu przepracowali wiele lat, bywają niewydolne i niedouczone, a prawo nazbyt często staje po stronie oskarżonych. Wiedzą, że w normalnie żyjących ludziach istnieje granica, poza którą przestają oni rozumieć istotę zła, nawet gdy mają przed oczami jego ofiarę. Tak było w latach '50, kiedy doszło do makabrycznego odkrycia Chłopca w Pudełku. Nie znano jeszcze seryjnych morderców, założono więc, że torturowanego i zabitego kilkulatka... „niechcący” pozbawili życia rodzice w przypływie gniewu. Doświadczenia następnych dziesięcioleci zmieniły świadomość stróżów porządku w niewielkim stopniu. Trudno przecież wymagać od zwykłych ludzi, by postrzegali świat oczami psychopaty. Stąd kłopot Richarda Waltera, psychologa i jednego z pięciu najlepszych profilerów na świecie, by znaleźć osobę gotową do zostania jego zastępcą.
Richard Walter to obok Franka Bendera i Williama Fleishera jedna z trzech najważniejszych postaci „Klubu koneserów zbrodni”. Capuzzo uczynił ich swoimi głównymi bohaterami, postaciami pozytywnymi, którym przypisuje atrybuty mitycznego Rycerza, Maga i Króla. Walter przy pomocy wiedzy walczy ze zbrodniarzami; Bender to malarz i rzeźbiarz, którego intuicja nadaje rysy zmasakrowanym twarzom, odtwarza wygląd pogruchotanych czaszek i pozwala przewidzieć, jak będzie wyglądał po 20 latach zbiegły przestępca; Fleisher to obdarzony silnym poczuciem sprawiedliwości pomysłodawca utworzenia Towarzystwa Vidocqa i jego prezes. Szczególnie ci dwaj pierwsi to najbarwniejsze i najbardziej niezwykłe postacie, z jakimi kiedykolwiek spotkałam się w literaturze faktu. Trudno o bardziej przeciwstawne typy osobowości, a jednak ludzie ci przyjaźnili się (i kłócili), współpracowali i nie raz zapracowali na sukces. Jeśli można używać określenia czarny humor odnośnie tej książki, to na pewno będzie on dotyczył sposobu życia i wzajemnych relacji Richarda Waltera i Franka Bendera.
Michael Capuzzo wykonał bardzo dobrą robotę. Zebrał mnóstwo informacji w obszerną i interesującą treść. Zajął się tematyka bolesną dla wielu osób w sposób wyważony i niegloryfikujący zła. Jego książka to pozbawiony pompatyczności hołd dla tych, którzy swój talent i umiejętności poświęcają, by zadośćuczynić pomordowanym. „Klub koneserów zbrodni” dzięki temu mocno zapada w pamięć i przykuwa z zadziwiającą siłą.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Literackiemu
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz