John Sweeney, Korea
Północna. Tajna misja w kraju wielkiego blefu, tłum. Małgorzata
Halaba, wyd. Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA
Reporter John Sweeney
chciał pokazać widzom BBC prawdę o
reżimie rodziny Kimów. Ponieważ jako dziennikarz nie zostałby
wpuszczony do rządzonego przez nich kraju, podał się za profesora London School of Economics i
wjechał do Korei Północnej w ramach wycieczki studenckiej. Owocem
tej podróży był (częściowo kręcony z ukrycia) dokument
obejrzany przez miliony ludzi, także na kanale YouTube, oraz ta
właśnie książka, w której autor do ostatniej strony wykorzystuje
wszelkie najnowsze doniesienia i opracowania na temat Korei
Północnej, jakie pojawiały się do 2013 roku. Jednak za swój
wysiłek Sweeney został... zwolniony z pracy! Zarząd BBC i LSE
uznali, że dziennikarz zachował się nieetycznie, wykorzystując
towarzystwo studentów. Tym, o co Sweeneyowi najbardziej chodziło –
los zwykłych Koreańczyków, ich nędza bytowa i kulturalna, życie
na skraju głodu, w warunkach kojarzących się ze średniowieczem –
nie wywołało we władzach BBC i uczelni aż takiego oburzenia *.
Można nie wnikać w to, co się dzieje w takich krajach jak Korea Północna.
Brać za dobrą monetę statystyki podawane przez ich władze. Można
wzruszać ramionami przy opowieściach kolejnych uciekinierów,
widzieć w nich histeryczną reakcję i przesadę. Książka Sweeneya
jest niewygodna, uwiera, bo obnaża niewygodną prawdę o tym, że
nasza niewiedza nie powstrzymuje nikogo przed dręczeniem i
zabijaniem swoich obywateli. A może nawet do tego zachęcić. W
przypadku Korei Północnej to nie prawa człowieka spędzają sen z
powiek rządom innych państw, tylko ewentualne zagrożenie nuklearne. Nikomu
nie zależy, by to jedne z najnędzniejszych państewek na świecie
przestało istnieć. Jego koniec oznaczałby wiele problemów dla
układu sił w regionie, zwłaszcza dla Chińczyków. Mógłby też
poważnie obciążyć gospodarkę proamerykańskiej Korei
Południowej, o wiele bardziej niż miało to miejsce w przypadku
zjednoczenia Niemiec.
John Sweeney mówi o tym
wszystkim wprost i z dużą odwagą. Nie łagodzi tonu, nie bawi się
w delikatność. Widać, że nie ufa totalitaryzmom w żadnej
postaci. Koreę Północną nazywa wprost krajem wielkiego blefu,
jego stolicę Pjongjang – Miastem Zombie, a rodzinny klan Kimów –
mafią stosująca gangsterskie metody. I potrafi każde z tych stwierdzeń
udowodnić. Jego książka to nie tylko zapis przebiegu turystycznej wycieczki i bezpośrednie obserwacje. To także wyciągi i cytaty z
najróżniejszych książek i dokumentów (dostępnych też w
internecie), skrócona historia kraju i opis działania kolejnych
przywódców z rodziny Kimów, relacje uciekinierów, w tym więźniów
łagrów i porwanych obywateli innych krajów, a nawet pewnego
członka IRA, który na terenie Korei Północnej szkolił się w
zakładaniu materiałów wybuchowych.
Czasami tych dodatkowych
materiałów i informacji wydaje się być aż za dużo, ale bez nich
nie mielibyśmy tak szerokiego spojrzenia na Koreę Północną.
Razem wszystko wzięte to dobra odtrutka na tumiwisizm i naiwność w
ocenie tego kraju. Kogo to nie przekona, niech pamięta, że jedynym
ciepłym i niepozbawionym nawet na chwilę elektryczności miejscem w
Korei Północnej, na jakie natrafił w marcu Sweeney, było mauzoleum z
ciałami Kim Ir Sena i jego syna Kim Dzong Illa. Zabalsamowanie tego
ostatniego kosztowało około milion dolarów w czasie, gdy
mieszkańcy północy kraju jedli trawę i obgryzali korę z drzew,
dochodziło do aktów kanibalizmu, a ludzie masowo umierali z głodu.
To miało miejsce ledwie kilkanaście lat temu. I może się w każdej
chwili powtórzyć.
* W przypadku LSE
dziennikarz podaje jako powód intratne finansowo dla szkoły
kontrakty na nauczanie przedstawicieli chińskiego rządu.
Wywiad z Johnem Sweeneyem na portalu NaTemat:
Film dokumentalny Johna Sweeneya wyemitowany przez BBC
Korea Północna już dawno przestała być tylko państwem komunistycznym. Dziś jest zjawiskiem, przedmiotem badań a nawet sporów nad głębszymy przyczynami takiego permanentnego stanu rzeczy.
OdpowiedzUsuńIntrygujące.
Może na pozór się wydaje, że książka Sweeneya traktuje Koreę Północną jako przedmiot badań, ale nie brak w niej fragmentów, gdy autor jest pełen niedowierzenia wobec tego, co widzi lub gdy szlag go trafia (maskuje takie emocje czarnym humorem), np. gdy dostrzega kobietę piorącą ubrania w rzece w temperaturze 0 stopni, nie na zapadłej wsi, ale blisko stolicy.
Usuń