wtorek, 10 lutego 2015

Paul Glaser, Tańcząc z wrogiem



Paul Glaser, Tańcząc z wrogiem, tłum. Norbert Radomski, wyd. Dom Wydawniczy REBIS

Nie wiem, dlaczego założyłam, że „Tańcząc z wrogiem” jest całkowicie fikcyjną historią. Tymczasem jej bohaterka, Rosie Glaser, istniała naprawdę i rzeczywiście uczyła tańczyć esesmanów w Auschwitz. To jednak tylko jedno z jej przeżyć, krótki epizod wojennych lat, z których Rosie trzy i pół roku spędziła w obozach przejściowych i koncentracyjnych. Losy Rosie są niezwykłe nie tylko przez to, że przeżyła wojenny koszmar (w tym wrzucanie trupów do pieców krematoryjnych), ale także przez to, jak jej się udało tego dokonać. Czasem była to znajomość niemieckiego wyniesiona z dzieciństwa, innym razem wrodzona przedsiębiorczość i pewna zuchwałość doprawiona łutem szczęścia. I oczywiście umiejętność tańczenia powiązana z otwartością na ludzi, towarzyskością i łatwością nawiązywania kontaktów. Bez tych cech Rosie nie mogłaby przed wojną stać się tak wziętą nauczycielką tańca i właścicielką własnej szkoły. Bez nich nie potrafiłaby poradzić sobie w kolejnych obozach, przekonywać esesmanów o swojej szczególnej przydatności i umiejętnościach. To prawda, że z niektórymi nawet romansowała i dawała im odczuć, że widzi w nich ludzi, nie okrutne bestie. Co ciekawe te jej odczucia wydają się szczere, jakkolwiek nam wydawałyby się kontrowersyjne. Pamiętajmy jednak, że z 1200 osób, które przybyły razem z nią do Auschwitz, przeżyło tylko osiem. I to takimi informacjami powinniśmy się bulwersować.

Osobowość i dzieje Rosie przybliża nam jej bratanek Paul Glaser. Bynajmniej nie zawodowy pisarz czy łowca chwytliwych historii. Tylko dojrzały, ustatkowany człowiek zaskoczony prawdą o pochodzeniu i rodzinie własnego ojca, który latami uparcie zachowywał milczenie na ten temat. Dlatego „Tańcząc z wrogiem” ma dwójkę bohaterów – autora, który krok po kroku przedstawia swoje odkrycia na temat żydowskich korzeni i nieznanych krewnych oraz Rosie, jego ciotkę, z którą z powodu rodzinnego konfliktu udało mu się porozmawiać ledwie dwa razy za jej życia. Mimo to, korzystając obficie z jej pamiętników i korespondencji, przedstawia jej losy w postaci relacji prowadzonej w pierwszej osobie. A zaczyna nie od wojny, ale dużo wcześniej, byśmy poznali, jak rozwijał się niezależny charakter Rosie w warunkach pokoju.

Wolałabym oczywiście, by to sama Rosie bezpośrednio opowiedziała swoją historię. Bez względu na to nie mogłam się oderwać od „Tańcząc z wrogiem”. Przede wszystkim z powodu samej bohaterki. Wręcz nieprawdopodobne jest to, że Rosie nigdy nie przejawiała mentalności ofiary. Jej listy z obozu przejściowego do wspierającego ją i jej rodziców małżeństwa są grzeczne, ale konkretne. Te do rządu holenderskiego w sprawie zwrotu majątku zabranego rodzicom wyrażają nieustępliwość i niezgodę na regulacje prawne, które to uniemożliwiały. Decyzja o zamieszkaniu poza granicami rodzinnego kraju, który tak łatwo pozbył się jej i innych obywateli żydowskiego pochodzenia, budzi szacunek.

Tu warto zaznaczyć, że wspomnienia ciotki odsłoniły Paulowi Glaserowi (i czytelnikom również) inny od oficjalnie przyjętych obraz Holandii pod okupacją niemiecką. Szokujący i haniebny, nawet jeśli aresztowana razem z matką Rosie była częstowana przez policjantów herbatą i ciastem, a potem odwieziona wygodnym autem pod bramę obozu przejściowego. Przy statystykach, na które powołuje się Glaser, to uprzejmość traci swoje zwykłe znaczenie. Według nich podczas wojny zginęło aż 72 % populacji holenderskich Żydów, najwyższy odsetek z krajów sąsiadujących (łącznie z Niemcami). Osiągnięty przy udziale zwyczajnych ludzi i rządu holenderskiego, który wyparł się wszelkiej odpowiedzialności po zakończeniu wojny *.

Tańcząc z wrogiem”, opowiadając o dziejach jednej osoby, tak naprawdę chroni od zapomnienia innych Holendrów, tych o „nieodpowiednich” przodkach i religii. Ich tragedia i śmierć są nie mniej ważne czy wstrząsające tylko dlatego, że okupacja Holandii zaczęła się później niż w Polsce i miała lżejszy przebieg. Osobisty charakter „Tańcząc z wrogiem” zamiast dat, faktów i bezdusznych cyfr pozwala poznać konkretnych ludzi. To naprawdę bezcenne, dlatego polecam „Tańcząc z wrogiem” jak najbardziej.


* Tu mała uwaga o rządzie bułgarskim, sojuszniku Hitlera, który kilkakrotnie i skutecznie odmówił wydania swoich obywateli pochodzenia żydowskiego, a tym samym ocalił im życie. Co prawda nie miał takich samych skrupułów wobec Żydów z terenów przez siebie okupowanych.

2 komentarze :

  1. Przyznam, że jako zamiłowana historyczka, poczułam się wyjątkowo zaintrygowana powyższą historią..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy :) Życzę satysfakcjonującej lektury :)

      Usuń