Simon Leys, Szczęście małych rybek, wyd. Drzewo Babel
Polubiłam go od pierwszych stron. Jest jak przyjaciel, którego głosu się nie zna, który mieszka na drugim końcu świata, a w którym wyczuwa się taką samą pasję. Simon Leys to belgijski sinolog, tłumacz, pisarz i krytyk literacki mieszkający na stałe w Australii. Drzewo Babel zaprezentowało nam zbiorek jego felietonów, które szeroko odnoszą się do literatury, do sztuki, filozofii, do postaci twórców i myślicieli. Leys błyszczy erudycją i oczytaniem, rzuca garściami cytaty, anegdotki, wyciąga ciekawe wnioski i podporządkowuje je wcześniej ustalonemu tematowi. Jako znawca chińskiej poezji i malarstwa włącza w swoje przemyślenia przedstawicieli Chin, głównie starożytnych. Zawstydza, gdy łapię się na tym, że pewnych nazwisk nie znam, że mam luki w znajomości literatury. A jednocześnie inspiruje, by czytać, czytać i jeszcze raz czytać. Choćby książki historyczne, które przewrotnie stawia na równi z literaturą powstałą od początku do końca wyłącznie z fantazji autora.
Literatura fascynuje Leysa w sposób bardzo widoczny. Jej „bezużyteczność” go wręcz zachwyca, wpływ na wyobraźnię czytelników zdaje się bawić i zdumiewać jednocześnie. Rozdźwięk między osobą autora a napisanym tekstem to dowód na potęgę ludzkiego umysłu i jego niewyobrażalnych zdolności twórczych i poznawczych. Podoba mi się przykład Conrada, kapitana żeglugi i pisarza, który dostaje choroby morskiej na kanale La Manche, panika cenzorów przy tym fragmencie „Pani Bovary”, w którym bohaterka znika na całą noc z kochankiem w dorożce i Flaubert nie poświęca ani słowa na opis, co się między nimi działo, oraz teza, że wolny czas i próżnowanie są niezbędnym warunkiem twórczości. A także opisy trudnych relacji między wydawcami a autorami.
Trudno mi przytaczać konkretne zdania, by uzasadnić moje wnioski. Potrzebne by raczej były całe akapity, czasem rozdziały. A przyjemności czytania i odkrywania samemu takich perełek nie chciałabym nikomu odebrać.
Wśród wielu ciekawych stwierdzeń znalazłam i dowód na to, że autora poniosło – uważa on osoby palące tytoń za bardziej rozwinięte duchowo i uzasadnia to m.in. fajką van Gogha. Palacze będą zachwyceni. A ja, jako osoba mniej rozwinięta, kończę już swoją ułomną pisaninę i puszczam Simonowi Leysowi oko ;)
Za książkę dziękuję wydawnictwu Drzewo Babel.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz