Tym
razem objaśnia małym i dużym czytelnikom m.in.:
- Po co ślimak pokazuje rogi?
- Po co dzięciołkom tylu mężów?
- Który dzięcioł jęczy, zamiast stukać?
- Dlaczego niedźwiedź to też człowiek?
- Dlaczego zięby pukają w okna?
- Co stresuje świstaka?
- Po co drą się rzekotki?
"To
zwierzę mnie bierze" to wybór tekstów obrazowanych
wspaniałymi fotografiami, które w ciągu ostatnich kilku lat
ukazały się na stronach naukowych "Gazety" w ramach cyklu
"Poczta Teremiski ", potem "To zwierzę mnie bierze",
oraz w "Dużym formacie".
JAK
Z POMOCĄ DZIĘCIOŁA FOTOGRAFOWAŁEM LISKI
Wczesną
wiosną kilkaset metrów od naszego domu, koło wielkiego
świerka
tuż przy leśnej drodze, ktoś zaczął prace ziemne. Co parę dni
pojawiała
się nowa nora, a przy niej góra świeżo wykopanego piasku.
Nie
było wiadomo, kto jest głównym inwestorem, bo na piasku
widziałem
tropy jenota, innym razem lisa oraz borsuka. W końcu jednak
jenoty
sobie poszły, borsuk zajął się inną norą 100mdalej, a kompleks
nor
pod świerkiem opanowały lisy.
W
puszczy, gdzie polują na nie myśliwi,właściciele kur nienawidzą,
a
wilki potrafią ukatrupić, lisy są szalenie ostrożne. To nie takie
lisy
jak
w Warszawie, Poznaniu czy innym dużym mieście, które za dnia
potrafią
wejść do ogrodu i wyjeść psu karmę z miski lub pogonić kota.
Nasze
lisy unikają niepotrzebnych kontaktów, bo może się to dla nich
źle
skończyć.
Tymczasem
ja marzyłem o zrobieniu zdjęć małym liskom. Na
początku
czerwca już powinny wychodzić z nory. Mało jest tak
fotogenicznych
zwierzaków jak małe
lisy.
Od końca maja, kiedy młode powinny
wychodzić
z domu i poznawać świat, odwiedzałem norę. Czaiłem się
przy
niej godzinami, a liski zobaczyłem tylko raz, przez kilka sekund,
gdy
było bardzo, bardzo ciemno. Na mój widok czmychnęły do nory.
Nic
nie dały godziny czekania w specjalnym maskowaniu spryskanym
sprayem
udającym zapach jelenia. Liski nie wychodziły.
Ale
przecież muszą kiedyś wystawiać głowy – na przykład wtedy,
kiedy
do nory przychodzi matka albo ciotka. Tak jest, ciotka, bo
lisy
mogą mieć piastunki, zwykle są to młode samice z poprzednich
lat,
które pomagają matce wychować młode. Przychodzi ciocia
lub
mama i przynosi coś smacznego – przy norze znalazłem
resztki
po jakichś gryzoniach, młodym droździe, kawałek sarny
(zapewne
ukradzionej jakiemuś rysiowi, bo nie sądzę, by lis mógł
zabić
dorosłą sarnę).
Matka
nie zostaje długo, bo biegnie dalej polować, ale dla lisków
jej
pojawienie się to gwarancja, że nie ma nieprzyjaciół w okolicy
i
chwilę można się przy norze pobawić.
A
dla mnie to znakomita okazja do fotografii. Kłopot w tym, że jest
tam
bardzo gęsty las. Żeby zobaczyć, jak lisica wraca do
nory,musiałbym
być
tuż obok. A jak będę blisko, to dorosły lis nie przyjdzie i małe
liski
nie
wyjdą z nory. Kółko się zamyka.
Na
szczęście z pomocą przyszedł dzięcioł duży, który tuż obok,
w
starej osice, wykuł sobie dziuplę i wychowywał młode. Jak każdy
ptak,
który wychowuje młode, niezwykle się denerwował, gdy widział
lisa.
Nie miało znaczenia, że ten w żaden sposób nie mógł się dostać
do
dziupli i młode były bezpieczne. Dla dzięcioła lis to drapieżnik
i na
jego
widok strasznie się drze.
Trzymałem
się więc z dala od nory, a kiedy słyszałem zdenerwowanego
dzięcioła,
odczekiwałem kilka minut i schylony, niczym indiański
tropiciel
podchodziłem do lisiego domu. Małe liski przerywały
zabawę
i bacznie mi się przyglądały. Były cztery, każdy inny,
najśmieszniejszy
– najmniejszy, który wesoło podskakiwał i zaczepiał
większe
rodzeństwo, nawet jak byłem tuż obok.
Widać
było, że nie za bardzo wiedzą, kim jest ten dziwny dwunożny
stwór
z trójnogiem zaopatrzonym w potężną rurę, ale wolały nie
ryzykować.
Ciekawość
walczyła w nich ze strachem i strach wygrywał. Po kilkudziesięciu
sekundach
znikały w norze. Wolałbym, żeby było inaczej, ale trudno,
dla
maluchów tak będzie lepiej. Tylko raz jeden z nich
mnie
nie zauważył, gapa jeden, i zasnął na górce piasku przy norze.
Wczoraj
znów spróbowałem je podejść. Zobaczyłem tylko, jak
czmychają
do nory. Bardzo szybko uczą się życia w puszczy.
Książka ukaże się 17 maja.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz