niedziela, 12 maja 2013

Alexander McCall Smith, Mieć siedem lat


Alexander McCall Smith, Mieć siedem lat, seria „44 Scotland Street”, tłum. Elżbieta McIver, wyd. Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA



Niedawno zamieściłam recenzję innego tytułu Alexandra McCalla Smitha, akurat z jego serii afrykańskiej. Nie będę więc pisać ponownie o samym autorze (chociaż to bardzo interesująca postać), a bardziej skupię się na jego książce, najnowszej z cyklu „44 Scotland Street”. Szóstka na grzbiecie książki informuje, że to już dosyć zaawansowana historia. Lecz na szczęście dla czytelników, cyklami powieściowymi McCall Smitha rządzi reguła, która głosi, że nigdy nie jest za późno, by sięgnąć po którykolwiek tom, choćby się miało zacząć lekturę niejako od środka. Ba, uważam nawet, że można jego książki kupować w ciemno na jako prezent dla osób, które lubią czytać, a których preferencji co do konkretnych pisarzy nie jesteśmy pewni. McCall Smith jest mistrzem w opisywaniu codzienności i konstruowaniu niezwykle sugestywnych sylwetek swoich bohaterów – tak bardzo normalnych i sympatycznych, chociaż niepozbawionych pewnych wad, a czasem nawet zwykłej małostkowości.

Szkocka seria obejmuje perypetie kilkunastu mieszkańców Edynburga. Niektórych z nich łączą bliższe więzi, podczas gdy z innymi postaciami mają do czynienia tylko przelotnie. To świetny sposób na pokazanie różnych postaw i doświadczeń życiowych, wśród których zawsze znajdziemy takie, które będą nas bawić bardziej niż inne, oraz takie, z którymi łatwiej przyjdzie nam się utożsamić. Założę się jednak, że nic nie jest w stanie przebić naszej sympatii do Bertiego, który w magiczny sposób, cokolwiek działoby się w poprzedzających tomach, wciąż nie ukończył siedmiu lat. Chociaż marzy mu się dorosłość i uwolnienie od kurateli bardzo postępowej matki. Postać Ireny pokazuje w krzywym zwierciadle nowoczesne trendy w wychowaniu, które kompletnie ignorują rzeczywiste potrzeby dzieci i zaprzeczają różnicom wynikającym z płci. Irena jest tak nieznośna, że autor usuwa ją na pewien czas z akcji w spektakularny i pełen fantazji sposób. Równie zaskakujące jest zejście ze sceny Antonii podczas jej podróży z przyjaciółmi do Włoch, chociaż biedaczka nie budziła nigdy aż tak negatywnych emocji, co matka Bertiego. I szczerze mówiąc liczę, że autor wymyśli dla niej jakiś pozytywny ciąg dalszy. Żałuję też, że McCall Smith nie rozwinął tym razem bardziej wątku Bruce'a Andersona, przez co nie od razu dowiemy się, czy rzeczywiście zszedł on z dobrej drogi ku ustatkowaniu się. Za to jego krótkie pojawienie się wprowadza niezły zamęt w myślach Matthew, który właśnie stoi na życiowym rozdrożu, ponieważ jego nowa sytuacja rodzinna wymaga podjęcia wielu ważnych decyzji.

Mieć siedem lat” to szalenie miła lektura, która przypomni szkolne, nie zawsze cudowne lata zależności od dorosłych. Uświadomi, jakie niespodzianki może kryć oczekiwanie na dziecko, zatrudnianie nowych pracowników czy zbyt bliski kontakt z wielką sztuką. Przypomni też, jakie stresy niesie z sobą zmiana lokum. Do zalet tej powieści należy brak złośliwości, poczucie humoru i duża doza prawdopodobieństwa opisywanych wydarzeń. Te cechy sprawiają, że „Mieć siedem lat” jest doskonała na podróż, byle nie za długą, bo w tym wypadku przydadzą się również poprzednie części cyklu!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz