piątek, 20 lutego 2015

Roma Ligocka, Droga Romo




Roma Ligocka, Droga Romo, wyd. Wydawnictwo Literackie

Mam problem z Romą Ligocką. Jej najnowsza książka równie mnie złości, co rozczula. Złości, bo niewiele różni się od wcześniejszej, zatytułowanej „Dobre dziecko”. Właściwie można uznać „Drogą Romę” za jej kontynuację. Bohaterka dorasta, dojrzewa, bliżej jej do dorosłości, a jednocześnie jakaś jej część wciąż pozostaje dzieckiem – niepewnym siebie, wyczekującym, pragnącym samodzielności i zarazem pozostawiającym prawo do decydowania o sobie innym. Tę dziecinność i dopiero co rozkwitającą kobiecość widać nawet na zdjęciach z prywatnego archiwum autorki, ilustrujących treść tej powieści opartej na motywach z jej życiorysu.

Droga Romo” rozczula, ponieważ Roma Ligocka aż za dobrze uchwyciła stan zawieszenia pomiędzy dwoma etapami życia, gdy fizyczna dojrzałość nie idzie w parze z doświadczeniem życiowym, a wchodzenie w dorosłość bywa udręką. Młoda Roma stara się maskować bezbronność udawanym obyciem, odpowiednimi rekwizytami, milczeniem i pięknymi, eleganckimi strojami przysyłanymi przez matkę z Wiednia. Te ostatnie to prawdziwy rarytas w powojennej szarzyźnie Krakowa. Razem z dziewczęcym wdziękiem są jednak słabą tarczą wobec tych bardziej wyrobionych, doświadczonych i trochę już cynicznych. Dla kogoś wewnętrznie niepewnego, takiego jak młodziutka Roma, ich swobodny tryb życia może być pociągający, oferujący wiele możliwości, wydaje się pozbawiony wad, które są łatwo dostrzegalne dla kogoś starszego.

Stan ducha głównej bohaterki poznajemy dzięki prowadzonej przez nią samą narracji. Ale ta książka posiada również inne narratorki. Dorosłą Romę, ciepłą i wyrozumiałą wobec tej młodszej, z której chciałaby ściągnąć piętno samotności i wstydu za nietrafione decyzje. Oraz matkę, której listy – mimo że pełne troski i dobrej woli – niezamierzenie są niczym policzki odbierające do reszty poczucie wartości. To pierwszy z tych listów kazał mi spojrzeć łaskawszym okiem na „Droga Romę”. Sama jestem matka i wiem, po prostu wiem, że sama pisałabym listy w podobnym tonie, nie zdając sobie sprawy, jakie spustoszenia mogłyby spowodować. Z tego, co czytałam w wywiadach z autorką, wynika, że „Drogą Romę” pisała ona z myślą o młodych kobietach, które niedawno przekroczyły próg dorosłości. Jednak jej proza może dać też dużo do myślenia starszym czytelnikom, tym, którzy są rodzicami i których rolą jest psychiczne wspieranie dziecka także wtedy, gdy przestaje ono nim być. To wbrew pozorom trudna sztuka i łatwo ją zarzucić.

Droga Roma” należy do powieści, w których ważniejsze jest życie wewnętrzne bohaterów, aniżeli świat zewnętrzny. Pomimo to uważny czytelnik rozpozna Polskę lat 50., a najwyraźniejszą wskazówką będzie dla niego choćby otwarcie krakowskiej Piwnicy Pod Baranami. To zresztą ten fragment książki, w którym pojawia się najwięcej znanych nazwisk. Dla młodej Romy dużo bardziej znaczące jest jednak ostateczne pożegnanie z dzieciństwem i towarzyszące mu poczucie wyobcowania. Na nich skupia się narracja Ligockiej, prosta i niewyszukana, za to trafiająca w sedno.

2 komentarze :

  1. Uwielbiam książki Ligockiej..i chyba niewiele potrafi mnie do niej zniechęcić. Nie czytałam, ale zrobię to na pewno.

    OdpowiedzUsuń