wtorek, 14 maja 2013

Adam Wajrak, To zwierzę mnie bierze - fragment



Adam Wajrak znów na tropie tajemnic dzikiej przyrody. W książce „To zwierze mnie bierze” zabiera czytelników w fascynującą podróż po świecie stworzeń dużych, małych i najmniejszy - i jak zwykle robi to z dowcipem i swadą.

Tym razem objaśnia małym i dużym czytelnikom m.in.:
  • Po co ślimak pokazuje rogi?
  • Po co dzięciołkom tylu mężów?
  • Który dzięcioł jęczy, zamiast stukać?
  • Dlaczego niedźwiedź to też człowiek?
  • Dlaczego zięby pukają w okna?
  • Co stresuje świstaka?
  • Po co drą się rzekotki?

"To zwierzę mnie bierze" to wybór tekstów obrazowanych wspaniałymi fotografiami, które w ciągu ostatnich kilku lat ukazały się na stronach naukowych "Gazety" w ramach cyklu "Poczta Teremiski ", potem "To zwierzę mnie bierze", oraz w "Dużym formacie".


JAK Z POMOCĄ DZIĘCIOŁA FOTOGRAFOWAŁEM LISKI

Wczesną wiosną kilkaset metrów od naszego domu, koło wielkiego
świerka tuż przy leśnej drodze, ktoś zaczął prace ziemne. Co parę dni
pojawiała się nowa nora, a przy niej góra świeżo wykopanego piasku.
Nie było wiadomo, kto jest głównym inwestorem, bo na piasku
widziałem tropy jenota, innym razem lisa oraz borsuka. W końcu jednak
jenoty sobie poszły, borsuk zajął się inną norą 100mdalej, a kompleks
nor pod świerkiem opanowały lisy.
W puszczy, gdzie polują na nie myśliwi,właściciele kur nienawidzą,
a wilki potrafią ukatrupić, lisy są szalenie ostrożne. To nie takie lisy
jak w Warszawie, Poznaniu czy innym dużym mieście, które za dnia
potrafią wejść do ogrodu i wyjeść psu karmę z miski lub pogonić kota.
Nasze lisy unikają niepotrzebnych kontaktów, bo może się to dla nich
źle skończyć.
Tymczasem ja marzyłem o zrobieniu zdjęć małym liskom. Na
początku czerwca już powinny wychodzić z nory. Mało jest tak
fotogenicznych zwierzaków jak małe
lisy. Od końca maja, kiedy młode powinny
wychodzić z domu i poznawać świat, odwiedzałem norę. Czaiłem się
przy niej godzinami, a liski zobaczyłem tylko raz, przez kilka sekund,
gdy było bardzo, bardzo ciemno. Na mój widok czmychnęły do nory.
Nic nie dały godziny czekania w specjalnym maskowaniu spryskanym
sprayem udającym zapach jelenia. Liski nie wychodziły.
Ale przecież muszą kiedyś wystawiać głowy – na przykład wtedy,
kiedy do nory przychodzi matka albo ciotka. Tak jest, ciotka, bo
lisy mogą mieć piastunki, zwykle są to młode samice z poprzednich
lat, które pomagają matce wychować młode. Przychodzi ciocia
lub mama i przynosi coś smacznego – przy norze znalazłem
resztki po jakichś gryzoniach, młodym droździe, kawałek sarny
(zapewne ukradzionej jakiemuś rysiowi, bo nie sądzę, by lis mógł
zabić dorosłą sarnę).
Matka nie zostaje długo, bo biegnie dalej polować, ale dla lisków
jej pojawienie się to gwarancja, że nie ma nieprzyjaciół w okolicy
i chwilę można się przy norze pobawić.
A dla mnie to znakomita okazja do fotografii. Kłopot w tym, że jest
tam bardzo gęsty las. Żeby zobaczyć, jak lisica wraca do nory,musiałbym
być tuż obok. A jak będę blisko, to dorosły lis nie przyjdzie i małe liski
nie wyjdą z nory. Kółko się zamyka.
Na szczęście z pomocą przyszedł dzięcioł duży, który tuż obok,
w starej osice, wykuł sobie dziuplę i wychowywał młode. Jak każdy
ptak, który wychowuje młode, niezwykle się denerwował, gdy widział
lisa. Nie miało znaczenia, że ten w żaden sposób nie mógł się dostać
do dziupli i młode były bezpieczne. Dla dzięcioła lis to drapieżnik i na
jego widok strasznie się drze.
Trzymałem się więc z dala od nory, a kiedy słyszałem zdenerwowanego
dzięcioła, odczekiwałem kilka minut i schylony, niczym indiański
tropiciel podchodziłem do lisiego domu. Małe liski przerywały
zabawę i bacznie mi się przyglądały. Były cztery, każdy inny,
najśmieszniejszy – najmniejszy, który wesoło podskakiwał i zaczepiał
większe rodzeństwo, nawet jak byłem tuż obok.
Widać było, że nie za bardzo wiedzą, kim jest ten dziwny dwunożny
stwór z trójnogiem zaopatrzonym w potężną rurę, ale wolały nie ryzykować.
Ciekawość walczyła w nich ze strachem i strach wygrywał. Po kilkudziesięciu
sekundach znikały w norze. Wolałbym, żeby było inaczej, ale trudno,
dla maluchów tak będzie lepiej. Tylko raz jeden z nich
mnie nie zauważył, gapa jeden, i zasnął na górce piasku przy norze.
Wczoraj znów spróbowałem je podejść. Zobaczyłem tylko, jak
czmychają do nory. Bardzo szybko uczą się życia w puszczy.

Książka ukaże się 17 maja.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz