Richard Lloyd Parry, Ludzie, którzy jedzą ciemność. Prawdziwa historia dziewczyny, która zaginęła w Tokio, i zła, które ją pochłonęło, tłum. Adriana Sokołowska-Ostapko, wyd. Znak Literanova
Jeśli dziewczyna wsiada
do samochodu z ledwie poznanym mężczyzną i ślad po niej ginie, co
myślimy? Oczywiście zarzucamy jej lekkomyślność. A gdy jeszcze
się dowiemy, że pracowała nocami jako hostessa zabawiająca
rozmową biznesmenów i naciągająca ich na drinki? O, to od razu na
jej głowę posypią się gromy! Rzecz w tym, że Lucie Blackman nie
była jakąś tam sobie hipotetyczną, imprezową dziewczyną. Miała
rodziców, siostrę, brata. Serdeczną przyjaciółkę i chłopaka, z
którym dobrze jej się układało. Pracę wbrew pozorom raczej
nużącą i powtarzalną niż niebezpieczną. No i zaginęła w
Japonii, najbezpieczniejszym kraju na świecie, którego obywatele
słyną z podporządkowania się regułom i nieprzekraczania raz
ustalonych granic. Przynajmniej tak robi 99 procent z nich. A
Lucie... po prostu miała pecha.
Richard Lloyd Parry zrobił
chyba wszystko, byśmy poznali Lucie najlepiej, jak to możliwe. By
stereotypowe myślenie nie przesłoniło nam jej prawdziwej
osobowości, niepozbawionej oczywiście wad, ale należącej przecież
do sympatycznej, zwyczajnej dziewczyny, która w poszukiwaniu
finansowej niezależności udała się na drugi koniec świata.
Brytyjski dziennikarz wykorzystuje w tym celu fragmenty dziennika
zaginionej, rozmowy z rodziną i bliskimi, szczególnie z Louise,
przyjaciółką jeszcze z dzieciństwa, towarzyszącą Lucie w
japońskiej przygodzie. To dzięki ich pomocy nakreśla sylwetkę
Lucie, wyjaśnia, dlaczego zamieszkała w Tokio i rekonstruuje
przebieg ostatniego dnia jej życia. Ponieważ sam jako korespondent
londyńskiej gazety mieszka w stolicy Japonii, łatwo przychodzi mu
objaśnianie różnych japońskich smaczków obyczajowych i
kulturowych. A one jeszcze bardziej pokazują, że szybkie ocenianie
czyjegoś postępowania bywa upraszczające i niesprawiedliwe.
Ta wiedza o japońskim
społeczeństwie okazuje się jeszcze bardziej przydatna, gdy zostaje
zidentyfikowany mężczyzna, z którym Lucie umówiła się na obiad
i z którym odjechała w początkowo nieznanym kierunku. Joji Obara
okazał się prawdziwym orzechem do zgryzienia dla japońskiej
policji przyzwyczajonej do tego, że przestępca sam przyznaje się
do winy, a jego rodzina i bliscy publicznie biorą odpowiedzialność
za jego czyny i wyrażają skruchę. Ogrom przestępstw Obary potrafi
przytłoczyć. Podobnie jak informacje o tym, że jego proceder można
było ukrócić wiele lat wcześniej, a Lucie mogła dalej żyć. Bo
Lucie zabił nie tylko konkretny człowiek, ale także brak
doświadczenia i elastyczności japońskich policjantów
przyzwyczajonych do zdyscyplinowanych i szanujących zasady
współobywateli. Gdy pojawia się taki człowiek jak Joji Obara,
który stawia się poza systemem, najbezpieczniejsze państwo świata
nie jest w stanie obronić przed nim nikogo. Autor oczywiście stara
się rozwikłać zagadkę Jojiego Obary, naświetlić także jego
postać oraz zachowanie - w przeszłości, po aresztowaniu, jak i
podczas sądzenia. Relacjonuje również jak zaginięcie, a potem
fakt śmierci Lucie wpłynęły na jej bliskich. Jak przebiegały
poszukiwania i dlaczego na początku mimo starań przynosiły nikłe
rezultaty.
W wyniku wnikliwej pracy
Richarda Lloyda Parry'ego powstała książka wciągająca, choć
jednocześnie mroczna i przerażająca. A przede wszystkim smutna z
wielu powodów. Dla japonofilów będzie ciekawym uzupełnieniem
dotychczasowej wiedzy. Ja jednak żałuję, że jej treść nie jest
tylko fikcją literacką.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz