Kerstin Gier, Czerwień Rubinu, wyd. Egmont
Ta powieść to wspaniały przykład na to, że można napisać coś lekkiego i niegłupiego zarazem. Coś, co przeczyta się błyskawicznie i z prawdziwą przyjemnością. Kerstin Gier świetnie oddała psychikę dorastającej dziewczyny – lojalnej wobec najbliższych, znającej swoją wartość i nieprzewrażliwionej na swoim punkcie, czułej jak to w przypadku nastolatki na wdzięki płci przeciwnej i robiącej wszystko, by nie wyszło to na jaw. To także przedstawicielka najmłodszego pokolenia, która wiedzy szuka w google'ach lub w wikipedii, a łacinę zna tylko ze słyszenia. W dodatku to półsierota z tej trochę gorszej części rodziny, w której pojawiają się arystokratyczne tytuły. Kiedy więc okazuje się, że to właśnie ona odziedziczyła zdolność przenoszenia się w czasie, czujemy razem z nią ekscytację i oszołomienie. Nadzwyczajna cecha (obok możliwości widzenia duchów i rozmów z nimi) otwiera wiele możliwości, ale i niesie dla osoby nieprzygotowanej wiele niebezpieczeństw. Gwendolyn w szybkim tempie musi przyswoić sobie jak najwięcej wiadomości, których powinna uczyć się od dziecka, by zapanować nad swoim darem. W dodatku okazuje się, że korzystanie z niego nie jest tylko niewinną rozrywką ani nawet sposobem badania minionych czasów. To misja, której cel został obmyślony przez hrabiego de Saint Germain. Ponieważ Gwendolyn jest już osobą niemal dorosłą i przywykłą do samodzielnego myślenia, przenikliwiej i krytyczniej ocenia różne sytuacje i ludzi, którzy pojawiają się w jej życiu zarówno w teraźniejszości, jak i w przeszłości. A ta kryje wiele niezrozumiałych zagadek, a nawet jedną rodzinną tajemnicę. Postępowanie Gwendolyn zaburza pewien ustalony porządek, a ona sama zaczyna zadawać sobie pytania, kto tak naprawdę w jej otoczeniu jest sprzymierzeńcem, a kto wrogiem.
„Czerwień Rubinu” rozbudza ciekawość, zaspokaja ją, po czym znowu zaczyna intrygować. Ma momenty, które bawią i jest tak skonstruowana, że nie nudzimy się nią nawet na chwilę. To dobra literatura rozrywkowa, której cechy mają za zadanie uwieść czytelnika z kręgu młodzieży, ale jest przekonująca i dla dorosłego. Musi on tylko wcześniej przyjąć, że podróże w czasie są możliwe, a konfesjonał w kościele bywa awaryjnym miejscem przerzutowym. Dlaczego nie? W końcu po to czytamy, by oderwać się od rzeczywistości, a „Czerwień Rubinu” to gwarantuje.
Druga część cyklu pod tytułem „Błękit Szafiru” podobno już niebawem :)
Za książkę „Czerwień Rubinu” dziękuję wydawnictwu Egmont.
Podobno t rzeczywiście bardzo dobra książka. Chciałabym po nią sięgnąć, ale nie wiem, czy będę miec okazję w najbliższym czasie :)
OdpowiedzUsuń