czwartek, 18 sierpnia 2011

Nie taki wampir straszny


Andrzej Pilipiuk, Księżniczka, wyd. Fabryka Słów

Księżniczka” Andrzeja Pilipiuka roi się od bardzo niezwykłych postaci – wampir i jego łowcy, długowieczne kuzynki i alchemik, golemy i inni. Główni bohaterowie zostali mimo swej, delikatnie mówiąc, nietypowości przedstawieni w ujmujący sposób. Ich życie jest długie, a wspomnienia potrafią sięgać niekiedy setek lat wstecz. Nic dziwnego, że tak dobrze orientują się w przeszłych zdarzeniach i dawno zapomnianych technikach, począwszy od robienia nalewek po tynkturę przedłużającą życie lub zrobienie własnej szabli. Przy czym są to opisy bardzo szczegółowe i ciekawe. W końcu, kto z nas wie, że przy torach kolejowych można znaleźć w stanie sproszkowanym tlenek żelaza. Albo jak osiągnąć temperaturę spalania kilku tysięcy stopni? Nie mówiąc już o bardziej współczesnym sposobie zmiany napisu na tablicy rejestracyjnej samochodu czy znajomości regulaminu krakowskich Plant, która pozwoli przemierzać parkowe ścieżki... konno! Wiedza autora pod tym względem jest naprawdę zdumiewająca. A wiadomości z biologii i historii, które nam serwuje przy pomocy swoich bohaterów-nauczycieli, znacznie wykraczają poza poziom szkolny. I nawet poza Europę. To wszystko sprawia, że tempo czytania wzrasta z każdą stroną. Co ciekawe, w tej przygodowej fabule kilkakrotnie spotkamy się z krytyką szkoły jako instytucji zabijającej samodzielność myślenia. Podczas gdy aż chciałoby się mieć takich szkolnych nauczycieli jak tytułowa księżniczka Monika Stiepankovic.

Świat według Pilipiuka ma swoją ciekawszą, ukrytą przed oczami większości ludzi stronę. To tu szanuje się dawne księgi i nie zapomina dokonań ludzkiej myśli. Włada się starożytnymi językami, zna się tajne przejścia i rytuały, postępuje z odwagą i pamięta hasła, które otworzą w razie potrzeby drzwi zaprzyjaźnionego zakonu. Poza tym spragnieni dynamicznej akcji dostaną tu sporą dawkę pościgów i ucieczek przed pewnym groźnym tajnym bractwem oraz scen walk z użyciem białej broni. W powieści nie zabrakło także akcentów humorystycznych, czego przykładem jest drugorzędna postać lektorki języka fusha z Sudanu, która od zatrudniającej ją uczelni domaga się ochrony przed wampirami (nie muszę dodawać, że bezskutecznie). Lub wyjaśnienie, skąd pomysł Dänikena, że cywilizacja Egipcjan powstała dzięki interwencji kosmitów. W czym ma swój udział pewna ożywiona na chwilę mumia z krakowskiego Muzeum Archeologii i wisząca nad jej głową żarówka.

Trzeba pamiętać, że „Księżniczka” jest kontynuacją poprzedniego, pierwszego tomu cyklu o kuzynkach Kruszewskich. Nie jest mi on znany, więc mogę dodać od siebie, że można zacząć czytanie od tomu drugiego. I liczyć się z tym, że po zakończeniu będzie się mieć chrapkę na pierwszy i trzeci tom jednocześnie. I to jedyne ryzyko. Ja nie żałuję. Plus dla wydawnictwa za eleganckie wydanie: twardą oprawę, tasiemkę-zakładkę i mieniący się roślinny motyw na okładce.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz