sobota, 11 maja 2013

Rhys Bowen, Prawo panny Murphy




Rhys Bowen, Prawo panny Murphy, tłum. Joanna Orłoś-Supeł, wyd. Oficyna Literacka Noir sur Blanc

Szykuje nam się kolejna ucieszna seria z kryminalnym tłem i to w stylu retro. Z Molly Murphy w roli głównej, która - począwszy od imienia, nazwiska i długich rudych włosach - uosabia w sobie wszystko to, co kojarzy nam się z ognistą naturą rodowitej Irlandki. Jeśli do tych cech dorzuci się inteligencję, odwagę, dobre serce i niewyparzony język, dostajemy gwarancję, że wokół Molly Murphy będzie się naprawdę dużo działo. I tak właśnie jest w pierwszej części cyklu zatytułowanym „Prawo panny Murphy” (za tę powieść pisarka posługująca się pseudonimem Rhys Bowen otrzymała w 2001 roku nagrodę Agatha Award).

Styl Rhys Bowen jest prosty, nastawiony na akcję, a nie na przeżycia wewnętrzne bohaterów, których na szczęście nie męczą duchy, omamy czy złe sny (których opisów osobiście bardzo w literaturze nie lubię). Życie Molly dotyczy konkretnych problemów, takich jak głód, brak pracy i jakichkolwiek pomysłów na przyszłość. W dodatku jest ścigana przez prawo po tym, jak zdecydowanie odrzuca „zaloty” brytyjskiego właściciela ziemskiego i prawdopodobnie pozbawia go przy tym życia. Od tej pory los Molly staje się podobny do losów wielu innych Irlandczyków, którzy w Stanach Zjednoczonych szukali dla siebie lepszych perspektyw i upragnionej wolności. Oczywiście nasza bohaterka niechcący wplątuje się w grubszą aferę, którą próbuje sama rozwikłać przez wzgląd na lojalność wobec oskarżonego przyjaciela. I co rusz wpada przy tym na przystojnego kapitana policji. Między tą dwójką zaczyna iskrzyć i w ten sposób dochodzi nam kolejny, zapowiadający się interesująco wątek.

Dużym atutem książki jest autentyzm, z jakim zostało pokazane położenie niezamożnych emigrantów, których omijały rozrywki wyższych sfer i związane z nimi przyjemności. Podróż przez Atlantyk w cuchnącej ładowni bez możliwości spacerów po pokładzie, kontrola zdrowia na Ellis Island, która mogła przekreślić niejedne marzenia, spanie w jednej izbie po kilka osób naraz, jedno łóżko dla dwóch pokojówek pracujących w dużym i zamożnym domu, bezustanne propozycje pracy w burdelu - to była codzienność przybyszy z Europy (szczególnie kobiet), którzy z kilkoma dolarami w kieszeni przypływali do Nowego Jorku. Bez tego typu szczegółów „Prawo panny Murphy” dużo by straciło, bo szczerze mówiąc nie jest to bardzo skomplikowana historia. To wyrazista, budząca sympatię postać głównej bohaterki plus wspomniane wcześniej tło historyczno-obyczajowe są głównymi atrakcjami tej książki.

Zatem, jeśli macie coś pilnego do zrobienia w domu, nawet nie zaczynajcie czytać „Prawa panny Murphy”. Czeka Was dłuższa jazda, a może siedzenie w poczekalni? O, w towarzystwie Molly Murphy nawet nie zauważycie, jak szybko minął czas!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz