Rhys Bowen, Prawo panny
Murphy, tłum. Joanna Orłoś-Supeł, wyd. Oficyna Literacka Noir sur
Blanc
Szykuje nam się kolejna
ucieszna seria z kryminalnym tłem i to w stylu retro. Z Molly Murphy
w roli głównej, która - począwszy od imienia, nazwiska i długich
rudych włosach - uosabia w sobie wszystko to, co kojarzy nam się z
ognistą naturą rodowitej Irlandki. Jeśli do tych cech dorzuci się
inteligencję, odwagę, dobre serce i niewyparzony język, dostajemy
gwarancję, że wokół Molly Murphy będzie się naprawdę dużo
działo. I tak właśnie jest w pierwszej części cyklu
zatytułowanym „Prawo panny Murphy” (za tę powieść pisarka
posługująca się pseudonimem Rhys Bowen otrzymała w 2001 roku
nagrodę Agatha Award).
Styl Rhys Bowen jest
prosty, nastawiony na akcję, a nie na przeżycia wewnętrzne
bohaterów, których na szczęście nie męczą duchy, omamy czy złe
sny (których opisów osobiście bardzo w literaturze nie lubię).
Życie Molly dotyczy konkretnych problemów, takich jak głód, brak
pracy i jakichkolwiek pomysłów na przyszłość. W dodatku jest
ścigana przez prawo po tym, jak zdecydowanie odrzuca „zaloty”
brytyjskiego właściciela ziemskiego i prawdopodobnie pozbawia go
przy tym życia. Od tej pory los Molly staje się podobny do losów
wielu innych Irlandczyków, którzy w Stanach Zjednoczonych szukali
dla siebie lepszych perspektyw i upragnionej wolności. Oczywiście
nasza bohaterka niechcący wplątuje się w grubszą aferę, którą
próbuje sama rozwikłać przez wzgląd na lojalność wobec
oskarżonego przyjaciela. I co rusz wpada przy tym na przystojnego
kapitana policji. Między tą dwójką zaczyna iskrzyć i w ten
sposób dochodzi nam kolejny, zapowiadający się interesująco
wątek.
Dużym atutem książki
jest autentyzm, z jakim zostało pokazane położenie niezamożnych
emigrantów, których omijały rozrywki wyższych sfer i związane z
nimi przyjemności. Podróż przez Atlantyk w cuchnącej ładowni bez
możliwości spacerów po pokładzie, kontrola zdrowia na Ellis
Island, która mogła przekreślić niejedne marzenia, spanie w
jednej izbie po kilka osób naraz, jedno łóżko dla dwóch
pokojówek pracujących w dużym i zamożnym domu, bezustanne
propozycje pracy w burdelu - to była codzienność przybyszy z
Europy (szczególnie kobiet), którzy z kilkoma dolarami w kieszeni
przypływali do Nowego Jorku. Bez tego typu szczegółów „Prawo
panny Murphy” dużo by straciło, bo szczerze mówiąc nie jest to
bardzo skomplikowana historia. To wyrazista, budząca sympatię
postać głównej bohaterki plus wspomniane wcześniej tło
historyczno-obyczajowe są głównymi atrakcjami tej książki.
Zatem, jeśli macie coś
pilnego do zrobienia w domu, nawet nie zaczynajcie czytać „Prawa
panny Murphy”. Czeka Was dłuższa jazda, a może siedzenie w
poczekalni? O, w towarzystwie Molly Murphy nawet nie zauważycie, jak
szybko minął czas!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz